Zamówiła dla dziecka warzywa we Włoszech. Spojrzała na talerz i oniemiała. "22 zł za marchew z rosołu"

gazeta.pl 1 tydzień temu
Rodzina postanowiła spędzić wakacje we Włoszech. Mama nie chciała jednak, by dziecko cały czas jadło pizzę i zamówiła warzywa. Gdy kelner wrócił z daniem, przecierała oczy ze zdziwienia. "22 zł za marchew z rosołu" - twierdzi rozżalona.
W tym roku majówka rozpoczęła się w środę 1 maja, a zakończyła w piątek. Chociaż 2 maja nie jest dniem ustawowo wolnym od pracy i zajęć szkolnych, należy jednak zaznaczyć, iż dyrektor każdej placówki ma prawo do wykorzystania tzw. dni dyrektorskich. To dodatkowe dni wolne od zajęć dydaktyczno-wychowawczych i wielu dyrektorów postanowiło zaplanować jeden z nich właśnie na 2 maja. Dłuższe wolne sprzyja rodzinnym wyjazdom, dlatego część rodziców także zaplanowała urlop w tym terminie, by móc cieszyć się dłuższym odpoczynkiem z bliskimi.

REKLAMA





Majówka za granicą
Chociaż wyjazdy w góry i nad morze wciąż cieszą się sporą popularnością, wielu rodziców narzeka na wszechobecną drożyznę. Ceny stale rosną, a pobyt w niektórych ośrodkach i hotelach trzeba rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Niektórzy twierdzą, iż w obecnej sytuacji opłacalny staje się wyjazd za granicę. Podobnego zdania była pani Sandra, która postanowiła pojechać z mężem i synkiem do Włoch. "Porównaliśmy ceny hoteli i atrakcji i wcale nie wychodzi to drożej, niż za pobyt w Zakopanem. Oczywiście, trzeba dopłacić za bilety lotnicze, ale w zasadzie to się opłaca. Zawsze można zobaczyć, coś nowego, a nie kolejny raz jechać nad Bałtyk, albo w góry. Majówkę spędziliśmy w Polsce w zeszłym roku i nie dość, iż zmagaliśmy się z tłumem, to jeszcze z drożyzną" - twierdzi.




Zobacz wideo
Ustroń lepszą wersją Zakopanego? Sprawdziliśmy to!



Włoska restauracja rozczarowała mamę
Nasza czytelniczka zaczęła urlop od pobytu w Neapolu. "Ekscytowaliśmy się na myśl o spróbowaniu włoskiej kuchni, ale po trzech dniach jedzenia pizzy i makaronu mieliśmy ochotę na coś innego. Chciałam głównie, aby mój syn zjadł chociaż trochę warzyw. W jednej z restauracji jako przekąskę postanowiłam zamówić mu danie, które opisano, jako marchewki z cytryną" - tłumaczy. Sandra wyobrażała sobie, iż będą to pieczone lub marynowane marchewki, o jakimś oryginalnym smaku. Gdy kelner położył przed chłopcem danie, przyszło jednak spore rozczarowanie. "To była marchew. Zwykła, jak z rosołu. Bez soli, pieprzu i żadnych przypraw. Wyglądała, jakby ktoś wyłowił ją z zupy i pokroił na plastry. Po minie syna wiedziałam, iż również nie był zachwycony. Najgorszy jest jednak fakt, iż za tę 'wybitną' włoską potrawę zapłaciliśmy 5 euro, czyli około 22 zł. Naciągnięto nas, jak nic. Od tamtej pory machnęłam ręką na zdrowe odżywianie. Postanowiłam, iż jeżeli syn ma taką ochotę, może jeść pizze do końca wyjazdu. Paradoksalnie, w wielu lokalach kosztowała 6-7 euro, czyli była kilka droższa od tej nieszczęsnej marchwi" - podsumowuje.
Marchew archiwum prywatne
Idź do oryginalnego materiału