Z impetem zaczął się ten tydzień, ale jakby nie było poniedziałek już za nami! Rano się odczulałam i podjęłyśmy z dok decyzję, iż za pół roku kończymy! Długo u mnie to odczulanie trwa, zmieniały się preparaty, ale wpisałam sobie do kalendarza, iż w marcu koniec! Mam w tym tygodniu dwa dni poza domem, chociaż mogą się z tego zrobić trzy… Jutro rano muszę pojechać na rynek bo bez soczewicy nie mogę robić daal soupa i potrzebujemy więcej ziemniaków, bo wyjątkowo dużo nam ich tej jesieni idzie. Pogoda jest przyjemna – wieczorny spacer z Bibs był kojący i świeży. Teraz jest gorzej, bo psa się wytarzała w jakiejś jesiennej padlinie i nie wiem jak my przetrwamy dzisiejszą noc…
<><>
- Masz dziś na sobie mój ulubiony płaszcz! – wykrzyknęłam do znajomej, gdy wracałam ze spaceru z Bibs.
- Tak. To włoski.
- Też mam jeden włoski i wygląda się w nim zabójczo.
- Nie potrzebuję dużo ubrań, ale muszą być wyjątkowe. Czekaj, muszę wyjąć ze skrzynki…
- Masz to samo co ja. Przez te ulotki nic widać. Wczoraj wyciągałam i znalazłam polecony.
- No ja też mam. Z 14-go. Będzie jeszcze?
- Nie ma szans. Tylko dwa tygodnie trzymają. Przyślą ponownie.
- Czyli to wszystko mogę wywalić.
- CZEKAJ. List z Douglasa miałaś pewnie z jakimś bonem!
- A rzeczywiście! To sobie zostawię 😀