Tarchalice są niewielką wsią dolnośląską, położoną na prawym brzegu Odry, a konkretniej nad jej starorzeczem. Teraz to cicha osada, o której kilka słychać w wielkim świecie, ale nie zawsze tak było. W II wieku przed naszą erą w miejscowości tej istniał liczący się ośrodek hutniczy, w którym wytapiano żelazo potrzebne do walki z Republiką Rzymską.
Tarchalice nad Odrą
Przy starym korycie rzeki z ziemi wystają żużlowe pnie, które są niewątpliwie pozostałościami po wytopie tego metalu. Z żelaza wyrabiano miecze, którymi uzbrajano armie.
Miejsce to jest dobrze oznaczone i stanowi nie lada atrakcję dla miłośników historii. Stamtąd starożytność przemawia w wyjątkowo namacalny i wyraźny sposób.
Piece dymarkowe
Tarchalice zowią Żelazną Wsią, co jest całkiem zasadne, choć historia ta jest bardzo odległa. Nie można jednak nie wspominać jej, skoro tuż przy brzegu starorzecza znajdujemy tak wyraźne ślady po tych dziejach. Produkowano tam żelazo z rudy darniowej dwieście lat przed naszą erą! Żużle, które do dziś opowiadają tamtą historię, są pozostałościami po piecach zwanych dymarkami. Naukowcy lokują je na osi czasu w okresie kultury przeworskiej. Tarchalice nad Odrą są więc niesamowitym i cennym stanowiskiem archeologicznym.
Proces wyrobu żelaza
Dzisiejsza produkcja żelaza bardzo różni się od tej sprzed ponad dwóch tysięcy lat. Proces ten przebiegał bezpośrednio w piecu dymarkowym, gdzie powstawał metal, który można było niemal od razu kształtować w kuźni.
Ten prymitywny sposób sprawdzał się przez setki lat, o czym zaświadcza historia, która pełna jest nigdy niekończących się wojen na świecie. Tarchalice nad Odrą nie są jedynym miejscem, gdzie ongiś znajdowały się dymarki. Przy rzece jest więcej podobnych, starożytnych ośrodków hutniczych, choćby w okolicach Brzegu Dolnego czy Budkowa. Lokalizuje się te stanowiska tam, gdzie był dostęp do rudy darniowej, ale nie tylko, ponieważ w procesie produkcji żelaza istotną rolę odgrywała również woda, którą wykorzystywano do zakończenia procesu metalurgicznego. Innymi słowy, była ona potrzeba do zalania pieca hutniczego. Dlatego też dymarki powstawały przy rzece.
Tarchalice nad Odrą mają najlepiej wyeksponowane stanowisko po dawnych piecach dymarskich nad Odrą.
Militarny Szlak Odry
Odra od zawsze stanowiła wyzwanie dla wszystkich armii poruszających się po Europie Środkowej podczas wojen. Była więc albo przeszkodą, którą należało pokonać, albo linią obrony. Pozostałością po tych dziejach są najróżniejsze obiekty militarne, lokalizowane przy tej rzece.
Po drugiej stronie rzeki
Warto wiedzieć, iż dokładnie naprzeciwko stanowiska archeologicznego przy starorzeczu w Tarchalicach, po drugiej stronie rzeki zlokalizowana jest niemniej interesująca miejscowość — to Dziewin.
Choć Dziewin i Tarchalice w linii prostej dzieli zaledwie dwa kilometry, to aby tam dotrzeć, trzeba dojechać albo do Ścinawy, albo do Lubiąża, żeby przekroczyć mosty na Odrze. Inaczej się nie da. Długości tych tras rekompensuje bliskość rzeki, a przy niej — wspaniałe plenery, dzikość okolicy, zabytkowe obiekty i wiele innych atrakcji, które prawdziwie mogą zaskoczyć wędrowca, zwłaszcza kiedy znajdzie się tam po raz pierwszy.
Tarchalice nad Odrą — Stary cmentarz w lesie
Ten stary, poniemiecki cmentarz jest opuszczony od wielu lat. Znajduje się w lesie, dwieście metrów na północ od zlokalizowanych pni żużlowych. Pomimo tego, iż nekropolia zaznaczona jest na mapie Google, nie tak łatwo ją znaleźć w tych gęstych, nadodrzańskich kniejach. Najbardziej problematyczne w poszukiwaniach jest to, iż miejsce zostało konkretnie zdewastowane, a więc bardzo trudno namierzyć je wzrokiem wśród gęsto rosnących drzew, tym bardziej latem. Nie jest to też żadna legalna atrakcja turystyczna, więc nikt nie znajdzie tam drogowskazu. Czasami co najwyżej wspomina się o tym, iż w pobliżu starożytnego ośrodka hutniczego znajduje się cmentarz leśny, ale nikt na tym obiekcie szczególnie się nie skupia.
Poniemiecka nekropolia
Odwiedzanie podobnych miejsc pamięci jest ryzykowne, ponieważ pod dywanami liści i gałęzi mogą znajdować się otwarte groby, których nie widać na pierwszy rzut oka. Nietrudno jest więc w podobnych okolicznościach wpaść za życia do takiej mogiły. Na cmentarzu tym nie pozostało zbyt wiele pamiątek z przeszłości, jednak przez cały czas można odczytać z płyt grobowych kilka nazwisk. Są tam również resztki jakiegoś większego pomnika. Wszyscy, których pochowano w tej ziemi to niemieccy mieszkańcy Tachlalic.
Mogiły wyglądają dość ponuro w takiej odsłonie. Las jest tam gęsty i ciemny, a groby zdewastowane. Jedynymi w miarę dobrze widocznymi z daleka punktami są słupy dawnej bramy wjazdowej. Ona sama zniknęła już dawno temu, ale pozostałości po niej realizowane są do dziś.
Tarchalice nad Odrą. W lesie blisko rzeki
To wspaniałe, dzikie tereny pełne zieleni. Można podglądać tam naturę, wsłuchiwać się w jej dźwięki i choćby spotkać dzikiego zwierza.
Stary cmentarz ewangelicki nie jest jednak dobrym powodem do wędrowania po tych ostępach. o ile już ktoś trafi na ten obiekt, najlepiej przyglądać mu się jedynie z daleka i nie wchodzić między grobowce.
Warto na wyprawy do lasu wybierać się w towarzystwie. To zmniejsza ryzyko niebezpieczeństwa. W sytuacji, kiedy jednak ktoś decyduje się na samotną wycieczkę, powinien zostawić swoim bliskim rzetelne informacje o celu swojej podróży i nie zmieniać planów w terenie.
Jak widać, ten fragment brzegu tej pięknej rzeki jest niezwykle treściwy historycznie. Coraz więcej osób docenia tereny w pobliżu Odry, jako iż pozwalają one podróżować z pomysłem i … zatrzymywać się w drodze na biwak :)
Ziemia umarłych
W niemal każdej wsi dolnośląskiej znajdują się pozostałości po starych, ewangelickich cmentarzach. Nekropolie organizowano z dala od ludzkich osad. Na lekkich wypiętrzeniach albo w lasach. Tak jak w Tarchalicach.
Głównie te właśnie okoliczności sprawiały, iż miejsca pamięci zmarłych w czasach powojennych były bezkarnie dewastowane i przekopywane. Nikt nie widział cmentarnych hien. W mogiłach szukano cennych przedmiotów. Biżuterii, złotych zębów. Nierzadko też granity z grobowców wykorzystywano wtórnie.
Jest w tym jakiś smutek, który daje do myślenia. Każda historia, która wydarzyła się w przeszłości, nosi w sobie przemijanie. Jednak nie wszystkie one są ponure. Stanowisko archeologiczne nad starorzeczem, gdzie przez cały czas stoją żużlowe pnie, jest interesujące i wzbudza wiele zainteresowania, a stary cmentarz w lesie to miejsce, którego raczej się unika. To żadna atrakcja turystyczna, jedynie smutna ziemia umarłych, gdzie niebezpiecznie jest się zapuszczać…
Czy wiecie drodzy Czytelnicy/Czytelniczki, iż autorki bloga Nieustanne Wędrowanie są również autorkami książek? Poniżej znajdziecie więcej informacji na ten temat. Zapraszamy do naszego sklepu internetowego :) Tam czekają na Was te publikacje.
Artykuł zawiera autoreklamę