Pewnego ranka wyszedłem na podwórko i zobaczyłem u sąsiadki starszą kobietę. Siedziała zgarbiona pod markizą na ławce, jakby zasnęła na chwilę.
To było dziwne, bo moja sąsiadka, pani Jadwiga, nie miała rodziny – ona i jej mąż nie mieli dzieci, a on zmarł rok temu po ciężkiej chorobie. Była samotna, ale jeszcze nie na tyle stara, by całkiem stracić nadzieję. Trudno, musiała się z tym pogodzić.
Poszedłem do niej, żeby wypytać o tę obcą kobietę. Starsza pani była kulturalna, ale małomówna. Później pani Jadwiga wyjaśniła mi po cichu: – To pani Bożena. Syn się jej wyrzekł, lepiej jej nie drażnić.
Całe życie pracowała w filharmonii. Jej mąż był profesorem, wykładał na uniwersytecie. Wiedziała o jego romansach ze studentkami, ale nie chciała burzyć rodziny. Więc milczała.
Cały czas pochłaniał ją syn i praca – uczyła też muzyki w domu. Gdy syn dorósł, skończył studia, ożenił się. Urodziła się wnuczka, którą pani Bożena kochała ponad wszystko. Wtedy mąż zostawił ją dla młodszej kobiety, choć nie chciał rozwodu.
Syn z żoną rozkręcali własny biznes, więc rzadko ją odwiedzali. Ale zostawiali u niej wnuczkę. Starość nadeszła niespodziewanie. Pewnego dnia mąż wrócił – kochanka go wyrzuciła. Dla niego żona była już tylko staruszką, której nie mógł znieść. Wciąż marzył o kimś młodszym.
Tymczasem syn kupił duży dom. Ojciec zaczął go namawiać, by zabrał do siebie matkę. Syn się zgodził – jego córka uwielbiała babcię. Ale żona…
Nie chciała staruszki w swoim domu. Syn najpierw się wściekł, ale w końcu uległ. – W porządku – powiedziała żona. – Niech tylko ojciec przepisze mieszkanie na wnuczkę. Na wszelki wypadek.
Żeby uspokoić żonę, syn dogadał się z ojcem, a ten obiecał przepisać mieszkanie.
Pani Bożena przeprowadziła się do syna. Może i dobrze – świeże powietrze, zieleń, rodzina. Tymczasem jej mąż gwałtownie znalazł kolejną kobietę. Do rozwodu się nie spieszył.
Żona syna wciąż narzekała i dokuczała teściowej. Krzyczała, choćby podnosiła na nią rękę. Staruszka milczała, nie skarżyła się synowi. Wnuczka zaczęła naśladować matkę. W końcu pani Bożena wybuchła – zażądała, by syn odwiózł ją do siebie.
Syn zadzwonił do ojca, ale ten odmówił – już mieszkał z nową partnerką. Córka i żona naciskały: – Niech babcia mieszka gdzie indziej. Więc postanowił odwieźć ją do domu seniora.
O wszystkim dowiedziała się pani Jadwiga. Okazało się, iż zna panią Bożenę od lat. Zlitowała się nad nią i zaproponowała, by syn przywiózł matkę do niej. Obiecał przysyłać pieniądze i prosił, żeby dzwoniła.
Przyjechał z matką. Podobały mu się warunki. – Będę odwiedzał jak najczęściej – obiecał. Cóż, zobaczymy. Tak to już jest, gdy bierzesz odpowiedzialność za kogoś, kogo własna rodzina odrzuciła. Gdzie ma iść taka staruszka? Życie jest jak koło – co dasz, to wróci. Rodzicami trzeba się opiekować.
Bądźcie dobrzy dla swoich bliskich. To naprawdę kilka kosztuje.