Zaskakująca Przygoda

twojacena.pl 2 dni temu

**Żart**

Przed niewielką estradą tańczyli goście, na czele z jubilatem – sześćdziesięciopięcioletnim szefem Kazimierza. „Boże, co za mężczyzna…” – nierówno wtórowały panie solistce małego zespołu.

Halina z mężem, zmęczeni zabawą, winem i obfitym jedzeniem, zostali przy rozłożonym stole. Na drugim jego końcu dwóch kolegów żywo o czymś dyskutowało, a trzeci drzemał, oparłszy głowę na złożonych rękach.

Halina przysunęła się do męża i szepnęła mu prosto do ucha:

– Może pójdziemy do domu? Wszyscy już pijani, nikt nie zauważy naszego wyjścia. Od hałasu rozbolała mnie głowa. – Dla większego efektu przycisnęła opuszki palców do skroni.

Kazimierz spojrzał po sali spod oka.

– Masz rację, nie ma tu już nic do roboty, chodźmy – powiedział.

Wyszli z restauracji niezauważeni.

– Uff, jak przyjemnie! – Halina wciągnęła pełną piersią świeże nocne powietrze.

– Taxi? – zapytał Kazimierz.

– Nie, przejdźmy się, odetchniemy. – Halina wzięła męża pod rękę i powoli ruszyli ciemnymi uliczkami.

– Nie zmęczysz się na obcasach? – zapytał Kazimierz.

– Wtedy mnie poniesiesz. Pamiętasz, jak dwadzieścia lat temu? Założyłam nowe buty i obtarłam nogi. Szliśmy z kina pieszo, bo jeszcze nie mieliśmy samochodu, a komunikacja już nie jeździła. Niosłeś mnie w ramionach aż do domu. – Halina westchnęła.

Kazimierz lekko przycisnął jej rękę do swojego boku, jakby potwierdzając, iż pamięta.

– Ach, jacy byliśmy młodzi i zakochani. Dwadzieścia lat minęło jak jeden dzień. Wydaje się, iż dopiero co się pobraliśmy, iż czekałam na Alicję, byliśmy tak szczęśliwi… – Halina znów westchnęła.

– W najbliższym czasie czeka mnie awans, a to nowe możliwości i lepsza pensja. Niedługo Alusia urodzi nam wnuka. A jesienią będziemy świętować mój jubileusz. Jesteśmy zdrowi. Czy to nie powód, by być szczęśliwymi? – zapytał Kazimierz.

Halina nie zdążyła odpowiedzieć, bo dotarli do domu.

Halina pierwsza wzięła prysznic, zmyła makijaż. Wyszła z łazienki z wilgotnymi jeszcze włosami, w obszernym, miękkim szlafroku. Kazimierz w myślach porównał ją z Anetą, przypominając sobie gładką skórę kochanki, jej jędrne młode ciało, kuszące oczy, bujne włosy… „Co lata robią z kobietami. Czy Aneta za dwadzieścia lat będzie taka jak Halina? Nie, z nią nie stanie się nic podobnego, zawsze będzie dla mnie młoda, bo ja zawsze będę o dwadzieścia lat starszy. Gdyby tylko była teraz tu…”

Wspomnienia o młodej i namiętnej kochance tak rozpaliły jego pożądanie, iż poszedł do łazienki i stanął pod lodowatym prysznicem, by ochłonąć.

Rano wyjął z szafy wyprasowaną koszulę, z ledwo wyczuwalnym zapachem płynu do płukania, zdjął z wieszaka krawat. Halina zawsze od razu dobierała krawaty do wszystkich koszul i wieszała je razem. Z kuchni kusił zapach świeżo zaparzonej kawy.

– Chcę dziś pojechać na działkę. Pewnie jabłka już spadły, zbiorę, ugotuję kompot, upiekę szarlotkę – powiedziała Halina, stawiając przed mężem filiżankę kawy.

– Po co? W sobotę moglibyśmy pojechać razem samochodem – zauważył Kazimierz, gryząc kanapkę.

– Do soboty jeszcze trzy dni. Jabłka całkiem zgniją. No i sprawdzę, czy wszystko w porządku.

– No, jak chcesz – Kazimierz dopił kawę i postawił pustą filiżankę na stole.

– Zostanę na noc na działce. Nie wrócę w nocy, bo i tak nie zdążę na autobus. Kolację zostawię w lodówce – powiedziała Halina do pleców Kazimierza, który wychodził z kuchni.

Zatrzymał się, odwrócił do niej.

– Naprawdę zostajesz na noc?

– Tak, a dlaczego cię to dziwi? Czy masz jakieś plany wobec mnie? – Halina uśmiechnęła się smutno.

– Nie. Tylko… uważaj tam. – Kazimierz wyszedł do przedpokoju.
Wkrótce za nim zatrzasnęły się drzwi.

Kazimierz wsiadł do samochodu i przekręcił kluczyk. Zanim wyjechał z podwórka, wybrał numer Anety.

– Cześć. Nie obudziłem? Słoneczko, mam dla ciebie dobrą wiadomość. Halina dziś wyjedzie na działkę, zostanie tam na noc. Więc mamy dla siebie całą noc – zaszczebiotał do słuchawki.

– Zrozumiałam, kochanie – zaśpiewał w odpowiedzi głos Anety i rozległ się głośny dźwięk całusa.

– Jesteś taka pojętna. Czekam na ciebie wieczorem. Już tęsknię. – Kazimierz wsunął telefon do kieszeni marynarki i wyjechał z podwórka, podgłaśniając radio.

Wszystko układało się idealnie. Humor Kazimierza znacznie się poprawił. „Czas powiedzieć Halinie, wszystko wyjaśnić i postawić sprawę jasno. Aneta męczyła go pytaniami, kiedy wreszcie będą razem”.

Po pracy Kazimierz wstąpił do sklepu i kupił butelkę drogiego wina oraz owoce. Przed domem spojrzał w okna swojego mieszkania – światła nie było, więc Halina wyjechała. Wbiegł na trzecie piętro, przeskakując po dwa stopnie. Serce protestowało w piersi, oddech się załamał. „Mnie też lata nie oszczędziły. Trzeba zacząć chodzić na siłownię” – pomyślał, otwierając drzwi.

W przedpokoju gwałtownie się rozebrał, z ciężką torbą poszedł do kuchni i zastygł w progu. Pod oknem, tyłem do niego, stała Halina. Jej sylwetka wyraźnie rysowała się na tle okna.

– Ty… nie wyjechałaś? – wybełkotał Kazimierz, starając się, by głos nie zdradził rozczarowania. „Trzeba gwałtownie zadzwonić do Anety, iż wszystko odwołane. Lada chwila może przyjechać”. – A dlaczego bez światła?

– Niespodzianka! – wesoło powiedziała Aneta i odwróciła się do niego twarzą.

Kazimierz zapomniał zamknąć usta. Nie wierzył, nie rozumiał, jak to możliwe? O mało nie upuścił torby. Włączył światło i rozejrzał się. Przed nim stała naprawdę Aneta. Spięła włosy z tyłu głowy, jak zwykle robiła Halina, dlatego w ciemności je pomylił.Po chwili ciszy Halina wstała, podeszła do okna i otworzyła je szeroko, wpuszczając do środka chłodny powiew wiatru, który rozwiał ostatnie resztki złudzeń w sercu Kazimierza.

Idź do oryginalnego materiału