Doszedłem do terenów dawnej wsi Huczwice i przekonałem się po kilkunastu
minutach poszukiwań, iż zimowity to mogę sobie namalować. Czy zawiodły?
Absolutnie nie, one jak każdy żywy organizm miały swoje wyliczenie i wypadło im
z rachunków, iż jeszcze za wcześnie na zakwitnięcie. Proste?
Wykonałem więc sesję z przyniesionymi maskotkami,
pokontemplowałem chwilę, zszedłem na dół, zamiast zimowitów obfotografowałem
tablicę informacyjną i wdrapałem się na moje ulubione, widokowe miejsce na
przeciwzboczu. Koniec sierpnia – dojrzały owoce dzikiej róży i jak widać
tarnina także.
Było południe, podniósł się upał. To ciekawe: - mijała
dopiero szósta godzina odkąd wylądowałem w Lesku,
a mnie się wydawało (nie po raz pierwszy) iż jestem tu kilka dni. To pewnie z
powodu, iż kocham tę Krainę Nicnierobienia.
Mała dygresja potwierdzająca zasadę, iż wszystko ma proste wyjaśnienie: - skąd mój sentyment do Bieszczadów? Rzecz jest prozaiczna wręcz: - gdzie czuje się dobrze rybak morski? Nad morzem. Gdzie górala
miejsce?
W czasie ostatniego spisu powszechnego w Polsce, na pytanie o narodowość podałem
zgodnie z prawdą Łemko.
Ankieterka zapytała o wyznawaną religię –
powiedziałem, iż jestem wolnomyślicielem, ze wskazaniem na filozofię sufich.
Chwila ciszy, po czym pani orzekła: - to ja wpiszę
„inne”.
- Przewspaniale
się czuję ja, ponieważ azaliż, w tych odludnych klimatach – wyjaśniałem sobie - pogoda dopisuje, nie ma teraz potrzeby iść
do wiaty nad jeziorkiem, tam pewnie są turyści, wolę pobyć tu sam. Może zdecyduję
spać pod gwiazdami? A chwilowo poszukam ocienionego miejsca.