Zamiast wesela

newsempire24.com 4 dni temu

– Kasiu, wreszcie wychodzisz za mąż – uśmiechnęła się Elżbieta Wojciechowska do córki. – Tak się cieszę, iż Piotr ci się oświadczył! Wiesz, jacy teraz są mężczyźni? Tylko by się zabawić, a do ślubu się nie spieszą. Ale Piotr jest inny, więc trzymaj się go mocno.

– Mamo, no przecież też jestem dobrą partią – zażartowała Kasia. – I ładna, i mądra, i zasługuję na księcia z bajki.

– Oj, księcia to może nie – roześmiała się Elżbieta. – Nie zapominaj, iż masz już 35 lat, to adekwatnie twój ostatni dzwonek.

Kasia poczuła ukłucie na dźwięk słów „ostatni dzwonek”. Nie sprzeciwiła się jednak matce – wiedziała, jak bardzo Elżbieta martwi się o los jedynaczki. Czas płynął, a kolejka zalotników jakoś się nie ustawiała. Stąd obawa, iż Kasia nigdy nie założy rodziny i nie da wnuków.

Ślub miał się odbyć za dwa tygodnie. Wszystko było już ustalone: przyjęcie w najlepszej restauracji w mieście, goście zaproszeni, suknia wybrana. Choć Kasia wciąż wahała się co do kreacji i planowała kolejną przymiarkę.

W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi, a Elżbieta zawołała: „Piotr przyszedł!” i pobiegła wpuścić gościa.

– Dzień dobry, pani Elżbieto! Dzień dobry, Kasiu! – przywitał się Piotr. – Nie przyszedłem z pustymi rękami. Dla pani – pudełko czekoladek, a dla Kasi – bukiet kwiatów.

– Oj, nie trzeba było – rozpromieniła się Elżbieta. – Wciąż się dziwię, jak moja córka trafiła na takiego wspaniałego mężczyznę! Chyba nie ma w tobie żadnych wad! Proszę wejść, Kasia czeka w swoim pokoju.

Kasia znała Piotra zaledwie pół roku. Sama nie rozumiała, dlaczego zwrócił na nią uwagę – on pracował w urzędzie miasta, a ona była zwykłą nauczycielką muzyki. Od początku dał jej do zrozumienia, iż szuka poważnej żony.

Piotr był stateczny, solidny i, jak mówiła Elżbieta, „porządny z każdej strony”. Starszy od Kasi tylko o pięć lat, a jednak czasem miała ochotę mówić do niego „Piotrze Stanisławie”.

– Kasia, masz tu tulipany. Widzisz, zawsze o tobie pamiętam – powiedział Piotr z nutą wyższości. – Sprawdzałaś, czy wszystko gotowe na ślub?

– Dziękuję za kwiaty. Chyba wszystko w porządku. Tylko muszę wybrać suknię i buty.

– Upewnij się, iż będziesz wyglądać idealnie – surowo odparł. – Nie oszczędzaj, jeżeli coś ci się spodoba – kupuj.

Mówiąc to, wyjął z portfela pieniądze i położył na komodzie.

– Masz, na ślubne wydatki. A tak w ogóle – w przyszłym tygodniu wpadnij do mojej matki. Da ci przepisy na moje ulubione dania. Nie chcę, żeby nasze małżeństwo zaczęło się od kłótni, więc naucz się gotować.

– Piotr, pamiętasz, iż mam 35 lat? – uśmiechnęła się Kasia. – Zwykle kobiety w tym wieku już wiedzą, jak prowadzić dom. Poza teraz mamy taki romantyczny czas, nie psujmy go rozmowami o garach.

– Nie, Kasiu, musisz się od mojej mamy nauczyć. U niej zawsze sterylna czystość, a gotuje wyśmienicie. Będzie niezręcznie, jeżeli po ślubie przyjdzie i zacznie cię poprawiać.

Kasia obiecała, iż odwiedzi jego matkę, a Piotr, powołując się na pilne sprawy, wyszedł. Narastała w niej dziwna gorycz. Brakowało jej lekkości, romansu, czułych słów. A Piotr zawsze był taki sztywny, oschły i skąpy w uczuciach.

Następnego dnia Kasia pojechała na przymiarkę. W salonie nie myślała długo – wybrała pierwszą zaproponowaną suknię. Nie miała nastroju i sama nie rozumiała, co się z nią dzieje.

„Wszystko w porządku” – powtarzała sobie. „Wychodzę za dobrego, opiekuńczego mężczyznę, jak zawsze chciałam. Wiele kobiet by mi zazdrościło. I mama jest szczęśliwa. Czego mi więcej trzeba?”

Zmęczona, pomaszerowała na przystanek, choć dzień wcześniej planowała zakupy. Nagle usłyszała za sobą znajomy głos:

– Kasia, to ty? Ależ spotkanie! Pamiętasz mnie?

Oczywiście, iż pamiętała. To był Tomek, jej dawny chłopak. Pierwsza miłość. Kiedyś zostawił ją dla innej, a teraz stał przed nią tak, jakby nic się nie stało.

– Cześć, Tomek – odparła, starając się zachować spokój. – Nie spodziewałam się cię tu spotkać. Co u ciebie?

– W porządku, mam biuro niedaleko. W pracy dobrze, ale w życiu osobistym pech – niedawno się rozwiódłem. Ale mniejsza o mnie. A ty? Wyszłaś za mąż?

– Nie, jeszcze nie. Ale jest ktoś… Choć nie wiem, czy to dobry pomysł – skłamała o ślubie, rumieniąc się.

– Rozumiem – zamyślił się Tomek. – Masz może teraz czas? Chodźmy na kawę, pogadamy.

Kasia się zgodziła. Wiedziała, iż to dziwne, ale nie mogła się powstrzymać. W głowie wirowały wspomnienia – ich długie rozmowy o wszystkim, to ciepło, które czuła przy nim.

Nie mogła oderwać wzroku od byłego ukochanego. Wysoki, wysportowany Tomek z głębokimi brązowymi oczami był zupełnym przeciwieństwem pulchnego, niewyraźnego Piotra.

Godzinę spędzili w kawiarni. Na pożegnanie Tomek powiedział dziwnie znacząco:

– Zadzwonię do ciebie. Nie myśl, iż to coś znaczy… Po prostu miło cię było spotkać. Podaj numer, żebyśmy się nie zgubili.

Kasia była pewna, iż to znak. Nie przypadkiem spotkała Tomka w dniu przymiarki sukni ślubnej.

W domu czekała na nią Elżbieta.

– No i jak? Wybrałaś suknię? Jaworowa? Pokaż!
– Mamo, nie będzie ślubu – lodowatym głosem rzuciła Kasia i weszła do swojego pokoju.

Słowa te spadły jak grom z jasnego nieba. Elżbieta omal nie zemdlała.

– Kasia, co się stało? Suknia ci się nie podobała? Piotr coś powiedział? To on odwołał ślub? Mów wreszcie!
– Mamo, nie chcę ślubu, sukni… ani Piotra. Jakie z nim życie? Myślisz, iż mnie kocha? Nie, szuka wygodnej kobiety, trochę lepszej od sprzątaczki.
– Co ty mówKasia odetchnęła z ulgą, bo choć teraz była sama, czuła, iż dopiero teraz naprawdę zaczyna żyć.

Idź do oryginalnego materiału