Zdesperowana zgodziła się poślubić syna bogacza, który nie mógł chodzić… A miesiąc później zauważyła…

newsempire24.com 6 dni temu

Z desperacji zgodziła się wyjść za syna bogacza, który nie mógł chodzić A miesiąc później zauważyła

Żartujesz sobie powiedziała Weronika, szeroko otwierając oczy na widok Krzysztofa Nowaka.

Potrząsnął głową.
Nie żartuję. Ale dam ci czas do namysłu. Bo oferta rzeczywiście nie jest zwyczajna. Mogę się choćby domyślić, o czym teraz myślisz. Zastanów się, przemyśl wszystko dobrze wrócę za tydzień.

Wera patrzyła, jak odchodzi, w głowie miałam chaos. Słowa, które przed chwilą wypowiedział, nie chciały się w niej ułożyć.

Znała Krzysztofa Nowaka od trzech lat. Był właścicielem sieci stacji benzynowych i kilku innych firm. Wera pracowała dorywczo jako sprzątaczka na jednej z nich. Zawsze witał się z pracownikami uprzejmie, rozmawiał ciepło. Ogólnie dobry człowiek.

Płacili na stacji przyzwoicie, więc brak chętnych do pracy nie groził. Dwa miesiące wcześniej, kiedy skończyła sprzątać, siedziała na zewnątrz zmiana miała się ku końcowi, miała chwilę wolnego.

Nagle drzwi serwisowe otworzyły się i pojawił się Krzysztof.
Można się przysiąść?
Wera zerwała się na równe nogi.
Oczywiście po co choćby pyta?
Po co się zrywasz? Siadaj, nie gryzę. Ładny dzień.
Uśmiechnęła się i znów usiadła.
Tak, wiosną zawsze wydaje się, iż pogoda jest idealna.
Bo wszyscy mają już dość zimy.
Może masz rację.
Chciałem zapytać: dlaczego pracujesz jako sprzątaczka? Agata proponowała ci przejście na kasjerkę, prawda? Lepsza płaca, lżejsza praca.
Chętnie. Ale grafika nie pasuje córka jest mała i często choruje. Jak jest zdrowa, to sąsiadka może ją pilnować. Ale jak coś się dzieje, muszę być sama. Więc z Agatą wymieniamy się zmianami w razie potrzeby. Zawsze pomaga.
Rozumiem Co jest z dziewczynką?
Och, nie pytaj Lekarze nic konkretnego nie mówią. Ma ataki dusi się, wpada w panikę, różne rzeczy. A poważne badania to tylko prywatnie. Mówią, żeby czekać, może wyrośnie. Tylko ja nie mogę tak po prostu czekać
Trzymaj się. Wszystko będzie dobrze.

Wera podziękowała. Tego wieczoru dowiedziała się, iż Krzysztof wystawił jej premię bez wyjaśnień, po prostu wręczył.

Potem go nie widziała. A teraz, dziś, pojawił się w jej domu.
Kiedy Wera go zobaczyła, serce prawie stanęło. A kiedy usłyszała jego propozycję zrobiło się jeszcze gorzej.

Krzysztof miał syna Darka, prawie trzydziestkę. Siedem z tych lat spędził na wózku po wypadku. Lekarze zrobili, co mogli, ale nigdy nie stanął na nogi. Depresja, wycofanie, prawie całkowita odmowa rozmowy choćby z ojcem.

Więc Krzysztof wpadł na pomysł: ożenić syna. Naprawdę. Żeby znów miał cel, chęć do życia, do walki. Nie był pewien, czy to zadziała, ale postanowił spróbować. I wydało mu się, iż Wera jest idealną osobą do tej roli.

Wera, będziesz w pełni zabezpieczona. Dostaniesz wszystko. Twoja córka przejdzie wszystkie badania, dostanie potrzebne leczenie. Proponuję ci roczny kontrakt. Po roku odejdziesz bez względu na wszystko. jeżeli Darek się poprawi wspaniale. jeżeli nie sowicie ci wynagrodzę.

Wera nie mogła wydusić słowa ogarnęło ją oburzenie.
Jakby czytał w jej myślach, Krzysztof powiedział cicho:
Wera, proszę, pomóż mi. To obopólna korzyść. Nie jestem choćby pewien, czy mój syn cię dotknie. A tobie będzie łatwiej będziesz szanowana, oficjalnie zamężna. Wyobraź sobie, iż wyszłaś nie z miłości, ale z przyczyn. Proszę tylko: ani słowa nikomu o naszej rozmowie.

Czekaj, Krzysztofie A twój Darek zgadza się?
Mężczyzna uśmiechnął się smutno.
Mówi, iż mu wszystko jedno. Powiem mu, iż mam problemy z biznesem, ze zdrowiem Najważniejsze, iż będzie żonaty. Porządnie. Zawsze mi ufał. Więc to jest kłamstwo w dobrym celu.

Krzysztof wyszedł, a Wera długo siedziała w osłupieniu. W środku kipiało z oburzenia. Ale jego proste, szczere słowa nieco złagodziły propozycję.

A jeżeli o tym pomyśleć Czego by nie zrobiła dla małej Zosi?
Czegokolwiek.

A on? Też był ojcem. Też kochał swojego syna.

Jeszcze nie skończyła zmiany, gdy zadzwonił telefon:
Werusiu, szybko! Zosia ma atak! Silny!
Już jadę! Wzywaj karetkę!

Dotarła, gdy karetka właśnie podjeżdżała pod bramę.
Gdzie byłaś, matko? zapytał lekarz surowo.
W pracy
Atak rzeczywiście był ciężki.
Może do szpitala? zapytała Wera nieśmiało.
Lekarz, który był tu pierwszy raz, machnął zmęczoną ręką.
Po co? Tam nie pomogą. Tylko dziecko zdenerwują. Naprawdę powinnaś jechać do Warszawy do dobrej kliniki, prawdziwych specjalistów.

Czterdzieści minut później lekarze odjechali.
Wera sięgnęła po telefon i wybrała numer Krzysztofa.
Zgadzam się. Zosia miała kolejny atak.

Następnego dnia wyjeżdżali.
Krzysztof sam po nich przyjechał w towarzystwie młodego, ogolonego mężczyzny.
Wera, zabierz tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Resztę kupimy.
Skinęła głową.
Zosia z ciekawością przyglądała się samochodowi dużemu i błyszczącemu.
Krzysztof przykucnął przed nią.
Podoba ci się?
Bardzo!
Chcesz usiąść z przodu? Wtedy wszystko zobaczysz.
Mogę? Naprawdę chcę!
Dziewczynka spojrzała na matkę.
Jak policja zobaczy, dostaniemy mandat powiedziała Wera stanowczo.
Krzysztof roześmiał się i otworzył drzwi.
Wskakuj, Zosiu! A jak ktoś będzie chciał mandat to my im wystawimy!

Im bliżej domu, tym bardziej Wera się denerwowała.
Boże, dlaczego się zgodziłam? A jeżeli jest dziwny, agresywny?
Krzysztof zauważył jej niepokój.

Wera, uspokój się. Do ślubu cały tydzień. Możesz w każdej chwili się rozmyślić. I Darek to dob

Idź do oryginalnego materiału