Zapytałam tylko, gdzie zniknęły jajka… a nazwano mnie skąpcem: synowa postanawia kupić drugą lodówkę, żeby przechować jedzenie z daleka.

polregion.pl 1 miesiąc temu

Zadałam tylko pytanie, gdzie zniknęły jajka a otrzymałam zarzut skąpstwa: synowa postanowiła kupić drugi lodówkę, by trzymać jedzenie z dala od reszty.
Wystarczyło zapytać, gdzie są jajka do ciasta a zostałam określona jako chciwa tak brzmiało jej oświadczenie, iż zamierza nabyć odrębny chłodziarz i nie pozwoli mi już dotykać ich jedzenia.
Zdarzają się chwile, w których nie wiemy, czy mamy się śmiać, czy płakać. Wczoraj przeżyłam sytuację, która wciąż sprawia, iż drżą mi ręce. Postanowiłam upiec ciasto dawno nie rozpieszczałam rodziny słodkościami. Pogoda była łagodna, miałam dobry humor, a wnuczka bawiła się w pokoju obok. Wszystko było gotowe, brakowało jedynie jaj. Otworzyłam drzwi lodówki i odkryłam, iż jajka zniknęły. Jeszcze kilka godzin wcześniej były tam, odłożyłam je specjalnie, żeby nikt ich nie wziął. Teraz ich nie ma.
Naturalnie poszłam zapytać synową, czy nie wzięła ich lub nie przestawiła. Wtedy wybuchła burza. Zareagowała ostro: Co? Odmawiasz jajek wnuczce? Przecież jutro zjadła omlet! Stałam jak sparaliżowana, nie mogąc uwierzyć. Serce ścisnęło się z rozczarowania. Odpowiedziałam: Naprawdę jesteś głupia Nie udało mi się powstrzymać tych słów. Brzmi surowo, ale jak nie reagować, kiedy oskarżają cię o skąpstwo za dwa jajka, które samemu kupiłeś?
Na to jej odpowiedź: Kupuję własną lodówkę i każdy będzie jeść to, co jego. Wyobraźcie sobie: pod jednym dachem, w jednym mieszkaniu, z oddzielnymi lodówkami? To już nie rodzina, a współlokatorzy. Wszystko dlatego, iż odważyłam się zapytać o brakujące jajka.
Nie jestem już młodą kobietą. Żyję skromnie, bez przepychu. To mieszkanie jest wszystkim, co mam. Zdobłam je z trudem, niemal przypadkiem. Wydaję emeryturę, licząc każdy grosz. Poluję na promocje, odwiedzam targi, żeby kupić taniej. Młodzi mówią, iż nie mają czasu. Pracują, są zmęczeni rozumiem to. Mój syn spędza całe dnie w biurze, by wyciągnąć swoją rodzinę z biedy. Nie mają teraz perspektywy własnego lokum. Nie mogą się przeprowadzić: czynsze są wysokie, kredyty nieosiągalne. Mieszkamy więc czterej w dwupokojowym mieszkaniu: ja, mój syn, synowa i wnuczka. Staram się nie wchodzić w ich sprawy, nie przeszkadzać i cieszę się, iż mam choć trochę towarzystwa.
Współżycie to nie tylko wspólna kuchnia i łazienka. To szacunek. To zrozumienie, iż starsza osoba ma własne potrzeby, przyzwyczajenia i, niech Bóg wybaczy, prawo do upieczenia ciasta. A tu kłótnia o dwa jajka. To nie pierwszy raz: zlewa zostawiona nie na miejscu, pożyczony garnek, składniki, które zniknęły, kiedy planowałam gotować. Milczę, wytrzymuję. Tym razem jednak nie mogłam już tego znieść. Nie chodziło o jajka, lodówkę ani ciasto.
Chodziło o brak uznania. O ból, iż po całe życie troszczyłam się o innych, karmiłam, wychowywałam, a słyszę, iż jestem skąpa. A przecież to ja ich przyjmowałam, nie wypędzając ani nie odmawiając. Dzieliłam mieszkanie, wspólnie korzystaliśmy ze wszystkiego i żyjemy, jak możemy. A teraz sugerują, żebym jadła osobno, mieszkała osobno i trzymała się na uboczu.
Wiem, iż dzielą nas pokolenia. Oni mają swoje poglądy, ja swoje. Ale rodzina to nie spór o lodówki czy o to, kto co zjadł. To wzajemny szacunek, uwaga i wdzięczność. Nie żądam adoracji, ale usłyszeć, iż nie jestem skąpa, jest bolesne. Bardzo bolesne.
Teraz postanowiłam, iż nie będę się w to wtrącać. jeżeli zjedzą wszystko, niech tak będzie. jeżeli nic nie zostanie, zrobię sobie makaron. Jedzenie razem? Niech jedzą sami. Nie dlatego, iż jestem obrażona czy skąpa, ale dlatego, iż to ich wybór. Oni tak postanowili. Ja natomiast będę to pamiętać i wyciągnę z tego wnioski.
Życie czasem uczy, iż szacunek traci się szybciej niż zdobywa, ale rodzina nie dzieli się o jajka ani o nic innego.

Idź do oryginalnego materiału