Zapomniana rocznica: historia, o której nikt nie pamięta

twojacena.pl 2 dni temu

Zapomniana rocznica

Ewa poprawiała białą lnianą serwetę na kuchennym stole, jej palce drżały ze zmęczenia i podekscytowania. Dziś mieli z Piotrem dwudziestą piątą rocznicę ślubu srebrną. Od rana przygotowywała uroczystą kolację. Na kuchence dusiła się kaczka z jabłkami i miodem, w piekarniku chrupały ziemniaki z rozmarynem, a na desce do krojenia czerwieniły się ziarna granatu do sałatki Piotr uwielbiał ich cierpki smak. W kuchni unosił się zapach przypraw, wanilii z gruszkowego ciasta i lekki dymek od trzech świec w mosiężnych świecznikach. Na stole stała butelka czerwonego wina, tego samego Cabernet, które pili na weselu Ewa specjalnie zamówiła je w sklepie winiarskim. Założyła granatową sukienkę z koronkowym kołnierzykiem, rozpuściła włosy, które zwykle zaczesywała w kok, i choćby pomalowała usta szminką w kolorze czerwieni czego nie robiła od lat.

Spojrzała na zegar z wahadłem wiszący nad lodówką 20:15. Piotr obiecał wrócić do siódmej. Ewa wybrała jego numer, ale automatyczna sekretarka sucho oznajmiła, iż abonent jest poza zasięgiem. Serce ścisnęło się w piersi, ale odgoniła złe myśli, mieszając śmietanowy sos. prawdopodobnie został dłużej w hucie powiedziała sobie, poprawiając bukiet róż w wazonie.

Drzwi zatrzasnęły się, a do mieszkania wpadła Kinga, ich dwudziestotrzyletnia córka, która przyjechała na weekend z sąsiedniego miasta, gdzie pracowała jako projektantka. Jej rude loki były rozczochrane od wiatru, a w rękach trzymała płócienną torbę i bukit żółtych chryzantem.

Mamo, jestem! krzyknęła Kinga, zrzucając adidasy i ledwie nie upuszczając torby. O rany, co za stół! Coś się świętuje?

Ewa uśmiechnęła się, biorąc kwiaty i wdychając ich aromat.

Tak, dwadzieścia pięć lat. Tata obiecał być o siódmej, ale chyba się zapętlił.

Kinga prychnęła, wieszając skórzaną kurtkę na wieszaku.

No cóż, to przecież tata. Zawsze coś w hucie. Pomóc ci z czymś?

Postaw wino i kieliszki powiedziała Ewa, ale jej głos zadrżał. Znów spojrzała na zegar 20:30. Kaczka stygła, sos gęstniał, a świece dopalały się, kapiąc woskiem na obrus.

O dziewiątej Ewa siedziała przy stole, nerwowo gniotąc serwetkę z haftowanymi inicjałami ślubny prezent od nieżyjącej już cioci. Kinga, naprzeciwko, przeglądała telefon, próbując przerwać ciężką ciszę.

Mamo, może jeszcze raz zadzwonisz? zaproponowała, pijąc herbatę z kubka z kotkiem.

Ewa pokręciła głową, zaciskając usta.

Bez sensu, Kinga. Zapomniał. Znowu.

Kinga zmarszczyła brwi, odkładając telefon.

Nie dramatyzuj. Może ma ważne sprawy. Wiesz, iż jest kierownikiem działu, tam zawsze jakieś awarie. Wczoraj dzwonił, mówił, iż jedna z maszyn się zepsuła.

Ewa ścisnęła serwetkę tak mocno, iż kostki jej palców zrobiły się białe.

Sprawy? Kinga, to nasza rocznica! Cały dzień stałam przy garach, ubrałam się odświętnie, a on choćby nie zadzwonił!

Drzwi skrzypnęły i do kuchni wszedł Piotr. Jego szara kurtka była pomięta, włosy rozczochrane, a pod oczami miał sińce. W ręku trzymał wytarty portfel, ale nie było ani kwiatów, ani uśmiechu.

Cześć burknął, stawiając portfel przy ścianie. Co za stół? Jakaś okazja?

Ewa zastygła, jej oczy rozszerzyły się, jakby ją uderzył.

Okazja? Piotr, dziś nasza rocznica. Dwudziesta piąta!

Piotr zastygł, jego twarz zbladła, a portfel omal nie wypadł mu z ręki.

Cholera, Ewka Ja zapomniałem. W hucie był chaos, cały dzień na nogach. Awaria maszyny, potem raporty

Ewa wstała, jej głos zadrżał jak struna.

Zapomniałeś? Cały dzień gotowałam, czekałam, świece zapaliłam! A tobie na mnie nie zależy!

Piotr zdjął kurtkę, rzucając ją na krzesło. Jego brwi ściągnęły się.

Nie zależy? Ewka, haruję, żebyśmy mieli na wszystko! A ty od razu robisz awanturę o jakąś kolację!

Kinga zakaszlała, próbując interweniować.

Kochani, bez kłótni. Tato, usiądź, zjedz. Mamo, on nie miał złych intencji.

Ale Ewa odwróciła się do córki, jej oczy błysnęły.

Nie miał? Kinga, on zawsze tak robi! Ja dla rodziny wszystko, a on przychodzi i udaje, iż to nic ważnego!

Piotr uderzył dłonią w stół, kieliszki zadzwoniły.

Wszystko? A ja niby nic nie robię? W hucie jestem od szóstej rano, Ewka! A ty wiecznie niezadowolona, wiecznie czegoś żądasz!

Kolacja, która miała być świętem, zamieniła się w pole bitwy, gdzie każdy talerz był jak mina gotowa wybuchnąć.

Następny dzień zaczął się od ciszy, ciężkiej jak listopadowa mgła za oknem. Ewa parzyła kawę, nie patrząc na Piotra. Siedział przy stole, przeglądając lokalną gazetę, ale jego palce nerwowo skubały róg strony. Kinga, czując napięcie, próbowała rozładować atmosferę, smarując masłem tost.

Mamo, kaczka wczoraj była boska powiedziała, odgryzając kawałek. Może ją dzisiaj dojemy? Zrobię sałatkę.

Ewa burknęła, nie odrywając się od kuchenki.

Jedz, jeżeli chcesz. Nie mam ochoty.

Piotr odłożył gazetę, jego głos był zmęczony.

Ewka, przestań się dąsać. Wiem, iż zawiniłem, zapomniałem. Ale ty też nie jesteś bez winy od razu zaczęłaś atakować.

Ewa odwróciła się, jej łyżka zadzwoniła o kubek.

Atakować? Piotr, cały dzień się starałam! Ubrałam się odświętnie, kupiłam to samo wino! A ty przyszedłeś, jakby to był zwykły wieczór! Czy ta rodzina w ogóle cię obchodzi?

Piotr wstał, jego głos stał się głośniejszy.

Obchodzi? Dla was haruję

Idź do oryginalnego materiału