Zielone oczy z przeszłości: tajemnicze spojrzenie, które nie daje o sobie zapomnieć

twojacena.pl 1 godzina temu

Wzrok zielonych oczu z przeszłości

Krzysztof obudził się przed świtem i pomyślał:

Tak dawno się tak nie wyspałem. I gdzie? Na polu, w stogu siana, bez wygody i ciepłej kołdry. Choć po co ona? Lato, ciepło, a siano pachnie i grzeje.

Wstał, rozgarnął siano. Głowa działała normalnie, nie zamartwiał się rozwodem z żoną, nie smucił. Czyżby naprawdę nigdy jej nie pokochał? Zamyślił się.

Czyli te dziesięć lat razem to tylko pozór małżeństwa? Żyliśmy spokojnie, ale dziecka nie mнили. Ania miała córkę, choć, jak mówiła, sama nie wiedziała, kto jest ojcem. Urodziła dla siebie.

Krzysztof zawsze czuł w ich relacji jakąś sztuczność, często się kłócili. Po każdej awanturze w jego pamięci pojawiały się zielonkawe oczy i uśmiech pielęgniarki Ewuni, która pochylała się nad nim w szpitalu, robiła zastrzyki i stawiała kroplówki. Miał wtedy ranę dostał ją podczas służby w Czeczeni.

Siedział w stogu i uśmiechał się, wspominając Ewunię, jej kojtący głos i oczy jak dwa szmaragdy. Miała gęste kasztanowe włosy. Nigdy potem nie spotkał takiego spojrzenia. Wierzył, iż to dzięki niej przetrwał najgorsze chwile.

W dniu wypisu zerwał bukiet polnych kwiatów i poszedł do niej. Chciał zaproponować, by wyjechała z nim. Wiedział, iż to niełatwe, ale musiał spróbować.

Ewy tu nie ma, przenieśli ją do innego szpitala polowego powiedziała pielęgniarka, którą zastał zamiast Ewuni.

A dokąd?

Nie wiem, i nikt panu nie powie. Rozumie pan, gdzie jesteśmy

Rozczarowany, postanowił jej szukać. Ale jak znaleźć kobietę, gdy zna się tylko imię i kolor oczu? Musiał wrócić do domu zdemobilizowali go ze względu na zdrowie. W domu wszystko było po staremu: ojciec pił, matka pracowała i kłóciła się z mężem.

Pewnego dnia odwiedził go wojskowy kolega, Tomek. Przeszedli razem przez piekło, teraz też wracał do cywila.

Hej, Krzysztof! Jak tam? Doszedłeś do siebie? Tomek ściskał go mocno.

Jakoś leci wzruszył ramionami.

Wiesz co? Jedź ze mną do wsi. U was w tej dziurze roboty nie ma Tomek mrugnął. Chyba iż coś albo ktoś cię tu trzyma?

Nikogo. Nie mogę zapomnieć Ewuni.

No tak, wbiła ci się pod skórę. Trzeba szukać, pisać, nie poddawać się.

Krzysztof wyjechał z przyjacielem. Czas mijał. Kupił mały, stary dom, wyremontował go i zamieszkał. Tomek zakochał się i z żoną Kasią wyjechał do miasta powiatowego.

Przepraszam, iż cię tu ściągnąłem, a sam uciekam mówił Tomek. Kto by pomyślał, iż spotkam Kasię? Ale będziemy się widywać.

Spoko, stary Krzysztof się uśmiechnął. Zresztą i u mnie coś wisi w powietrzu. Oświadczyłem się Ani.

Teraz, patrząc na szerokie pola, wrócił myślami do wczorajszej kłótni. Słyszał jeszcze jej słowa:

Nigdy nie znajdziesz takiej jak ja! Kto by cię tak długo znosił? Tylko ja miałam tę cierpliwość! Twoje fanaberie nikogo nie obchodzą. Zresztą mam już normalnego faceta, który mnie kocha.

Fanaberiami nazywała jego zamknięcie w sobie i wspomnienia z wojny. Drażniło ją to, próbowała go wyciągać, kończyło się awanturami. Nie rozumiał, dlaczego tak ją to denerwuje, skoro nigdy nie opowiadał jej o przeszłości.

Wczoraj w końcu powiedziała to, o czym już wiedział. Wysłuchał w milczeniu, spakował rzeczy i wyszedł. Za nim leciały przekleństwa.

Dziwne. Myślałem, iż będę wrzeszczał, oskarżał. A jestem spokojny. Wręcz czuję ulgę.

Postanowił rano jechać do Tomka. Wyszedł za wieś, zrobił się zmierzch. Skręcił na pole, gdzie stały stogi świeżego siana. Przenocuje tu, a rano ruszy do miasta. Tomek go wesprze prawdziwy przyjaciel.

Koniec pomyślał z ulgą. Nie trzeba już udawać. Od dawna wiedział, iż Ania romansuje z urzędnikiem, który przyjeżdżał do wsi budować nowe obory.

Pierwszy raz od pół roku poczuł lekkość, jakby spadł mu z pleców kamien. Wgramolił się do stogu.

Jutro będzie jutro, dziś trzeba odpocząć. Tomek pomoże, jak zawsze.

Położył torbę pod głowę, ale sen nie przychodził. Na niebie pojawiły się gwiazdy, a w jego głowie wspomnienia. Rana, którą uratowali w szpitalu, czasem drgała i bolała. Starat się myśleć o czymś innym.

Przypomniał sobie, jak poznał Anię. Wesoła, energiczna kobieta, trzy lata starsza, dała mu nadzieję, iż życie toczy się dalej. Nie pytał o jej przeszłość, o ojca córki. Uwierzył, iż będą razem na zawsze.

Ale widocznie zawiódł jej oczekiwania. Coraz częściej wytykała mu jego fanaberie chwile, gdy chciał być sam ze swoimi wojennymi wspomnieniami.

Myśli wirowały, aż w końcu zasnął. Bez snów, może od świeżego powietrza i zapachu siana. Obudził się, znów widząc przed sobą zielone oczy Ewuni. Nigdy o niej nie zapomniał.

No dobra, czas w drogę powiedział sobie i wydostał się ze stogu.

Dotarł do przystanku, wsiadł do autobusu. W mieście kupił butelkę wina i czekoladki dla Kasi. Z Tomkiem nigdy nie pili mocnych trunków wystarczyło lekkie wino.

Zadzwonił do ich drzwi. Otworzył Tomek, poprawiając dres.

Stary! No nie wierzę! Wchodź! Ściskał go serdecznie.

Krzysztof spojrzał za drzwi.

Sam jesteś?

Milczenie mówiło wszystko.

No dobra, chodź do kuchni, śniadanie stoi. Kasia, zobacz, kto przyszedł! Z korytarza wybiegł ich siedmioletni synek, Wojtuś, i wskoczył Krzysztofowi na ręce.

Dobrze, gdy ktoś się cieszy na twój widok pomyślał.

Siedzieli w kuchni, wspominając przeszłość. Krzysztof wyjął wino, Wojtusiowi czekoladę, a Kasi pudełko pralinek. Dop

Idź do oryginalnego materiału