Zdrada
Piotr uniósł dłoń na pożegnanie:
No więc, Kinga, lecę! Przeleję mamie pieniądze, nie martw się.
Drzwi zatrzasnęły się za nim, a Kinga ciężko opadła na stołek, nagle zalewając się łzami.
Mamo, co się stało? w kuchni pojawił się syn. Dlaczego płaczesz?
Nic wstydziła się swojej słabości. Nic strasznego, synku, tylko zły humor mnie dopadł i tęsknię za chłopakami. Janek i Krysia są u babci.
Nie zaprzeczył stanowczo Dominik. Ze złego humoru nie płacze się tak, a z braćmi rozmawiasz codziennie. Nie jestem już mały, mamo, coś tam rozumiem.
Kinga spojrzała na szesnastoletniego syna, który już ją przerastał wzrostem, i niespodziewanie wyznała na głos to, czego bała się przyznać choćby przed sobą:
Wydaje mi się, iż tata niedługo nas zostawi dodała, widząc jego pytające spojrzenie. Oszukuje mnie. Już prawie pół roku
Dominik nie wiedział, jak zareagować. Myślał, iż mama pokłóciła się w pracy albo z koleżanką. A tu tata?! Jak to możliwe? Chłopak poczuł narastającą złość, a matka to zauważyła:
Dominiku, nie trzeba. To sprawy dorosłych, sam kiedyś zrozumiesz. Tata jest dobry, ale serca nie przywiążesz.
Mówiąc to, Kinga sama nie wierzyła własnym słowom. Chciało jej się krzyczeć, tłuc przedmioty, ale zamiast tego próbowała wmówić starszemu synowi, by wybaczył i zrozumiał ojca! Mimo to chłopak zaciął pięści:
Niech idzie, przeżyjemy bez niego! Po co nam krzywoprzysiężca w domu?
Synu, mówisz, iż nie jesteś mały, a zachowujesz się jak dziecko. Wszyscy ludzie mają prawo do błędów, prawda? Twój tata zrozumie, iż to tylko przelotna fascynacja, a jego prawdziwą rodziną zawsze byliśmy my
Mamo dojrzały Dominik nagle się wzruszył. Dlaczego to zrobił? Nie będę mógł go już szanować jak dawniej!
Wszystko się ułoży, synu Kinga pogłaskała jego dłoń. Tylko nie mów braciom, dobrze?
Ty też nie Dominik otarł łzy. Nie chcemy przecież, by ich wiara w silnego, nieomylnego brata zachwiała się.
Kinga spojrzała na zegarek:
Nie spieszysz się na trening?
Dominik zerwał się:
O cholera, spóźnię się!
Pozostawiona sama, Kinga zamyśliła się. Po rozmowie z synem jeszcze trzymała zimną krew, ale teraz, w samotności, poczuła się zraniona i znów zaczęła płakać:
Jak on mógł zdradzić wszystko, co mieliśmy?
Gdy poznali się z Piotrem, był nieodpowiedzialnym duszą towarzystwa, otoczonym dziewczętami, które nazywał ptaszkami. Gdy Kinga oświadczyła, iż nie zamierza być kolejnym ptaszkiem, Piotr odparł poważnie:
Dlaczego kolejnym? Tylko jedną, jedyną na całe życie.
I uwierzyła, głupia Przez te 17 wspólnych lat myślała, iż ma szczęście! A on? Mimo trójki dzieci, wszystkiego, co przeszli w zdrowiu i w chorobie, i tak ją zdradził.
Wszystko zaczęło się pół roku temu. A może wcześniej, tylko nie zauważyła? Ale nie, raczej Pół roku temu zaproszono ich na ślub siostrzeńca Piotra, Jasia. Kinga nie mogła jechać, ale męża wyprawiła, mówiąc, iż nie wolno odmówić. Piotr niby się opierał, ale przecież siostra by się obraziła Kinga później oglądała zdjęcia z wesela w sieci i zauważyła, iż jakaś dziewczyna ciągle lgnie do Piotra! Wtedy coś ją ukłuło, choćby wspomniała o niej, ale mąż, rozkojarzony, odparł:
Co? Jaka dziewczyna? A, to pewnie koleżanka panny młodej. Nie wiem, czemu się tak kręci, ale przysięgam, Kinga! Czyżbym cię zazdrościł? Zaśmiał się. Zazdrościsz! A ona wcale nie w moim typie!
Uwierzyła mu, bo dziewczyna faktycznie nie była w jego typie, przecież wiedziała! Ale tydzień później zaczęły się dziwne telefony, milczenie w słuchawce. Kinga poskarżyła się mężowi:
Wiesz, dzwonią, milczą, wzdychają. Pewnie znowu jakieś ptaszki Dominika!
Po tej rozmowie telefony ustały, ale Kinga nie połączyła tego faktu z ich rozmową. Zrozumiała to znacznie później gdy Piotr, miłośnik dżinsów i swetrów, nagle zaczął nosić garnitury, koszule i krawaty, nie mówiąc już o zmianie taniej wody kolońskiej na markowe perfumy. A do tego pojawiły się ciągłe spóźnienia w pracy Gdy Kinga spytała, o co chodzi, mąż bez wahania odparł:
Mamy strategiczny projekt, Kinga! Nie wiem, jak długo potrwa, ale potem! Zamknął oczy z błyskiem w oku. Potem będziemy mieli wszystko! Wypoczynek, gdzie zechcesz, kupimy ci ten futrzany płaszcz, a Dominikowi hulajnogę elektryczną albo choćby quad. Wytrzymam, co?
Od tego dnia Piotr nie tylko spóźniał się z pracy, ale czasem znikał choćby w weekendy. Zbierze się na grzyby, zadzwoni telefon i winny wzrok:
Kinga, wzywają do pracy. Czas nagli, no i
Kinga chciała znaleźć tę dziewczynę ze zdjęć, złapać za włosy, podrapać twarz, ale by uniknąć pokusy, choćby nie próbowała dowiedzieć się, jak ma na imię.
Pół roku takiego życia prawie zamieniło Kingę w neurotyczkę. Wśród ludzi i przy dzieciach jeszcze się trzymała, ale sama pozwalała sobie na rozpacz. Dziś, po rozmowie z synem, postanowiła stanowczo:
Musimy porozmawiać. Trzeba coś zrobić, by Dominik nie zaczął nienawidzić ojca!
Lecz mąż ją uprzedził. Piotr zadzwonił i zaprosił ją do restauracji:
Kinga, musimy pogadać. Lepiej, żeby dzieci nie słyszały.
Kinga uśmiechnęła się smutno: nie chce skandalu, bo wie, iż publicznie nigdy sobie na to nie pozwoli.
Najpierw chciała iść w codziennych ciuchach po co się stroić? Potem rozważała, czy nie pojawić się prosto z ogródka, by było mu wstyd! ale półtorej godziny przed wyjściem zmieniła zdanie:
Muszę być piękna jak nigdy! Niech zobaczy, co traci!
Taksówkarz obserwował ją w lusterku. Gdy wysiadała, niespodziewanie powiedział:
Taka pięk












