Wspominam to, jakby działo się wczoraj, choć minęło tyle lat.
Danuta starannie ułożyła włosy, włożyła swoją najpiękniejszą sukienkę i delikatnie spryskała się ulubionymi perfumami, zanim wyruszyła na urodziny starszej siostry, Elżbiety. Niosła w dłoniach eleganckie pudełko z tortem, mając nadzieję, iż ten drobny gest choć trochę złagodzi ich napiętą relację. Wdrapała się na czwarte piętro i dwukrotnie nacisnęła dzwonek. Drzwi otworzyły się gwałtownie, a Elżbieta – lśniąca w nowym szlafroku, z misternie ułożonymi lokami – klasnęła w dłonie:
„To dla mnie?! Więc jednak pamiętałaś o moich urodzinach?”
„Oczywiście, iż dla ciebie” – odparła spokojnie Danuta, podając pudełko.
Elżbieta z zaciekawieniem przyjęła tort, uniosła wieczko i spojrzała do środka. Na jej twarzy najpierw pojawił się zachwyt, ale zaraz potem cień podejrzliwości.
„To twój własny wypiek?”
„Tak…” – Danuta uśmiechnęła się niepewnie.
„Na pewno?!” – Elżbieta już marszczyła brwi, obracając pudełko w rękach. – „Z czego adekwatnie go zrobiłaś?”
„Będziemy teraz analizować skład, czy może jednak dołączymy do gości?” – próbowała zmienić temat Danuta.
Ale było za późno. Elżbieta wyczuła podstęp – i słusznie. Trzy dni wcześniej dzwoniła do siostry, zalana łzami:
„Złamałam paznokieć i pokłóciłam się z Wojtkiem. Nie mam ochoty na żadne przyjęcie! Tortu nie będzie, impreza się nie odbędzie!”
Danuta przyjęła wiadomość ze spokojem i przyjęła pilne zamówienie od stałej klientki. Jednak tego samego dnia, tuż przed południem, Elżbieta znów zadzwoniła:
„Pogodziliśmy się! Dał mi złotą bransoletkę! Czekam na ciebie o siódmej – i przynieś tort!”
„Przecież wszystko odwołałaś…” – Danuta zaniemówiła.
„Nie mędrkuj! Jesteś cukierniczką, pokaż, na co cię stać!”
Danuta próbowała wytłumaczyć, iż tortu nie da się przygotować w sześć godzin, ale Elżbieta nie ustępowała. Dziewczyna zadzwoniła do matki, szukając wsparcia:
„Co to za problem zrobić coś dla rodzonej siostry?” – usłyszała tylko.
Zrozumiała, iż pomoc nadejdzie znikąd. Postanowiła więc wybrnąć z sytuacji i kupiła gotowy, odłożony tort od mało znanej cukierniczki, Jadwigi. Wyglądał całkiem przyzwoicie. Liczył się gest. Ale Elżbieta gwałtownie odkryła prawdę.
„Jadwiga, chodź tutaj!” – krzyknęła w stronę kuchni.
Z głębi mieszkania wyszła smukła brunetka, którą Danuta natychmiast rozpoznała.
„To twój tort?” – spytała lodowato Elżbieta.
„Mój. Odkupiła go ode mnie. To ta twoja słynna siostra-cukiernik?” – zaśmiała się szyderczo Jadwiga.
Danuta zamarła. Goście zamilkli. Elżbieta, zaciąwszy usta, zerwała pokrywkę, nabrała krem palcem i cisnęła nim siostrze w twarz.
„Zjedz sama ten śmieć!” – syknęła. – „Nawet nie pokusiłaś się, coś stworzyć. Wynoś się!”
Wypchnięto ją za drzwi, a za nią w ślad wyproszono Jadwigę. Ta, odchodząc, głośno obraziła wszystkich i pokazała nieprzyzwoity gest.
Na ulicy Danuta, ocierając twarz chusteczkami, sięgnęła po telefon. Dziesiątki wiadomości od matki:
„Hańbisz rodzinę! Oszukałaś rodzoną siostrę! Nie masz wstydu?”
Nie odpowiedziała. Tylko cicho zgasiła ekran. Ale to nie był koniec.
Nazajutrz w mediach społecznościowych pojawił się post Elżbiety: „Nie ufaj choćby siostrze – przyniosła cudzy tort i podała za swój. Żenada.”
Danuta wypłakała całe przedpołudnie. A potem… wzięła się w garść. Nie dla nich. Dla siebie. Tego dnia przysięgła: ani jednego tortu więcej dla rodziny. Ani jednego dobrego gestu dla tych, którzy w każdej chwili mogą ją podeptać.
I po raz pierwszy od dawna poczuła ulgę. Bo odtąd w jej życiu miało pozostać tylko to, co naprawdę słodkie. Bez fałszu. Bez obłudy. I bez tych, którzy nazywają się rodziną.