Zamknęła za sobą drzwi sypialni z pozornym spokojem, ale w środku czuła żelazną determinację. Po raz pierwszy od lat ogarnęło ją dziwne uczucie nie chodziło o ciszę w pustym mieszkaniu czy spokój wieczoru, ale o wewnętrzne ukojenie kobiety, która wreszcie powiedziała, co miała na sercu.
Usiadła na brzegu łóżka i przyciągnęła do siebie sukienkę. Gdy przesuwała palce po delikatnym materiale, przypomniała sobie tamten wtorkowy wieczór, gdy zobaczyła ją w witrynie sklepowej. Zmęczona po pracy, z głową pełną codziennych obowiązków, zatrzymała się jak wryta. Nie chodziło tylko o sukienkę. Chodziło o wolność pozwolenia sobie na drobne szaleństwo. O przekonanie, iż też ma prawo do czegoś pięknego.
Lata tłumaczyła sobie, iż takich zachcianek nie powinna mieć. Nie dlatego, iż nie stać jej było na tę sukienkę, ale dlatego iż w głowie wciąż słyszała głos Marka: To strata pieniędzy, Po co ci to?, Przecież nie potrzebujesz. I tak, krok po kroku, zaczęła wierzyć, iż jej pragnienia są nieważne. Że musi być rozsądna, skromna, ekonomiczna.
Ale tego wieczoru, gdy wypowiedziała głośno to, co nosiła w sercu, poczuła, jak zrzuca z siebie tę skorupę wstydu i uległości.
W drugim pokoju Marek siedział w ciemności, ściskając w dłoni pognieciony paragon. Słowa, które usłyszał, dudniły mu w głowie. Nie mógł ich zignorować. Czuł ich ciężar w piersi.
Dla niego te wszystkie lata były o kontroli. Nazywał to odpowiedzialnością, troską, równowagą finansową. Tłumaczył każde nie, każdy wyrzut. Mówił sobie, iż działa dla dobra rodziny. Ale jakie to było dobro, skoro tylko on decydował, co jest potrzebne, a co fanaberią?
Gdy pokazała mu swoje skrupulatnie zapisane wydatki w notesie, poczuł pustkę w żołądku. Nie tylko dlatego, iż miała rację, ale dlatego iż zrozumiał przez lata w ogóle jej nie widział.
Kochał ją? Tak. Na swój sposób. Ale czy ją szanował? Nie.
Rano była już gotowa. Umyła twarz, uczesała włosy, zaparzyła ulubioną kawę. Sukienka wisiała na wieszaku dziś ją założy. Nie dla Marka. Nie dla koleżanek z pracy. Tylko dla siebie.
Marek pojawił się w drzwiach, wyglądając na zmęczonego i niepewnego. Miał potargane włosy i zaczerwienione oczy.
Dzień dobry wyszeptał. Możemy porozmawiać?
Patrzyła na niego przez chwilę, po czym skinęła lekko głową.
Mów.
Wziął głęboki oddech.
Popełniłem błąd. Wielki. Przez lata obarczałem cię wszystkimi decyzjami, a w zamian żądałem posłuszeństwa. Nie widziałem cię. Chciałem mieć partnerkę, ale zachowywałem się jak szef. I teraz nie wiem, czy da się to naprawić.
Milczała, trzymając w dłoniach kubek z kawą.
Byłem niesprawiedliwy ciągnął. Traktowałem swoje pieniądze jak moje, a twoje jak nasze. Kupowałem, co chciałem, kiedy chciałem, choćby nie pytając cię o zdanie. A tobie kazałem się tłumaczyć z każdej złotówki.
Zamilkł.
Nie wiem, czy jeszcze chcesz ze mną być. Ale jeżeli tak jeżeli dasz mi szansę, chcę się nauczyć. Być mężczyzną, który nie rozkazuje, tylko pyta. Nie narzuca, tylko słucha.
Odstawiła kubek i wstała.
Marku, dziękuję za te słowa. Ale widzisz zmiana nie przychodzi po jednej rozmowie. Nie mogę ci nic obiecać. Mogę tylko powiedzieć jedno od dziś wybieram dla siebie. Będę uważna, ale nie dlatego, iż tego ode mnie wymagasz. Tylko dlatego, iż tak czuję.
Kocham cię, Kasia.
I ja cię kochałam. Ale miłość bez szacunku zaczyna boleć. A ja nie chcę już więcej cierpieć.
Wzięła sukienkę i skierowała się do wyjścia. Zanim przekroczyła próg, odwróciła się:
Dziś zakładam tę sukienkę dla siebie. Nie dla ciebie, nie dla świata. To pierwszy dzień, kiedy wybieram siebie.
Wyszła, zostawiając za sobą ciche mieszkanie i mężczyznę, który po raz pierwszy zrozumiał, iż prawdziwa miłość to nie posiadanie, ale wolność.









