Złodziej mleka, który oddał jej więcej niż obiecał

newskey24.com 2 godzin temu

Pewnego późnego popołudnia w małym miasteczku Brzozyński Rynek, rynek tętnił życiem, jak w każdy weekend sprzedawcy wykrzykiwali promocje, mosiężny wietrzyk dzwonił na krawędzi stołu z rękodziełem, a liście wirowały w tanecznych podmuchach wzdłuż brukowanych uliczek. W powietrzu unosił się świeży zapach jabłek ze straganu i maślana ciepłość świeżych drożdżówek stygnących na półkach. W Brzozyńskim Rynku wszyscy się znali. Mieli swoje ulubione brzoskwinie, żarty o pogodzie i ulubione miejsce na niskim kamiennym murze, gdzie o czwartej cień starego zegara przecinał rynek na pół.

Dziesięcioletni Kacper nie czuł, iż to wszystko do niego należy.

Poruszał się na obrzeżach z cichą wprawą kogoś, kto nauczył się różnicy między byciem niewidzialnym a byciem niezauważonym. Niewidzialność to umiejętność; niezauważenie zagrożenie. Ściskał swoją cienką kurtkę i trzymał wzrok na celu: na skrzyni u sklepikarza, gdzie w słabym słońcu pociły się kartony mleka. Obserwował kobietę, która kupiła jedno schowała je starannie do płóciennej torby z haftowanymi winoroślami rozmawiając z kwiaciarką o chryzantemach.

Była starsza, ale z klasą, z siwą krótką fryzurą, w jasnoniebieskim wełnianym płaszczu i rękawiczkach w kolorze śmietanki. Głos miała niski i spokojny, jakby wygładzał powietrze wokół niej. Nazywano ją panią Eweliną Nowak. Niektórzy dodawali tę z dużym domem za Mostem Klonowym albo potomkinię założycieli młyna, albo hojną na szpitalne gal

Idź do oryginalnego materiału