Jakiś czas temu, we wpisie poświęconym
problemom Północnej Macedonii było co nieco o Albańczykach –
czy też może o Kosowarach, Albańczykach z Kosowa –
destabilizujących od jakiegoś czasu sytuację polityczną w tym
kraju. Roszczeniowa postawa przybyszów (to ważne – Albańczycy, zwani Wardarskimi, od
zawsze niemal żyli na terenie dzisiejszej Macedonii; napływ
Kosowarów po wojnie zburzył stan równowagi i naruszył strukturę
etniczną – to niebezpieczne, w Libanie na przykład skończyło
się wojną domową i faktycznym upadkiem tego niegdyś świetnie
prosperującego państwa) sprawiła, iż Macedończycy powoli
przestają się czuć u siebie jak u siebie.
Albańscy bohaterowie w Skopje |
Powoduje to
oczywiście konflikty i destabilizację w tym rejonie Europy, i tak
niezbyt stabilnym. Pod koniec maja AD 2023 byłem świadkiem ruchów
serbskich wojsk – oddziały zmierzały ku granicy z Kosowem;
miejscowi mówią, iż tym razem niepokoje mogą być większe niż
zazwyczaj, a – tu cytuję – "Serbia, Albania i Macedonia nie
są w tym roku dobrą turystyczną destynacją"; osobiście w to
nie wierzę, ale..
Albański cmentarz w Macedonii |
W każdym razie w tej chwili w Macedonii sytuacja
już się uspokoiła – choć zamazane napisy po albańsku na
znakach drogowych świadczą, iż problem istnieje. A i sama Albania,
kiedyś popierająca Kosowarów trochę odpuściła – kandyduje
wraz ze swoim słowiańskim sąsiadem do Unii E***pejskiej (robiąc
głupio) i niepotrzebne im skorumpowane i mafijne państwo jakim jest
Republika Kosowa – choć oczywiście na pewno istnieją zwolennicy
Wielkiej Albanii, pragnący zjednoczyć wszystkich Albańczyków w
jednych granicach (gdyby zaspokoić roszczenia wszystkich bałkańskich
narodów i chcieć spełnić założenia Wielkiej Serbii, Wielkiej
Bułgarii, greckiej Wielkiej Idei, zaspokoić roszczenia Węgrów,
Turków, Chorwatów, Włochów Półwysep Bałkański musiałby być
dwa albo trzy razy większy).
Adrianopol: Edirne - Adrianopoli - Odrin |
Ale zostawmy te geopolityczne
rozważania (choć bez tej wiedzy nie da się zrozumieć Bałkanów
oczywiście) i przejdźmy do Albanii – jednego z najmniej znanych
krajów w Europie.
Jeden z albańskich landszaftów |
Shqiperia – czyli szcziperija, Ziemia Orłów
– ma to wszystko, co i pozostałe bałkańskie kraje: problemy,
piękną przyrodę, góry, zabytki sprzed tysiącleci, stulecia
tureckiej okupacji, krwawą historię, komunistyczny reżym,
załamanie gospodarcze, zróżnicowaną strukturę religijną...
Słowem: bałkańska norma, choć spośród wszystkich poznanych
przeze mnie bałkańskich krain są też ludem najbardziej wolnym. To
znaczy jest Albania Dzikim Krajem. Najlepiej widać to na drogach –
nie ma tu zasad ruchu drogowego, są tylko dobre obyczaje. Taką
ciekawostką dla inostrańca będzie to, iż na skrzyżowaniu
pierwszeństwo ma lepszy samochód. A raczej: lepszy mercedes. Po
upadku najokrutniejszej europejskiej (ZSRS to Azja) dyktatury Envera
Hodży Albańczycy zakochali się w tych solidnych niemieckich
samochodach – i choć dziś jakość wykonania jest już gorsza,
dalej w dużej mierze Albańczycy uważają, iż bez gwizdy nie ma
jazdy.
Droga w Albanii |
Jaki by zresztą ten samochód nie był – musi być
umyty. W Albanii jest chyba najwięcej myjni samochodowych, lavazh,
na jednego mieszkańca. Jest on bowiem symbolem statusu społecznego.
Młody Albańczyk co jakiś czas musi objechać miasto umytym
samochodem (sam oczywiście jest równie zadbany) by nie stracić
pozycji w grupie rówieśniczej – oraz u płci przeciwnej.
Wspomniana płeć przeciwna robi to samo – wystrojone i odmalowane
dziewczęta spacerują po pasażu by być widzianymi i oglądanymi.
Nazywa się ten zwyczaj – prawdopodobnie z włoskiego – żiro, gjiro. W sumie
rozumiem ten zwyczaj – jest taki... Normalny. Biologicznie
ludzki.
No ale jak ktoś już przeżyje jazdę albańskimi
drogami i spotka się z mieszkańcami tego kraju okażą się oni
ciepłymi i serdecznymi ludźmi – jak to na Bałkanach. Mają też
Albańczycy jeszcze jedną cechę – chyba jest to efekt
wielosetletniej tureckiej okupacji i bliskich związków między tymi
narodami – a mianowicie każdy jeden jest dyrektorem. Współpracując
z mieszkańcem Albanii bądź pewien, iż będzie chciał wszystko za
Ciebie zaplanować, a jeżeli się nie zgodzisz albo wykażesz
inicjatywę będzie kręcił nosem albo się obrazi. Musi być po
ichniemu. Jest to niezwykle irytujące, ale ma swoje plusy: taki
dyrektor zorganizuje dosłownie wszystko – ma bowiem znajomych
innych dyrektorów, często nieoficjalnie, a honor mu nie pozwoli dać
plamy.
Jakby tego było mało Albańczycy są dość
zróżnicowani: dwa dialekty, niezbyt zrozumiałe, islam (większość,
a spora część to bektaszyci – czyli muzułmanie pijący
alkohol), prawosławni, katolicy... Wszyscy uważają się za
potomków starożytnych Ilirów i za Albańczyków. Miejscowy poeta
Paszko Vasa tak właśnie podsumował tą albańską różnorodność:
religią Albańczyków jest albańskość.
Centrum Tirany - i albańskość na muralu |
To szczytna idea,
niestety wziął ją na warsztat, i wypaczył, a jakże, miejscowy
komunista Enver Hodża. Najpierw walczył przeciwko królowi Ahmedowi
Zogu I, potem przeciwko okupacyjnym siłom włoskim i niemieckim –
a potem zwrócił się przeciwko własnemu narodowi, tworząc
najbardziej represyjny reżym w Europie. Dyktator wpadł w paranoję
i zabunkrował – dosłownie – cały kraj.
Jeden z tysięcy albańskich bunkrów |
Nakazał też, by
wszyscy Albańczycy wyznawali tylko jedną religię – albańskość
(choć – tu ciekawostka, nazwisko Envera, Hoxha, Hodża to tytuł
nadawany przez osmańskiego sułtana ludziom zaangażowanym w
krzewienie islamu). Za przeżegananie się, choćby ukradkiem, groził
obóz koncentracyjny – a te były nad wyraz okrutne. Hodża
pozamykał też wszystkie albańskie świątynie i meczety. Jak każdy
szanujący się dyktator zbudować chciał dla siebie mauzoleum – w
centrum Tirany powstała więc tajemnicza piramida (obecnie w
remoncie) – ale zwłoki zbrodniarza nigdy tam nie spoczęły.
Tirańska piramida Hoxhy |
Po
– naturalnej – śmierci Hodży władzę w Albanii utrzymała
stara nomenklatura, i dopiero protesty w połowie lat 90-tych oddały
Albanię w ręce Albańczyków (oraz mafii i innych patologii).
Dzisiaj do Albanii wraca normalność (ale ta piękna – pełna
wolności, jak to w Dzikich Krajach; wolność ma swoją cenę,
pamiętajmy; niestety, pęd w stronę Unii E***pejskiej może ją zniszczyć), kraj
otwiera się na zagranicznych gości (dość skorumpowana policja ma
na przykład zakaz zatrzymywania autokarów na obcych blachach) i ma
całkiem sporo do zaoferowania – nie tylko bunkry i pomniki
komunistycznych zbrodniarzy.
Kolekcja zbrodniarzy w centrum Tirany |
Wraca też Albania do swoich
tradycji i korzeni – i do Skanderbega, najsłynniejszego z
Albańczyków. No, a przynajmniej mieszkańców Albanii.
Skanderbeg w Tiranie |