Zamieniliśmy zamki, by powstrzymać teściową od rządzenia w naszym mieszkaniu.

polregion.pl 4 godzin temu

Musieliśmy zmienić zamki, żeby teściowa przestała rządzić w naszym mieszkaniu

Z mężem jesteśmy małżeństwem już rok. Przez cały ten czas jego matka zdawała się nie akceptować faktu, iż jej syn wybrał nie według jej scenariusza. Marzyła, by ożenił się z córką jakiegoś biznesmena, żeby nie tylko on tonął w luksusach, ale i ciągnął ją w ten świat dostatku. Skąd w niej takie ambicje — zagadka. W rzeczywistości mamy zwyczajne zarobki: na początku zacisnęliśmy pasa, wzięliśmy kredyt hipoteczny, teraz mieszkamy w moim kawalerku, a nowe mieszkanie wynajmujemy. W planach — kupno samochodu. Jak większość młodych małżeństw. Bez przepychu, ale też nie w biedzie.

Teściowa jednak uparcie wzbrania się przed rzeczywistością i wciąż snuje swoje mrzonki. Nie przestaje próbować zniszczyć naszego związku. Jej metody są zadziwiająco kreatywne: znajdowała ślady szminki na koszulach męża, jego ubrania pachniały damskimi perfumami, a w mojej torebce nagle pojawiały się prezerwatywy. Oczywiście, wybuchały kłótnie, nieufność, wyjaśnienia. Na szczęście wszystko zawsze się klarowało, ale posmak pozostawał.

Niedawno mężowi zaproponowano wyjazd służbowy na dwa miesiące — otwierali nowy oddział i zlecono mu organizację startu. To była szansa na awans, więc się zgodziliśmy. Wyjechał, zostałam sama i żyłam normalnie.

Po kilku dniach zaczęłam zauważać dziwne znaki: przedmioty przesunięte, w szafie wyraźnie ktoś grzebał. Pomyślałam, iż może mąż wpadł i coś zabrał, bo droga niedaleka. Zadzwoniłam — był zaskoczony i zapewnił, iż nie przyjeżdżał. Po godzinie oddzwonił. Głos miał posępny, powiedział, iż to pewnie jego matka. Kiedyś, przed naszym wspólnym wyjazdem, dał jej klucze *na wszelki wypadek* — i zapomniał je odebrać.

Następnego dnia wzięłam wolne i od razu wezwałam ślusarza. Mężowi oznajmiłam, iż jeżeli jeszcze raz komuś powierzy klucze, będzie spał na klatce schodowej. Wieczorem wszystko wróciło na swoje miejsce. Więc to jednak była teściowa. Postanowiłam sprawdzić szafy i znalazłam… maleńką kamerę ukrytą na najwyższej półce.

Natychmiast zadzwoniłam do męża. Najpierw zamilkł, potem wybuchnął śmiechem — pewnie był w szoku. Przeszukałam mieszkanie w nadziei, iż nic więcej nie znajdę, i na szczęście tak było. Nie robiłam awantury — mąż poprosił, by poczekać na jego powrót, on się z nią rozmówi.

Nazajutrz teściowa sama zadzwoniła. Pewnie odkryła, iż klucze nie działają, i chciała wejść. Zapytała, czy jesteśmy w domu, niby *wpadłaby na herbatę*. Odpowiedziałam, iż mnie nie ma, ale może następnym razem. Po pół godzinie mąż przekazał, iż matka już się poskarżyła — iż podobno się włóczę, a dom pusty.

Zaczęło nas to choćby bawić. Żartowaliśmy, zgadując, jakie jeszcze wymówki wymyśli, by wtargnąć do naszego mieszkania. I rzeczywiście — codziennie dzwoniła kilka razy: raz kurier rzekomo przywiózł przesyłkę pod naszym adresem, innym razem zapomniała u nas okularów, a kiedyś po prostu chciała przynieść pierogi.

Gdy mąż wrócił, niemal natychmiast oznajmiła, iż *wpadnie w odwiedziny*. Czekaliśmy na nią. Przyszła, wręczyła worek z pierogami, poszła *umyć ręce*, ale skierowała się nie do łazienki, tylko do sypialni. Oczywiście, od razu za nią podążyliśmy. I oczywiście, przyłapaliśmy ją na grzebaniu w szafie. Zobaczywszy nas, zbaraniała, zaczęła bełkotać coś niewyraźnego. Mąż w milczeniu wyciągnął z kieszeni tę samą kamerę i pokazał jej.

Wtedy się zaczęło. Wrzeszczała o moich rzekomych *numerkach*, twierdziła, iż oszukuję syna, a on jest ślepy i naiwny. choćby rozegrała scenę z łzami i chwytaniem za serce. Na koniec trzasnęła drzwiami i odeszła z godnością obrażonej męczennicy.

Szczerze? Miałam ochotę wstać i bić brawo. Taki spektakl — a zero prób. Ale to była tylko bitwa. Wiedziałam, iż wojna się nie skończyła. I tak cieszę się, iż tym razem nie ugięliśmy się i daliśmy jasno do zrozumienia: nasza rodzina to nie teatr absurdu.

Idź do oryginalnego materiału