Zerwane więzi z córką: cień przeszłości

newsempire24.com 2 dni temu

Minęły już dwa lata, odkąd Barbara Nowak nie rozmawia ze swoją córką Katarzyną. Rok temu, bez żadnego powodu, Kasia przestała odbierać telefony. Wymieniła zamki w swoim mieszkaniu w małym miasteczku nad Wisłą i wyraźnie dała do zrozumienia, iż nie chce widywać matki w swoim domu. Barbara do dziś nie może pogodzić się z tym zerwaniem, a serce ściska jej się z bólu przy każdym wspomnieniu o córce.

„Już dwa lata się nie widzimy” – wzdycha Barbara, a jej głos drży od tłumionych emocji. „Kasia żyje swoim życiem: wrzuca zdjęcia do internetu, spotyka się z przyjaciółmi. Ale dla mnie – ani słowa. Jest dorosłą kobietą, ma trzyletnią córeczkę i męża, mieszkają we własnym mieszkaniu. Zawsze byłam surowa – wobec siebie i innych, wobec Kasi też. Uważam, iż rodzic musi wymagać. Chciałam, aby dobrze się uczyła, pomagała w domu, dbała o siebie.”

Barbara nie zmieniła swoich zasad, choćby gdy córka założyła rodzinę. Regularnie ją odwiedzała, ale każda wizyta zamieniała się w próbę cierpliwości. „Jak można żyć w takim bałaganie?” – oburzała się, przekładając rzeczy w szafach, jakby Kasia znów miała dziesięć lat. Zwracała uwagę na brudne naczynia, krytykowała brak troski o dziecko i nie wahała się oceniać zięcia: „Marek do niczego się nie nadaje, ciągle bez grosza przy duszy!” Barbara wierzyła, iż tylko ona może powiedzieć córce prawdę, choćby jeżeli ta bolała.

Rok temu wszystko się zmieniło. „Zadzwoniłam do Kasi jak zwykle” – wspomina Barbara, a jej oczy cieremnieją od urazy. „Wspomniałam, iż córka mojej siostrzenicy już czyta, choć ma zaledwie cztery lata. Kasia nagle wybuchnęła: »Po co porównujesz dzieci?« Zdziwiłam się – jak można ich nie porównywać, skoro różnica jest aż tak widoczna? To była nasza ostatnia rozmowa.” niedługo Barbara dowiedziała się, iż córka wymieniła zamki i zabroniła jej wstępu do swojego domu. „Myślałam, iż to tylko kaprys” – mówi. „Sądziłam, iż Kasia opamięta się i przyjdzie z przeprosinami. Ale nie przyszła.”

Miesiące mijały, a milczenie córki stawało się coraz bardziej przygniatające. Pod koniec lipca Barbara obchodziła urodziny. Czekała na telefon od Kasi, ale ten milczał. „Własnej matki nie pozdrowić!” – wykrzykuje ze zgorzknieniem. Następnego dnia nie wytrzymała i zadzwoniła z obcego numeru. „Powiedziałam jej: jeżeli nie chcesz ze mną rozmawiać, zwróć moje mieszkanie!” – wspomina, a głos jej drży od gniewu.

Sprawa jest taka: sześć lat temu, przed ślubem Kasi, Barbara przepisała na nią swoje mieszkanie. „Marek, jej mąż, zarabiał grosze” – tłumaczy. „Chciałam pomóc młodym, miałam taką możliwość. Ale skoro mnie odtrąciła, niech szuka innego dachu nad głową!” Kasia odpowiedziała ostro: mieszkanie należy do niej, dokumenty są w porządku, i nikt nie ma prawa jej stamtąd wyrzucać. „Oświadczyła, iż to jej dom i nie mam prawa nic żądać” – oburza się Barbara. „Gdzie tu sprawiedliwość?”

Barbara jest przekonana, iż postąpiła słusznie. „Skoro taka niezależna, niech to udowodni!” – mówi z wyzwaniem. „Niech znajdzie sobie nowe miejsce, skoro nie szanuje matki.” Ale głęboko w sercu wciąż żyje ból. Wspomina, jak wychowywała Kasię, uczyła ją siły, marzyła o bliskości z córką. „Chciałam tylko jej dobra” – szepcze, a oczy wypełniają się łzami. „Dlaczego mnie odrzuciła?”

Kasia ze swojej strony milczy. Może zmęczyły ją nieustanne uwagi i kontrola matki. Może po prostu chciała chronić swoją rodzinę przed ingerencją, którą postrzegała jako uciśnienie. Ale Barbara nie potrafi zaakceptować takiego zakończenia. Czeka, aż córka zrobi pierwszy krok, ale z każdym dniem nadzieja blednie niczym poranna mgła nad rzeką.

Idź do oryginalnego materiału