Zbyt długi powrót do domu.

twojacena.pl 1 godzina temu

Kinga spieszyła się do domu. Już była dziesiąta wieczorem, miała ochotę jak najszybciej dotrzeć na miejsce, zjeść kolację i położyć się spać. Była wykończona po całym dniu. Mąż już wrócił, kolacja gotowa, syn nakarmiony.

Kinga pracowała w małym salonie fryzjerskim i tego dnia miała dyżur. Posprzątała wszystko po pracy, włączyła alarm, zamknęła drzwi – no i się spóźniła.

Droga do domu wiodła przez malutki skwerek. Zwykle było tam spokojnie i cicho. W dzień na ławkach siedziały starsze panie, a wieczorem nikogo nie było, a i światło się paliło – nie było się czego bać.

Ale tego dnia jedna z ławek nie była pusta. Przytuleni do siebie siedzieli tam dzieciak – chłopiec około 9-10 lat i może pięcioletnia dziewczynka. Kinga zwolniła kroku i podeszła do nich.

— Co tam robicie? Jest już późno! Powinniście iść do domu!

Chłopiec spojrzał na nią uważnie, pogładził dziewczynkę po głowie i mocniej przytulił.

— Nie mamy dokąd iść. Wywalił nas ojczym.

— A mama?

— Z nim. Pijana.

Kinga nie zastanawiała się długo.

— Wstawajcie, pójdziecie ze mną. Jutro się tym zajmiemy.

Dzieci niepewnie wstały. Kinga wzięła dziewczynkę za rękę, a drugą podała chłopcu.

I tak przyprowadziła ich do domu. Wytłumaczyła wszystko mężowi i 12-letniemu synkowi. Znając jej dobre serce, nie protestowali, tylko pokazali dzieciom, gdzie się umyć, i posadzili przy stole. Głodne maluchy nieśmiało, ale z apetytem zjadły wszystko, co im podano.

Potem Kinga wyskoczyła do sąsiadki, której córka chodziła do pierwszej klasy, i poprosiła o jakieś ubranka dla dziewczynki. Okazało się, iż ubrań było pod dostatkiem – w końcu każda rodzina ma mnóstwo rzeczy po wyrośniętych dzieciach.

Kinga wykąpała Marysię – tak miała na imię dziewczynka – i ubrała w czyste ubrania. Chłopiec, Antoś, umył się sam i też dostał czyste rzeczy po ich synu.

Położyła ich razem w salonie na kanapie, bo Marysia ani na chwilę nie odstępowała brata, a on raz po raz ją przytulał.

Zmęczone i najedzone dzieci gwałtownie zasnęły na czystej pościeli. Kinga odesłała syna do łóżka, a z mężem jeszcze długo szeptem dyskutowali, co dalej robić.

Rano wstała wcześnie. Wyprawiła męża do pracy – sama miała zmianę popołudniową.

Dzieci się obudziły. Nakarmiła je śniadaniem i postanowiła odprowadzić do domu. Ich wyprane i wyschnięte w nocy ubrania spakowała do torby i dała im ze sobą.

Dzieci zaprowadziły ją do bloku, który był całkiem niedaleko. Mieszkanie na trzecim piętrze nie było zamknięte. Weszli i zatrzymali się w progu. Kinga stanęła obok. Chciała spojrzeć tej kobiecie w oczy, zapytać, o czym myślała całą noc, gdy jej dzieci były gdzie indziej.

Z pokoju wyszła jeszcze młoda, ale zaniedbana kobieta z wielkim siniakiem pod okiem. Obojnie spojrzała na dzieci i rzuciła:

— A… Wróciliście… A to kto?

— To ciocia Kinga. U niej spaliśmy.

— A… No dobrze.

I wróciła do pokoju. Kinga była w szoku. I to miała być matka?!

Ale nagle kobieta wróciła i powiedziała:

— Chodź na kuchnię.

Kinga poszła. O dziwo, było biednie, ale czysto. Nigdzie nie leżały śmieci, naczynia były umyte, podłoga też nie była brudna. choćby jej szlafrok, choć stary i z urwanymi guzikami, był czysty.

— Siadaj.

Kinga usiadła. Kobieta przeciwnie, patrząc na nią podbitym okiem, spytała:

— Masz dzieci?

— Tak, syn, 12 lat.

— Słuchaj, jeżeli coś mi się stanie, nie zostawiaj moich dzieci. Zajmij się nimi. Są dobre.

— A ty? Chcesz je porzucić?

— Już nie potrafię przestać. Próbowałam nie raz. A on i tak nie pozwoli.

Skinęła głową w stronę pokoju, skąd dochodziło chrapanie.

— Idź na policję!

— Byłam. Posiedzi 15 dni, wróci i jeszcze bardziej mnie pobije. A ja już bez alkoholu nie potrafię. Piję codziennie. A on wyrzuca dzieci z domu. Nie jest ich ojcem.

— A gdzie ojciem?

— Utopił się, gdy Marysia skończyła roczek. Od tamtej pory piję.

— Nie pracujesz?

— Myłam podłogi w sklepie. W zeszłym tygodniu wyrzucili mnie za nieobecności.

— A on?

— Dorabia. Jakoś się kręcimy.

Spojrzała uważnie na Kingę i powtórzyła:

— Proszę, jeżeli coś się stanie, nie zostawiaj ich. Widzę, iż jesteś dobra. Chociaż odwiedzaj ich w domu dziecka.

Kinga wstała i podeszła do drzwi. Jej głowa odmawiała zrozumienia tej sytuacji. Była wstrząśnięta tą prośbą.

Dzieci wyszły ją odprowadzić. Oboje podeszli i przytulili się. Kingę zalały łzy. SzyNastępnego dnia Kinga i jej mąż zaczęli zbierać dokumenty, by adoptować Antka i Marysię, bo wiedzieli, iż to właśnie oni powinni dać im prawdziwy dom.

Idź do oryginalnego materiału