Złośliwy Kawałek

newsempire24.com 15 godzin temu

**Dziennik, 8 listopada**

Wieczorem do drzwi zapukał dzielnicowy. Stał sztywno, z notatnikiem w dłoni.

— Dobry wieczór. Sąsiadka z dołu zgłosiła hałas z waszego mieszkania. Można wejść?

— Oczywiście — odpowiedziała drżącym głosem Kinga. — Zaraz uspokoję Wojtusia.

Drżała nie przed mundurem, ale przed mężem. Tym razem Marek wpadł w szał, gdy wylała jego wódkę do kibla.

— Ja haruję na budowie, a ty tu w domu siedzisz jak królowa! Idź kup nową butelkę!

— Nie pójdę. Wojtuś boi się ciebie, Marek. Ma dopiero rok, a już widział za dużo. Dość tego!

Płacz dziecka zagłuszył odgłos uderzeń. Sąsiadka, pani Genowefa, usłyszała awanturę i, jak zwykle, zadzwoniła na policję.

Pani Genowefa była postacią znaną w bloku. Nikt jej nie lubił — donosiła na wszystkich: do urzędu, do spółdzielni, choćby do opieki społecznej.

— Ta Zosia z piątego piętra to dziecko głodzi — meldowała raz przez telefon. — Chodzi szczęśliwa, pewnie ćpa.

Pracownica opieki obiecała interwencję. Okazało się, iż chłopiec był na diecie — w wieku dziesięciu lat ważył jak nastolatek. O ubraniach? Po prostu był ruchliwy i gwałtownie niszczył swetry. Ale pani Genowefa nie szukała wyjaśnień.

Starsi mieszkańcy pamiętali, iż przed laty jej mieszkanie okradziono. Mąż zmarł po bójce z bandytami. Od tamtej pory nie ufała nikomu. Młodsi sąsiedzi nie znali tej historii.

— Sprzątnij po swoim psie, smarkaczu! — krzyczała pewnego wieczora do chłopaka z bulterierem.

— Sam(a) sprzątnij, stara jędzo! — odparł, a pies warknął, ciągnąc smycz.

Nazajutrz znalazł “niespodziankę” pod drzwiami. Klął, wyrzucając ubrudzone adidasy.

Tymczasem za firanką uśmiechała się zadowolona staruszka. Od tego dnia chodniki były czyste — plotka rozeszła się wśród właścicieli psów.

Dzielnicowy rozejrzał się po mieszkaniu. Wojtuś szlochał w łóżeczku.

— Nic się nie stało — burknął Marek. — Kibicowałem meczowi. Grają jak ślimaki!

Kinga skinęła głową. Wiedziała, iż jeżeli nie potwierdzi kłamstwa, będzie źle. Policjant westchnął — ofiary zawsze bronią oprawców.

— Ostrzeżenie tym razem. Następnym razem mandat — powiedział. — I przeproście sąsiadkę. Rzadko spotyka się taką czujność.

Gdy drzwi się zamknęły, Marek syknął:

— Następnym razem skończysz cicho.

Kinga przytuliła synka, przeklinając dzień, gdy poślubiła Marka.

— On ci nie pasuje — mówiły przyjaciółki. — Ty radosna, on z pustym spojrzeniem.

Ale Kinga widziała w nim obrońcę. Dopiero po ślubie pokazał prawdziwe oblicze: zazdrość, awantury, upokorzenia.

— To ma być wyprasowana koszula? — wrzeszczał.

— Nie jadłam obiadu, Wojtuś ząbkował — próbowała się tłumaczyć.

Marek nie rozumiał. Wszystko było jej winą: za gorąca zupa, płacz dziecka, choćby chłodne kaloryfery.

— Baby rodziły w polu i szły dalej pracować. A ty się mazgajisz.

Kinga myślała, iż to zmęczenie. Z czasem zrozumiała: był z nią dla mieszkania i dobrej pracy.

Pewnego dnia odwiedzili ją koledzy z firmy z okazji Dnia Kobiet. Przygotowała ciasto, choć ledwo starczyło sił.

— Tak się cieszę! — mówiła, wciągając zapach wolności.

— Wracaj do pracy — radziła szefowa. — Z dzieckiem pomożemy.

Gdy wrócił Marek, choćby się nie przywitał.

— Żebym ich tu więcej nie widział! — warknął. — Zwłaszcza tego twojego Tomka!

— To mój kolega!

— Pewnie! A może Wojtuś to jego syn?! Wynoś się, dziwko!

Wyrzucił ją w noc, w podomce i bosą. Stała na korytarzu, gdy nadeszła pani Genowefa.

— Chodź do mnie, zmarzniesz — skinęła niespodziewanie.

Mieszkanie staruszki lśniło czystością. Ściany zdobiły zdjęcia z mężem.

— To mój Kazik — powiedziała. — Żyliśmy w zgodzie, nie jak wy. Dlaczego cierpisz?

— Boję się.

— Daj spokój! Takim trzeba stawiać opór.

Nad sobą usłyszeli kroki. Marek szukał żony, omijając drzwi pani Genowefy.

Kinga została u sąsiadki dwa dni. Staruszka kupiła Wojtusiowi ubrania, wydając emeryturę.

Trzeciego dnia dzielnicowy oznajmił: Marek aresztowany za pobicie Tomka.

Ślusarz wymienił zamek. Dla Kingi to był początek nowego życia.

— Dziewczyno, ja z Wojtusiem posiedzKiedy Kinga wróciła do pracy, a Wojtuś poszedł do żłobka, choćby nie zauważyła, kiedy strach ustąpił miejsca nadziei, a codzienność znów nabrała kolorów.

Idź do oryginalnego materiału