Dzisiaj był ciężki dzień. Wspomnienia wracają, a ja siedzę z kubkiem herbaty, spisując to wszystko w moim dzienniku.
Alicja starannie ułożyła włosy, założyła swoją ulubioną sukienkę i skropiła się lekkimi perfumami, zanim wyszła na urodziny starszej siostry, Katarzyny. W dłoniach trzymała eleganckie pudełko z tortem, mając nadzieję, iż ten gest choć trochę poprawi ich napięte relacje. Wdrapała się na piąte piętro i dwukrotnie nacisnęła dzwonek. Drzwi otworzyła Katarzyna – promienna, w nowym szlafroku i z misternie ułożonymi loczkami – klasnęła w dłonie:
— Dla mnie?! No proszę, nie zapomniałaś o moich urodzinach?
— Oczywiście, iż dla ciebie — odparła spokojnie Alicja, podając pudełko.
Katarzyna z zaciekawieniem przyjęła tort, uniosła wieczko i przyjrzała się zawartości. Najpierw na jej twarzy pojawił się zachwyt, ale gwałtownie zastąpiło go podejrzenie.
— Sama go upiekłaś?
— No… tak — odpowiedziała Alicja z lekkim wahaniem.
— Na pewno? — Katarzyna już marszczyła brwi, obracając pudełko w dłoniach. — Z czego jest?
— Będziemy teraz analizować skład, czy może pójdziemy do gości? — próbowała zmienić temat Alicja.
Ale było za późno. Katarzyna wyczuwała, iż coś jest nie tak – i słusznie. Trzy dni wcześniej dzwoniła do siostry w płaczu:
— Złamałam paznokieć i pokłóciłam się z Jackiem. Nie mam nastroju! Torta nie będzie, impreza odwołana!
Alicja przyjęła wiadomość ze spokojem i przyjęła pilne zamówienie od stałej klientki. Jednak dziś w południe Katarzyna znów zadzwoniła:
— Pogodziliśmy się! Dał mi złotą bransoletkę! Czekam na ciebie o siedemnastej – i z tortem!
— Przecież wszystko odwołałaś… — zmieszała się Alicja.
— Nie czepiaj się! Jesteś cukierniczką – pokaż klasę!
Alicja próbowała wytłumaczyć, iż tortu nie da się zrobić w sześć godzin, ale Katarzyna nie odpuszczała. Zadzwoniła do matki, licząc na wsparcie:
— Tak ci trudno zrobić coś dla rodzonej siostry? — usłyszała w odpowiedzi.
Zrozumiała, iż nie ma na kogo liczyć. Postanowiła wybrnąć z sytuacji: kupiła niewykorzystany tort od mało znanej cukierniczki, Weroniki. Wyglądał przyzwoicie. istotny był gest. Ale Katarzyna gwałtownie odkryła oszustwo.
— Weronika, chodź tu! — krzyknęła w stronę kuchni.
Z głębi mieszkania wyszła wysoka brunetka, którą Alicja od razu rozpoznała.
— To twój tort? — spytała zimno Katarzyna.
— Mój. Kupiła go ode mnie. To ta twoja słynna siostra-cukiernik? — zaśmiała się szyderczo Weronika.
Alicja zastygła w bezruchu. Goście umilkli. Katarzyna, zaciśnięta wargami, zerwała pokrywkę, zamaczała palec w kremie – i cisnęła nim siostrze w twarz.
— Samej go zjedz, ten śmieć! — syknęła. — choćby nie próbowałaś zrobić czegoś swojego. Wynoś się!
Wypchnięto ją za drzwi, a za nią i Weronikę. Ta, odchodząc, głośno zaklęła i pokazała obsceniczny gest.
Na ulicy Alicja ocierała twarz chusteczkami, gdy otworzyła telefon i zobaczyła dziesiątki wiadomości od matki:
— Hańbisz rodzin! Oszukałaś rodzoną siostrę! Nie wstyd ci?
Nie odpowiedziała. Po prostu wyłączyła ekran. Ale to nie koniec.
Nazajutrz w mediach społecznościowych pojawił się post Katarzyny: „Nie ufajcie choćby rodzinie – przyniosła cudzy tort i podszyła się pod swoje dzieło. Hańba”.
Alicja przepłakała pół dnia. A potem – zebrała się w sobie. Nie dla nich. Dla siebie. Tego dnia obiecała: ani jednego tortu więcej dla rodziny. Ani jednego dobrego gestu dla tych, którzy w każdej chwili mogą cię podeptać.
I po raz pierwszy od dawna poczuła ulgę. Bo teraz w jej życiu zostanie tylko to, co naprawdę słodkie. Bez fałszu. Bez obłudy. I bez tych, którzy nazywają się rodziną.
Dziś zrozumiałem jedno: czasem najtrudniej jest odciąć się od ludzi, którzy powinni być nam najbliżsi. Ale czasem to jedyny sposób, by odzyskać siebie.