Zamki zmienione, by teściowa przestała mieć klucze do naszego mieszkania.

newsempire24.com 5 godzin temu

Musieliśmy zmienić zamki, żeby teściowa przestała rządzić w naszym mieszkaniu.

Z mężem jesteśmy małżeństwem już rok, a jego matka wciąż nie może się pogodzić z tym, iż syn wybrał życie według własnego scenariusza, a nie jej. Marzyła, by ożenił się z córką jakiegoś potentata finansowego, żeby nie tylko on tonął w luksusie, ale i ciągnął ją za sobą w ten słodki świat bogactwa. Skąd u niej takie ambicje? Zagadka. W rzeczywistości zarabiamy przeciętnie – na początku zacisnęliśmy pasa, wzięliśmy kredyt hipoteczny, teraz mieszkamy w moim jednopokojowym mieszkaniu, a nowe wynajmujemy. W planach mamy kupno samochodu. Zupełnie zwyczajne życie, jak u większości młodych par. Bez ekstrawagancji, ale i bez walki o przetrwanie.

Teściowa jednak uparcie odrzuca rzeczywistość i tkwi w swoich fantazjach. Bez przerwy próbuje zniszczyć nasz związek. Jej pomysłowość nie zna granic: znajduje ślady szminki na koszulach męża, jego ubrania nagle pachną obcymi perfumami, a w mojej torebce „znajdują się” prezerwatywy. Oczywiście, to wywołuje kłótnie, podejrzenia, awantury. Za każdym razem sprawa się wyjaśnia, ale niesmak pozostaje.

Niedawno mężowi zaproponowano kilkumiesięczny wyjazd do Łodzi – otwierano tam nowy oddział, a jemu zlecono organizację startu. To była szansa na awans, więc nie odmówiliśmy. Wyjechał, ja zostałam w Warszawie i żyłam swoim rytmem.

Po kilku dniach zaczęłam zauważać dziwne rzeczy: przedmioty przesunięte, ślady grzebania w szafach. Najpierw pomyślałam, iż mógł wpaść i coś zabrać – wszak Łódź nie jest aż tak daleko. Zadzwoniłam do niego, był zaskoczony i zapewnił, iż nie wracał do stolicy. Godzinę później oddzwonił. W głosie miał chłód. Powiedział, iż to pewnie jego matka. Kiedyś, przed naszym wspólnym wyjazdem, dał jej klucze „na wszelki wypadek”… i zapomniał je odebrać.

Następnego dnia wzięłam wolne i pierwsze, co zrobiłam, to wezwałam ślusarza, by wymienił zamki. Mężowi oznajmiłam, iż jeżeli jeszcze raz komukolwiek odda klucze, będzie spał na klatce schodowej. Wieczorem wszystko w mieszkaniu było na swoim miejscu. Więc to jednak była teściowa. Postanowiłam sprawdzić szafy i… znalazłam maleńką kamerę, ukrytą na górnej półce.

Natychmiast zadzwoniłam do męża. Najpierw zapadła cisza, potem wybuchnął śmiechem – chyba był w szoku. Przeszukałam całe mieszkanie, ale na szczęście nic więcej nie znalazłam. Nie urządziłam awantury – mąż poprosił, by poczekać na jego powrót, bo sam się z nią rozprawi.

Następnego dnia teściowa sama zadzwoniła. Pewnie zauważyła, iż klucze nie działają, i chciała się dostać do środka. Zapytała, czy jestem w domu, bo „wpadłaby na herbatę”. Odpowiedziałam, iż mnie nie ma, ale może następnym razem. Pół godziny później mąż zadzwonił i powiedział, iż matka już zdążyła się poskarżyć – jak to ja się włam, dom pusty.

Zaczęło nas to choćby bawić. Żartowaliśmy, zastanawiając się, ile jeszcze wymyśli pretekstów, by wedrzeć się do naszego mieszkania. I rzeczywiście – dzwoniła codziennie: to kurier rzekomo przywiózł przesyłkę pod nasz adres, to zapomniała okularów, to chciała przynieść pierogi.

Gdy mąż wrócił, natychmiast oświadczyła, iż „wpadnie w odwiedziny”. Czekaliśmy na nią. Przyszła, wręczyła worek z pierogami, poszła „umyć ręce”, ale skierowała się nie do łazienki, tylko do sypialni. Oczywiście, ruszyliśmy za nią. I oczywiście, złapaliśmy ją na grzebaniu w szafie. Gdy nas zobaczyła, zrobiła się blada, zaczęła bełkotać. Mąż wyciągnął z kieszeni tę samą kamerę i pokazał jej.

Wtedy się zaczęło. Krzyczała o moich rzekomych „schadzkach”, iż oszukuję jej syna, a on jest ślepy i naiwny. Rozegrała choćby dramatyczneNa koniec zatrzasnęła drzwi z godnością obrażonej męczennicy, zostawiając za sobą ciszę pełną ulgi i cichą nadzieję, iż może wreszcie zrozumie, iż nie ma tu już dla niej miejsca.

Idź do oryginalnego materiału