Paulinę poznałam w Liceum. Ona dopiero rozpoczynała tam naukę, ja już byłam prawie na półmetku. Złączył nas taniec - pierwsza pasja, którą obie wtedy dzieliłyśmy. Zostałyśmy wybrane do wykonania pokazowego tanga podczas uroczystości na szkolnej auli podczas Dnia Nauczyciela. Wspólne próby i szkolenie naszych partnerów dało nam wiele okazji do poznania się. Od razu się polubiłyśmy, ale nie było w tym nic dziwnego - nadawałyśmy na tych samych falach. Krótko potem okazało się też, iż obie uwielbiamy j. angielski, zdjęcia, a także konie! Świetny kontakt utrzymywał się przez całe LO. Pierwszą sesję wykonałam jej kupę lat temu, jeszcze jako totalny amator. Wybrałyśmy się wtedy nad pobliskie jezioro z autem pełnym ciuchów i butów. Pamiętam to jak wczoraj! Kupa zabawy, śmiechu i pamiętnych ujęć. Potem? Po skończeniu Liceum każda poszła w swoją stronę (ale jakże podobną!) z masą cudownych wspomnień. Teraz spotkałyśmy się ponownie, również na sesji zdjęciowej, ze mną już jako fotografem z własną firmą, aby uwiecznić najważniejszy okres w życiu Pauli i... Marcina. Sesja ślubna!
Przerwa w znajomości kilka zmieniła. Po prostu od zawsze super się dogadywałyśmy, a to dlatego, iż łączyły i przez cały czas łączą nas te same zainteresowania. Taniec to był tylko początek. W tym samym niemalże momencie zaprzestałyśmy taneczne kariery, a rozpoczęłyśmy przygodę z filologią angielską. Paula już z nią pozostała do końca i teraz jako dumna Pani magister, straszy dzieci w szkole! Żart, rzecz jasna, bo Paulina to jedna z najsympatyczniejszych osób jakie poznałam. A na dodatek - najpiękniejsza nauczycielka języka angielskiego EVER!
Na wieść o ślubie Pauliny i Marcina bardzo się ucieszyłam i kibicowałam im z całego serducha. Jakże miło się zaskoczyłam, kiedy na początku tego roku otrzymałam tajemniczego SMSa zapoczątkowanego "Hej, tu Paulina X, pamiętasz mnie jeszcze?". Jakże miałabym nie pamiętać! Umówiłyśmy się wtedy na sesję plenerową, ślubną, co dodatkowo uradowało mnie niesamowicie. Super, iż to o mnie wtedy pomyślała! A sesji wyczekiwałam z niecierpliwością!
Nie zdziwił mnie fakt, iż Paulinie zamarzyły się zdjęcia z końmi. Ja sama o takich marzę! Obie kochamy konie, z tym, iż Paula regularnie jeździ konno i odwiedza je znacznie częściej. To jednak kolejna nasza wspólna pasja! Byłam pewna, iż zdjęcia w stadninie będą cudowną pamiątką. Dodatkowo i dla mnie ogromną frajdą, bo praca ze zwierzakami (choć trudna!) jest naprawdę przyjemna. Tak się złożyło, iż oba konie były doprawdy grzeczne i wytrzymały w spokoju aż do końca sesji! Wow!
Urocza para, nieprawdaż? Po prostu wyglądają razem bosko! A pracowało nam się rewelacyjnie. Spędziliśmy kilka godzin w ukochanej stadninie młodej pary, gdzie okolica i konie zrobiły na nas ogromne wrażenie. Sympatyczni ludzie, piękne zwierzęta, udana pogoda - czego chcieć więcej?
Zależało mi na naturalnych, niepozowanych kadrach. Na uchwyceniu ich miłości, szczęścia, ale też więzi między nimi, a końmi. Dodatkowo, aby w swoim stylu dodać trochę magii, starałam się wykorzystywać każdy promień słońca i interesujące niebo. Nie obyło się również bez reportażowych ujęć podczas jazd, końskich kopyt czy detali, które uwielbiam!
Miałam tu duże pole do popisu. Jest i boho styl, zachody słońca, czerń i biel, lekka sepia, ale także ukochane pastelowe odcienie. To zdecydowanie jedna z moich ulubionych sesji. Nie wykonuję plenerów zbyt często, bo moja wiodąca aktualnie dziedzina to zdecydowanie fotografia produktowa. Jednak dla odmiany takie sesje to czysta przyjemność i przede wszystkim cudowne kadry do kolekcji! Dajcie znać, czy sesja wpadła w Wasze gusta i co o niej sądzicie? :)
PS. Na koniec chyba moje ulubione ujęcie - bajka!