Zamknij się! warknął mężczyzna, rzucając walizkę na podłogę. Wychodzę od ciebie i od tego bagna, które nazywasz życiem.
Bagno? Halina powoli odwróciła się od kuchenki, gdzie smażyły się ziemniaki na kolację.
To bagno żywiło twoją matkę przez dwadzieścia lat, gdy jeździła po lekarzach. Zapomniałeś?
Co ma moja matka do tego? Nie waż się jej dotykać!
A ma, Władku. Gdy ty załatwiałeś wielkie interesy w Warszawie, ja siedziałam z twoją sparaliżowaną matką. Zmieniałam jej pieluchy, gdy było trzeba.
Władek stał w drzwiach ich dwupokojowego mieszkania w bloku z wielkiej płyty, w nowym garniturze i z walizką u nóg. Taki przystojny Halina nie widziała go od lat wysportowany, opalony, pachniał drogą wodą kolońską. Nie tak jak dawniej, gdy wracał z fabryki, cały w smarach.
Pamiętała, jak się poznali. Potańcówka w klubie pracowniczym, on młody ślusarz, ona z księgowości. Kręcił ją w rytm Miliona czerwonych róż, szeptał głupoty do ucha. Potem skromne wesele, trzydziestu gości, sałatka jarzynowa i Jubilat. Teściowa płakała wtedy ze szczęścia, ściskała Halinę: Dziękuję ci, córeczko, iż oswoiłaś mojego Władzia.
Oswoiła. Dwadzieścia dwa lata razem. Wychowali córkę, Kasię. Teraz studiuje na akademii medycznej, utrzymuje się ze stypendium i z dodatkowych lekcji, które Halina udziela. Władek od trzech lat nie dawał pieniędzy wszystko inwestował. Jaki interes? Halina nigdy nie zrozumiała. To warsztat samochodowy chciał otworzyć, to przewozy towarowe. Wszystko przepadało.
Po prostu nie rozumiesz Władek nerwowo zapalił papierosa w przedpokoju. Staszek zaproponował mi przenosiny do Warszawy. Ma tam sieć myjni, weźmie mnie na kierownika. Na początek wynajmiemy mieszkanie.
Sam pojedziesz? Halina otarła ręce o fartuch. Dłonie jej drżały, ale głos miał spokojny.
Nie sam. Władek odwrócił wzrok. Z Anią. Ona ona mnie rozumie. Wierzy we mnie.
Ania. Halina wiedziała o niej od trzech miesięcy. Widziała wiadomości w telefonie, gdy Władek był pod prysznicem. Kotku, zajączku, tęsknię. Dwudziestoośmioletni zajączek. Sprzedawczyni w salonie samochodowym, gdzie Władek oglądał auto. Na kredyt, który Halina spłacała z nauczycielskiej pensji.
A co z Kasią? spytała. Twoja córka. Za rok broni dyplom.
Dorośnie, zrozumie. Nie mogę tak dalej żyć. Mam czterdzieści pięć lat, Halina. Jeszcze jestem młody, jeszcze mogę wszystko zmienić.
Halina podeszła do okna. Na podwórku sąsiadka Wiesława wieszała pranie. Zobaczyła Halinę w oknie, pomachała. Wiesia wiedziała wszystko. I o Anię, i iż Władek od pół roku przychodził tylko przespać się. Żałowała po sąsiedzku, przynosiła pierogi: Trzymaj się, Halu.
Pamiętasz cicho powiedziała Halina gdy Kasia miała pięć lat i zachorowała? Zapalenie płuc, lekarze rozkładali ręce. Ty wtedy harowałeś po nocach, by zarobić na leki. A ja siedziałam przy jej łóżku. Powiedziałeś wtedy: Jesteśmy rodziną, Halu. Wszystko przetrwamy.
To było dawno.
Piętnaście lat. Albo gdy twoja matka dostała wylewu? Kto z nią jeździł po szpitalach? Kto nie spał po nocach, przewracał ją co dwie godziny, by nie miała odleżyn? Ja, Władku. A ty miałeś wymówki praca, interesy. Jakie interesy? Wtedy już goniłeś za swoim biznesem.
Władek zgasił papierosa o parapet. Halina skrzywiła się nowy parapet, w zeszłym miesiącu go zamontowała. Sama oszczędzała.
Ty zawsze wszystko pamiętasz, rzucił rozdrażniony. Tylko złe rzeczy. A dobre? Jak cię zabrałem nad morze?
Dziesięć lat temu. Do Kołobrzegu. Na tydzień.
Dla ciebie zawsze za mało!
Halina odwróciła się do niego. W oczach miała łzy, ale nie puściła ich. Nie doczeka się.
Wiesz co, Władku? Spadaj. Do swojej Ani. Tylko powiem ci jedno. Twoją matkę dopilnowałam do końca. Dwa lata leżała u nas, dwa lata karmiłam ją łyżeczką, myłam, podawałam leki. A gdzie ty byłeś? Na zarobkach? Jakich, Władku? Od pięciu lat choćby nie miałeś stałej pracy. Tylko marzyłeś o bogactwie.
Próbowałem! Dla rodziny!
Dla rodziny? Halina uśmiechnęła się gorzko. Kasia na ostatnim roku dorabia na nocnych dyżurach, by miała na podręczniki. Bo tata został biznesmenem. Ja wzięłam dwie etaty w szkole i jeszcze udzielam korepetycji. Dla kogo ty się starałeś?
Władek milczał, ściskając rączkę walizki.
I wiesz, co jest najśmieszniejsze? ciągnęła Halina. Twoja matka przed śmiercią powiedziała mi: Wybacz mu, córeczko. On jest słaby. Zawsze był słaby. Dziękuję, iż wytrzymałaś. Wtedy nie zrozumiałam. Teraz rozumiem.
Nie waż się! Władek wybuchnął. Nie mów, iż jestem słaby! Po prostu duszę się tutaj! W tym mieszkaniu, w tym mieście, z tobą! Ty mnie wpędzisz do grobu swoją poprawnością!
Moją poprawnością? Halina roześmiała się sucho. Przez ostatnie lata tylko milczałam. Gdy wracałeś pijany. Gdy znikały pieniądze z naszej skarbonki na twoje projekty. Gdy śmier






![Co grają w Multikinie w Krakowie 11 listopada?[REPERTUAR]](https://cowkrakowie.pl/wp-content/uploads/2025/11/multikino.jpg)





