Zatraciła męża, ale po tygodniu uratował ją od zagłady…

twojacena.pl 2 miesięcy temu

Agata gwałtownie uderzyła się o poduszki powietrzne, które wystrzeliły w ostatniej chwili. Z trudem utrzymywała przytomność i nie mogła oderwać wzroku od mężczyzny, którego pogrzebała tydzień wcześniej. Czy to naprawdę prawda? A może umiera i przeniosła się do innego świata, gdzie znów są razem? W głowie wirowały wspomnienia – tamten dzień, kiedy usłyszała straszną wiadomość, powtarzał się, jakby ktoś celowo cofnął ją do bólu, by ponownie rozdzierał jej serce.

— Nie! — wyrwał się z jej gardła rozdzierający krzyk, wypełniający całe mieszkanie. — Kłamiecie! To niemożliwe! Mój mąż nie mógł mnie opuścić! On by tak nie postąpił! Nie mógł odejść!

Powoli osunęła się na podłogę, niemal tracąc przytomność. Nie mogła pogodzić się z rzeczywistością: jak to się stało im, Jakubowi? Był przecież taki młody, pełen życia. Jak mógł umrzeć? Zadzwonił do niej jego szef i powiedział, iż oderwał się skrzep, „karetka” choćby nie zdążyła przyjechać.

— Nic nie dało się zrobić — mówił przez telefon. — Kiedy przyjechali lekarze, Jakub już nie żył. — Jego słowa dźwięczały w głowie jak dialogi z horroru, których nie da się wymazać.

Co teraz? Jak żyć dalej bez niego? Bez niego nie potrafiła choćby oddychać. Łzy spływały po policzkach, ale Agata ich nie czuła. Telefon wciąż trzymała przy uchu, a sama wpatrywała się przed siebie, niezdolna do wypowiedzenia słowa. Chciała, żeby to był tylko koszmar, który zaraz się skończy, a ona obudzi się, zapominając o tym bólu.

Do kostnicy jej nie wpuszczono, dopiero na pogrzebie Agata na własne oczy zobaczyła, iż to naprawdę jej mąż. choćby wtedy do ostatniej chwili miała nadzieję, iż Jakub wróci z pracy, roześmieje się i powie, iż to tylko żart. Przecież dziś prima aprilis! Ale czy można tak żartować? Dobrze, wybaczy mu… Wybaczy wszystko, byleby tylko wrócił. Ale nie wrócił. Leżał w trumnie, jak żywy.

Agata rzucała się ku ciału męża, płakała, błagała, żeby wstał, wrócił. Mdlała, cucono ją amoniakiem. Matka Jakuba ledwo stała na nogach, próbowała uspokoić synową, ale sama była złamana żalem. Tylko ojciec ciągle odciągał Agatę od trumny, prosząc, by wzięła się w garść. A ona wyrywała się, biegła z powrotem, wołała go.

Pogrzeb minął jej jak we mgle. Widziała, jak zamykają wieko trumny, krzyczała, gdy ją odciągano, prosiła, by położyli ją obok. Bo bez Jakuba nie ma życia. Nie da rady. Długo nie mogła rzucić garści ziemi na trumnę — to znaczyłoby pozwolić mu odejść, pogodzić się z tym, iż go nie ma. Ale zaakceptować to wydawało się niemożliwe.

W domu, w pustym mieszkaniu, Agata próbowała zebrać myśli, ale starczyło jej sił tylko na kilka minut. Skulona pod ścianą przypomniała sobie tamten dzień, kiedy się poznali.

— Pani chyba coś zgubiła? — rozległ się miły głos. — Pani! — uśmiechnął się Jakub, zmuszając ją do odwrócenia głowy.

Spacerowała koło uniwersytetu, powtarzając materiał, gdy podał jej intensywnie czerwoną różę.

— To nie moje — pokręciła głową.

— Teraz jest pani — uśmiechnął się. — Tak panią zamyśliło, iż chciałem panią rozweselić.

Agata zawstydzona wzięła kwiat. choćby nie zauważyła, jak łatwo się zapoznali, jak odprowadził ją na zajęcia, a potem czekał po wykładzie i zaproponował spacer. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Jasnowłosy, przystojny, o łagodnym spojrzeniu i ciepłym głosie — Jakub całkowicie ją oczarował. Opowiadał o rodzinie, planach, marzeniach o wielkiej miłości i dzieciach. Wyglądał, jakby wyszedł z romantycznej powieści.

Ale teraz tego już nie będzie…

Ciepły uśmiech wywołany wspomnieniami gwałtownie zgasł, a Agata znów wybuchnęła płaczem. Nie do zniesienia było wracać do rzeczywistości, która zabrała wszystko, dla czego żyła.

Siedem lat byli razem, trzy w małżeństwie. Skromny ślub, bez zbędnego przepychu — nie potrzebowali drogich prezentów, bo sami byli dla siebie największym darem. Teraz Agata została sama, bez ukochanego, bez części siebie.

Nie pamiętała, jak dotarła do łóżka i zasnęła. Obudził ją poranny telefon. Praca. Szef dał jej czas na żałobę, ale zastępny nie radził sobie z dokumentami — musiała wracać.

— Agata, cześć! To Marek. Masz minutkę? Mam pytanie do pracy.

— Mów — odpowiedziała sucho, bez śladu emocji.

— No właśnie nie mogę ogarnąć raportów z nowego laminatu… W które pole wpisać artykuł?

Agata choćby nie poczuła złości czy irytacji. Spokojnie wytłumaczyła, gdzie wpisać dane, i zakończyła rozmowę. Rzuciła się na poduszki i wpatrywała w puste miejsce obok. Łzy zdawały się już wyschły, ale oczy piekły, jakby wsypano do nich piasku. Pamiętała to uczucie z dzieciństwa — kiedyś sąsiad rzucił jej garść piasku w twarz, gdy pokłócili się w piaskownicy.

Z wysiłkiem wstała i powlokła się do kuchni. Musiała coś zjeść — przez ostatnie trzy dni prawie nic nie miała w ustach. Ale widok jedzenia natychmiast wywołał mdłości. Wypiła tylko szklankę wody i wróciła do sypialni.

Bała się otwierać albumy, włączać nagrania. Nie zniosłaby jego głosu. I tak słyszała go w głowie, raz po raz wydawało się, iż gdzieś jest, woła ją. Ale odwracając się, za każdym razem czuła ból, uświadamiając sobie — go nie ma. I już nie będzie.

Minął tydzień po pogrzebie i Agata postanowiła wrócić do pracy. Tam, wśród dokumentów i zadań, mogła na chwilę zapomnieć o bólu. Stała się maszyną, wykonującą obowiązki bez emocji. Tak było łatwiej. Lepiej nie czuć nic, niż znosić tę nie do zniesienia mękę.

W piątek postanowiła pojechać do rodziców, spędzić z nimi weekend w domku za miastem. Długo ją namawiali, ale Agata odmawiała — nie chciała nikogo widzieć w „ich” mieszkaniu, nie znosiła współczujących spojrzeń matki. Ale może teraz właśnie to pomoże jej zacząć żyć dalej.

Jadąc autostradą, rozkojarzona wpatrywała się wAgata wpatrywała się w drogę, nie zauważając, jak samochód zjechał na przeciwny pas, aż nagle ze ścianą metalu zderzyła się jej rozpacz.

Idź do oryginalnego materiału