ZAPOMNIJ O MNIE NA ZAWSZE zapomnij, iż masz córkę wypowiedziała, jakby odgniatając nóż, moja córka Jagoda. Wszystko szło jak burza; współczułem zarówno niej, jak i byłemu mężowi.Byliśmy uznawani za rodzinę przykładową, w której panowały miłość, zrozumienie i wsparcie. Nagle wszystko runęło w jednej chwili. Jagoda dopiero co skończyła piętnaście lat trudny wiek, a już tata odchodzi do innej kobiety! Jak to pojąć, przyjąć? I Jagoda poślizgnęła się na stromej ścieżce: podejrzane firmy, podejrzani chłopaki, alkohol Ja też nie wiedziałam, co zrobić z powrotem przybyłym mężem. Wypędzić go, czy wybaczyć? Wybaczyć, ale jak dalej żyć w ciągłym podejrzewaniu? Odpowiedzi nie było.
Mój Sławek potrafił kochać. Znamy się od ławki szkolnej. Zawsze elegancko flirtował, potrafił zadziwiać i zachwycać. Zakochałam się w nim po uszy. Innych kandydatów na męża nie rozważałam tylko Sławek! Rodzice również popierali mój wybór: Lepszego zięcia nie znajdziesz. Ślub zorganizowaliśmy wspaniale, tak, żeby zapamiętano go na całe życie.
Nadszedł codzienny rytuał. Sławek zawsze chciał go uprzykrzyć. Pewnego dnia wracam z pracy, a nasze łoże ozdobione jest płatkami róż. Zdziwiona pytam:
Po co ta ładność? całuję go w policzek.
Pamiętasz, Jasiu? Tego dnia usiadłem przy twoim stoliku i lepiej się poznaliśmy śmieje się Sławek.
O Boże, nie wymyślaj! odrzucam, choć w sercu śpiewa. Mąż pamięta drobne momenty życia. Oto mój złoty facet!
Sławek wrócił z delegacji z mnóstwem kremów do twarzy.
Jasiu, konsultowano mnie przy każdej tubce i każdym słoiku peelingu. Opowiem ci wszystko. Porzuć patelnie i garnki. Potrzebuję zadbane żony, nie kucharki wciągnął mnie na kanapę obok siebie.
Czas mijał, a Sławek pozostawał czuły, troskliwy, uprzedzający. Byłam dumna z męża, a Jagoda go uwielbiała. Mieliśmy wspólny, powiedzmy, rodzinny biznes, który prosperował. Nie odmawialiśmy sobie niczego. Żyliśmy i cieszyliśmy się.
Musieliśmy przeprowadzić się do innego miasta do Warszawy, bo tam czekały lepsze perspektywy. Zostawiliśmy wszystkie dobrane rzeczy i ruszyliśmy zdobywać nowe horyzonty. Wszystko szło, jakby w fotelu. Firma rosła, poszerzała się. Poznaliśmy jedną bizneswoman, właścicielkę własnej firmy. Nawiązaliśmy współpracę, ale gdyby wiedziała, jak to się skończyło, nie odwróciłaby głowy w naszą stronę.
Wtedy wszystko było cudowne i bajkowe. Z Sławek postanowiliśmy powiększyć rodzinę i zaplanowaliśmy drugie dziecko. Naiwne
Pewnego dnia Jagoda wróciła ze szkoły i ostro zapytała:
Mamo, czy tata naprawdę jest na delegacji?
Oczywiście, co ty? odpowiedziałam nieświadoma.
Po prostu Wika zobaczyła go w supermarkecie. Pewnie się pomyliła Jagoda odsunęła się do swojego pokoju.
Rozmyślałam. Wika koleżanka córki nie mogła pomylić Sławka z nikim. Była stałym gościem w naszym domu. Dzwonię do Wiki:
Halo, Wika! Co słychać? Spotkałaś dziś w sklepie wujka Sławę? Nie mogę się do niego dodzwonić podchwytuję.
Tak, ciociu Małgorzato, spotkałam. Wujek Sławek był z jakąś dziewczyną. Przytulali się i głośno się śmiali opisuje mi Wika w barwach.
A mój Sławek, nawiasem, był już piąty dzień w podróży
Czekam na rozwikłanie tej zagadki. Trzy dni później przyjeżdża Sławek, zmęczony, ale wesoły.
Jak delegacja? Udało się? zaczynam kręcić śrubki.
Tak, w porządku odpowiada lakonicznie.
Wiem wszystko, Sławek! Nie było żadnej delegacji! Kłamiesz! wykrzykuję.
Skąd wziąłeś to, Małgorzato? broni się Sławek.
Są świadkowie twojej otwartej kłamstwa kontruję.
Małgosiu, lepiej nakarm męża po drodze, a potem się nie rozwścieczaj przekłada wszystko na żart Sławek.
Chciałam, żeby to był żart, przypadek, bzdura! A jednak czułam prawdę nie ma wątpliwości. Jak mogłam przeoczyć ukochanego męża, nie pilnować, nie chronić? Między nami zawisło niewypowiedziane napięcie, nieporozumienie. Jagoda wyczuła, iż w rodzinie są kłopoty. Dzieci od razu wyczuwają i czują zmiany między rodzicami.
Nie chciałam drążyć męża, węszyć w brudnej bieliźnie. Co ma być, niech będzie. Sławek nie odejdzie, wiedząc, iż jestem w ciąży. Ale stało się nieodwracalne. Zabrali mnie ratunkowcy do szpitala. Wyszłam stamtąd już bez dziecka. Poronienie. Lekarz tłumaczył to stresem. Czułam się jak odsłonięty, żarzący się przewód elektryczny.
Sławek stracił kontrolę. niedługo odszedł do tej bizneswoman. Powiedziałabym, iż jeszcze i sprytny. Zostaliśmy sami ja i Jagoda. Płakaliśmy i płakaliśmy. Ziemia odchodziła nam spod stóp. Świat się chwiał. Nie chciało się żyć. Gdyby nie Jagoda, rozstałabym się z życiem.
Lecz wyobraziłam sobie, jak Jagoda będzie cierpieć sama! Nie mogę obarczyć delikatnej duszy dziecka taką tragedią. Dzięki córce nie popełniłam grzechu. Jagoda, widząc mój rozpaczliwy stan, starała się być przy mnie. Zbliżyłyśmy się w tym trudnym czasie. Jej nocne harce ustały, cisza zapadła. Musiała ratować matkę.
Nauczyłam się na nowo żyć, oddychać, rozmawiać z ludźmi. Dwa lata później zjawił się mój były mąż. Nie mogłam na niego patrzeć. Stał się mi odrażający. Zbyt wiele bólu, który zadał naszej córce i mnie, nie wybacza się. Otworzyłam drzwi domowi, ale nic już nie łączyło nas, oprócz Jagody. Wszystko przeszło jak woda przez piasek bez śladu.
Stoimy, milczymy, jak obcy i niemi.
Jak żyjecie, Małgorzato? rzuca pytanie Sławek.
A co cię to obchodzi? Co ci nagle przyszło na myśl o nas? Tęsknisz? odparłam z sarkazmem.
Jagoda w domu? najwyraźniej Sławek chciał w córce szukać wsparcia.
Jagoda niechętnie wyeszła ze swojego pokoju, złożyła ręce na piersi i spojrzała na tatę z pogardą.
Jagodo, córeczko, wybacz mi, proszę! Sławek był wtedy żałosny.
Zapomnij, iż miałeś kiedyś córkę! Jagoda wróciła do swego pokoju.
Powtórzyć? drwiłam z byłego męża.
Sławek odszedł. Nasze wspólne znajome opowiedziały mi, iż kochanka mojego męża zabrała mu cały biznes i zostawiła go z niczym. Dlatego przychodził do nas, licząc, iż może zostaniemy go wybaczyć i przyjąć.
Trzy lata minęły. Jagoda studiuje na uniwersytecie, ja pracuję w dużej firmie. Życie z Jagodą jest przytulne i spokojne. Nie ma już pasji ani rozterek, pełna cisza. Marzyłam o tym, by Jagoda wyszła za mąż za przystojnego chłopaka i czekałam na emeryturę. Pomyślałam też, iż kupię kotka albo pieska i będę go tulić. Co jeszcze potrzebuję do szczęścia? Wtedy miałam 37 lat.
Los uśmiechnął się do mnie. Do naszej firmy przyjeżdżały delegacje z Turcji. Jeden z tureckich delegatów, Fatih, zaczął mi składać niejednoznaczne uprzejmości. Obdarował mnie komplementami, otulił zielonymi bukietami i mnie poddał władzy losu. Przyznałam się, iż podoba mi się ten nietypowy Turczyn inteligentny, przystojny, uprzejmy. niedługo pobraliśmy się. Fatih oczarował moich rodziców. Mama i tata początkowo byli zszokowani zięciem obcokrajowcem, ale Fatih serwował im tureckie dania, żartował celnie, zapraszał do Ankary i rodzice pobłogosławili nasz związek.
Najważniejsze było jednak błogosławieństwo córki. Jagoda, patrząc na mnie rozpromienioną i zakochaną, wyraziła zgodę.
Mamuśko i Fatihu, bądźcie szczęśliwi na zawsze!
Czas płynął, Jagoda wybaczyła nieodpowiedzialnego tatę i choćby zaprosiła go na własny ślub.












