Złapałam mojego męża z moją najlepszą przyjaciółką ale nie mieli pojęcia, iż czeka ich zemsta, której nie będą w stanie wymazać z pamięci.
Miałam dopiero 32 lata i byłam przekonana, iż moje życie jest idealne: oddany mąż, lojalni przyjaciele, przytulne mieszkanie w Warszawie. Okazało się, iż żyłam w iluzji gorzkiej i bolesnej.
Wszystko zaczęło się tamtego poranka, gdy mój mąż, szykując się na ważne spotkanie biznesowe, był pełen energii. Oczy mu błyszczały, słowa płynęły wartko: To moja szansa, kochanie. jeżeli wszystko pójdzie dobrze, wreszcie zostanę dyrektorem.
Byłam z niego dumna. Postarałam się, by miał wszystko, co potrzebne: ulubiony obład, idealnie wyprasowaną koszulę, czuły buziak na pożegnanie.
Godzinę później, sprzątając, zauważyłam jego laptop na stole. Serce zabiło mi szybciej przecież tam była jego prezentacja!
Bez zastanowienia złapałam komputer i pojechałam do hotelu w Krakowie, gdzie jak twierdził miało się odbyć spotkanie.
Wchodząc, od razu poczułam coś niepokojącego panowała dziwna cisza. Żadnych rozmów, żadnego gwaru. Recepcjonistka, zapytana o spotkanie, tylko wzruszyła ramionami: Dzisiaj nic takiego nie mamy w grafiku.
Zdrętwiałam. Poprosiłam, by sprawdziła, czy jest zarezerwowany pokój na nazwisko mojego męża, Krzysztofa Nowaka. Był
Gdy weszłam na piętro, zobaczyłam coś, co zostanie ze mną na zawsze: w korytarzu, śmiejąc się i tuląc, szli do pokoju mój mąż i moja przyjaciółka, Dagmara Kowalska. Serce pękło mi na milion kawałków. Chciałam krzyczeć, rzucić się na nich, ale tylko mocniej ścisnęłam laptop.
Postanowiłam, iż moja zemsta będzie idealna. Taka, która na zawsze zostanie w ich pamięci.
Stałam w cieniu, telefon gotowy. Choć serce waliło jak oszalałe, ręce mi nie drżały. Zrobiłam kilka wyraźnych zdjęć on i ona, przytuleni, z tym spojrzeniem, które kiedyś należało tylko do mnie.
Wracając do windy, od razu zadzwoniłam do jej męża, Marka. Jego głos był senny, ale gdy usłyszał moje spokojne Musisz to zobaczyć, pojawił się w hotelu szybciej, niż sądziłam.
Spotkaliśmy się w lobby. Pokazałam mu zdjęcia. Na moment zamarł, wziął głęboki oddech, a w jego oczach pojawiła się ta sama zimna determinacja, co u mnie.
Kilka dni później papiery rozwodowe leżały już na stole i moje, i jego. Ale to nie koniec. Zdjęcia gwałtownie trafiły do internetu przypadkiem rozesłał je jeden z naszych znajomych.
Plotki dotarły choćby do szefa Krzysztofa. Zamiast wymarzonego awansu dostał suchą wypowiedź: zwolniony z powodu utraty zaufania. Jego reputacja legła w gruzach kontrahenci odmówili współpracy, twierdząc, iż nie chcą mieć do czynienia z kimś, kto zdradza najbliższych.
A ja? Cicho zamknęłam za nim drzwi i wymazałam go z mojego życia, tak jak on mnie wymazał swoim zachowaniem. Czasem karma działa szybciej, niż się spodziewasz zwłaszcza gdy ktoś jej delikatnie pomoże.
Morál tej historii? Zdrada zawsze wraca jak bumerang czasem wystarczy tylko odrobina cierpliwości, by zobaczyć, jak ci, którzy nas skrzywdzili, sami stają się ofiarami własnych wyborów.