Do ziemi łęczyckiej wybrać się warto, i to z powodów kilku. Dwa z tych powodów już na tym blogu gościł, czyli Grodzisko oraz Kolegiata w Tumie, a teraz powód trzeci i nie ostatni, czyli wybudowany przez Kazimierza Wielkiego zamek w Łęczycy. Zamek może i trochę zapomniany i trochę mało znany, ale zasługuje na uwagę, a także poświęcenie mu około dwóch godzin życia.

Zamek powstał, i wielu królów, a także jeńców gościł.
Mury łęczyckiego zamku prawdopodobnie niejedno widziały, i nie jedno mogłyby powiedzieć. Na początku warto wspomnieć o początku miasta, mianowicie w roku 1331 Krzyżacy spalili grodzisko w Tumie, (dawnymi czasy dzisiejszy Tum był Łęczycą), a mieszkańcy tym niepocieszenie porzucili zgliszcza, i osadzili się w terenie dzisiejszego miasta Łęczyca.
Podania głoszą, iż zamkowe mury powstały w latach 1357-1365 za sprawą panującego wówczas króla Kazimierza Wielkiego. Stawiając zamek w Łęczycy można by rzec przy okazji otoczono murami całe miasto, zaś powstający zamek został włączony w ich ciąg. Zajmował południowo-wschodni narożnik i o miasta oddzielał go mur i fosa zasilana w wodę z pobliskiej rzeki Bzury. Sam zamek posadowiono na usypanym w tym celu 5-metrowym kopcu. Po powstaniu na obiekt składały się: narożna wieża główna, zwana szlachecką, wieża bramna, budynek mieszkalny w południono-wschodnim narożniku, zwany domek Starym, bliżej nieokreślone drewniane budynki, i mur obwodowy. Dziś pozostałością po domem starym jest prochownia, czyli budynek gdzie w tej chwili mieszczą się kasy.

Znamienici goście
Zamek w Łęczycy gościł w swoich murach prócz swojego budowniczego trzech innych polskich królów, czyli: Władysława Jagiełłę, Zygmunta III Wazę, oraz Kazimierza Jagiellończyka. Przy czym ten pierwszy chyba upodobał sobie Łęczycę, bo bywał tutaj aż 36 razy. Powody tego były może i prozaiczne, rodzaju wojen z zakonem krzyżackim, spraw sądowych oraz zjazdów generalnych, ale jednak 36 razy to jest dość sporo. Rokiem 1406 Krzyżacy spalili Łęczycę i co za tym idzie także zamek. Został on jednak dość szybko, bo w trzy lata odbudowany. Już latem 1409 roku król Jagiełło zwołał tu sejm, na którym podejmowano decyzje powiązane ze zbliżającą się wojną z zakonem krzyżackim. To właśnie na tym zamku podjęto jedną z ważniejszych historycznych decyzji. Mianowicie stwierdzono, iż Korona włączy się do wojny w przypadku agresji Krzyżaków na ziemie litewskie. Pokłosiem tej decyzji była słynna bitwa z roku 1410, czyli bitwa Pod Grunwaldem.

Skarb łęczycki
Istnieje legenda o skarbie ukrytym na zamku w Łęczycy. Jednakowoż udając się na poszukiwania strzec się należy diabła Boruty, albowiem to do niego należy ten skarb. A nikt nie lubi, jak mu się skarby odbiera.
A było to tak…
Król Kazimierz Wielki wyruszył podróż z Krakowa do Łęczycy, jednakowoż podczas tej podróży zdążyła się tragedia, mianowicie królewska kareta ciągnięta przez 6 koni spadła z grobli i zapadła się głęboko w bagno. Królewska świta mimo szczerych chęci nie mogła sobie z tym wypadkiem poradzić. Poradzono więc by szukać pomocy w okolicy. Jednakowoż okolica nie zwiastowało jakiejkolwiek żywej duszy skłonnej tej pomocy udzielić, albowiem był to gęsty bór i błota oraz wąska kręta ścieżka w głąb tego lasu. Jeden ze służących wybrał się więc tą ścieżką i niedługo spotkał grupę ludzi. Byli to tak zwani borutowie, czyli ludzie parający się wytapianiem smoły z drewna sosnowego. Jeden z nich zaoferował swą pomoc królowi. Sługa prosiłby wszyscy poszli, oni uparcie twierdzili, iż jeden boruta w zupełności wystarczy. I mieli rację, dzięki grubego sznura wyciągnął w bagna po kolei wszystkie konie, i samą karetę. Król w podzięce nadał mu szlachectwo oraz uczynił zarządcą łęczyckich dóbr.
Jak to rzecze ludowe przysłowie „nie ma diabła gorszego, gdy się stanie pan z ubogiego”, i tak się stało też w tym wypadku, boruta zapomniał skąd się wywodzi, i stał się dla ludu okrutnym ciemiężcą. Po jego śmierci ludzie ruszyli na łęczycki zamek celem odebrania zagrabionym im pieniędzy. Niestety pieniędzy nie stwierdzono, a dwa dni później stwierdzono także iż ciało zmarłego boruty wzięło i zniknęło. Od tego czasu zaczęto mówić i diable Borucie, podobno wciąż pilnuje swojego skarbu w zamkowych lochach.
Do tej legendy jeszcze wrócimy później…

Tymczasowe więzienie
W roku 1410 po wygraniu wspomnianej bitwy zamek tymczasowo pełnił rolę obozu dla jeńców wojennych oczekujących wykupu. Na zamku odbyły się także dwa najbardziej spektakularne Zjazdy Generalne. Pierwszy w roku 1420 kiedy to zwolennicy oskarżonych o przekroczenie kompetencji w rokowaniach z cesarzem Zygmuntem Luksemburskim posłów polskich starli się ze swymi przeciwnikami. Drugi bardziej spektakularny zakończył się siekaniem mieczami przez szlachtę dokumentu gwarantującego następstwo tronu najstarszemu synowi Władysława Jagiełły, znanemu później jako Władysław Warneńczyk.

Sejmy, pożar i koniec świetności
Według przekazów, w tym miejscu Jagiełło przyjął husyckiego posła, ofiarującego mu koronę Czech.
Na zamku jeszcze kilkakrotnie, albowiem w latach: 1420; 1448; 1454; 1462 odbywały się sejmy. Również jeden z następców Jagiełły, Kazimierz Jagiellończyk obrał sobie zamek w Łęczycy na swą siedzibę na czas trwania wojny trzynastoletniej z krzyżakami (1454-1466). Niedługo po ostatnim sejmie z 1462 r. zamkowe zabudowania strawił pożar i przez kolejne stulecia nikt nie odbudował powstałych zniszczeń, zamek pozostał w stanie częściowej ruiny.

Remoncik na 3000 florenów
Dwadzieścia lat później ogień dotknął także zamkowy ogródek, co też przyczyniło się do znacznych zniszczeń na terenie całego zamkowego kompleksu. Remontu wówczas wymagały nie tylko budynki, ale także wieża oraz mury obronne. W latach 1524-1537 starosta Mikołaj Russocki wyremontował i rozbudował warownię, przekształcił też dom stary. Jego dzieło kontynuował rokiem 1563 łęczycki starosta Jan Lutomierski. Zainwestował on w tutejszy zamek niemałą sumę pieniędzy, czyli 3000 florenów, będące około 10.5 kg złota, kosztujące na stan dzisiejszy około 3 890 970 zł. Pieniądze te pozyskał z królewskiego skarbca. Z tych środków wyremontowano ówczesne zniszczenia, oraz wybudowano nowy dom mieszkalny, zwany „domem nowym”. Został on domurowany do wieży bramnej od strony północnej, wzdłuż zachodniego muru obronnego. Korzystając z okazji powiększono szlachecką wieżę, i nakryto ją renesansową attyką. Cały zamek zyskał wówczas nieco rezydentalny wygląd, ale przez cały czas posiadał walory obronne.
Trzecim z kolei królem, który zamek w Łęczycy odwiedził był Zygmunt III Waza, przybył tutaj „po drodze” do Krakowa, gdzie śpieszył na swą koronację. Na zamku powitał go zresztą arcybiskup gnieźnieński Stanisław Karnkowski, warto wspomnieć, iż to właśnie on nałożył na Wawelu koronę na głowę Zygmunta.

Szwedzi atakują
Pozyskane w ten sposób przez zamek walory obronne miały niedługo okazję się wykazać. Mianowicie rokiem 1655 a dokładniej w sierpniu, w czasie potopu szwedzkiego, szwedzkie wojska pod wodzą Roberta Douglasa przełamały obronę starosty Jakuba Olbrychta Szczawińskiego i opanowały zamek w Łęczycy.Jednak oddać należy, iż zamek bronił się dość długo, na tyle długo by pozwoliło to królowi Janowi Kazimierzowi na koncentrację wojsk pod Piątkiem. Niedługo później miasto zostało odbite przez pospolite ruszenie pod wodzą braci Zaleskich, niestety nie udało się odbić zamku, co pozwoliło szwedom wysłać posiłki z Łowicza, które to spowrotem zajęły i ograbiły miasto.
Rokiem 1656 pod Łęczycę dociera oddział partyzancki pod dowództwem Stefana Czernieckiego, jednak nie mając artylerii nie miał on mocy sprawczej by dokonać skutecznego oblężenia. Dopiero w październiku gdy pod zamek dociera armia koronna z artylerią pod wodzą króla Jana Kazimierza, udało się zamek zdobyć. Poskutkowało znacznymi uszkodzeniami zamku. Jednak uszkodzeń jeszcze większych niż sam zamek doznała Łęczyca, z całego miasta ostały się tylko trzy domy. Łęczyca po tym wydarzeniu już nigdy nie odzyskała swego znaczenia i dawnej świetności. Zamek został częściowo odbudowany do roku 1681, niestety prace przerwały walki wspieranego przez szwedów Stanisława Leszczyńskiego z królem Augustem II Mocnym.

Rosjanie zdobywają zamek
W roku 1705 na zamku w Łęczycy zawitał sam Karol XII wraz ze swoim wojskiem. Rokiem 1769 podczas walki z konfederatami barskimi rosyjski generał Drewicz zdobywa zamek jak i samo miasto.
Na skutek tych walk warownia ponownie znacząco ucierpiała, w roku 1788 runął budynek bramny. Rokiem 1789 na zamku przechowywano archiwum ziemskie, chwilę później ewakuowano je do klasztoru oo.Dominikanów w obawie przed zniszczeniem go przez zawalający się zamek. W wyniku drugiego rozbioru Polski, rokiem 1793 Łęczyca znalazła się na terytorium Prus. Nowi władcy mieli daleko idące plany co do zamku, jak i samego miasta, zamierzali przekształcić je w nowoczesną fortecę. Prac tych nigdy nie ukończono, gdyż po III rozbiorze Polskie umacnianie Łęczycy straciło jakikolwiek sens. Rokiem 1809 Pruskie fortyfikacji rozebrali Austriacy.

Skarbu poszukiwania
Wracamy do wcześniejszej legendy, albowiem jak to rzecze legenda w roku 1882 ogrodnik o nazwisku Jasińki znalazł przy ruinach zamku butelkę z kawałkiem papieru w środku. Na tym papierze znalazł informację o skarbach Boruty i to iż jest on ukryty w lochach przy wieży. Ogrodnik sprowadził sobie do pomocy brata z Warszawy, i wspólnie pełni nadziei przystąpili do poszukiwań. Chlew znajdujący się przy więzy pozwolił im kopać tak by nikt ich nie zauważył. Po kilku dniach kopania motyka jednego z nich uderzyła o żelazne wrota. Bracia się ucieszyli, już w głowie widzieli te bogactwa co je za chwilę wyciągną z odkrytego skarbca. Niestety nie nacieszyli się skarbem długo, a choćby wcale, albowiem nagle osunęła się ziemia i zasypała całkowicie braci i ich niedoszły skarb. Ludzie nie mówili o niczym innym niż o gniewie Boruty, któremu zakłócono spokój.

Cegiełka po cegiełce
W roku 1806 Łęczyca została wyzwolona spod pruskiego panowania przez wojska gen. Dąbrowskiego, i weszła w skład utworzonego przez Napoleona księstwa Warszawskiego. Po roku 1815 zamek przejęła Komisja Wojny Królestwa Polskiego i oddała je pod panowanie Dyrekcji Inżynierów Wojska Polskiego. Rok wcześniej runęła część wieży szlacheckiej. Wówczas w pozostałościach Domu Starego (rozebranego w większości w czasach pruskich) urządzono laboratorium prochowe inaczej zwane „prochownią”. W domu nowym natomiast zamieszkał kapitan inżynierów, i znajdowały się tam magazyny. W roku 1826 ówczesny minister oświecenia Publicznego i Wyznań Religijnych Królestwa Grabowski miał plan przejąć zamek by na jego miejscu wybudować szkołę, na ten plan na szczęście nie zgodziło się wojsko.
Od 1831 r. zamkiem dysponowały władze Łęczycy i powoli rozbierały one zamek cegła po cegle, a cegły sprzedawały. Rokiem 1841 miasto legalnie nabyło prawa do zamku, a na skutek zewnętrznej interwencji zaprzestano handlu zamkowymi cegłami. ale by zamek nie stał nieużytkowany urządzono nać skład lodu, budowa lodowni doprowadziła do rozkopania zamku. Poskutkowało to zniszczeniem licznych warstw kulturowych zabytku.

Aresz, sąd miejski, i remoncik
Rokiem 1848 na zamku urządzono areszt miejski i sąd. Zamek w Łęczycy w okrojonej i naruszonej czasem formie doczekał się odzyskania przez Polskę niepodległości w roku 1918.Wtedy też podejmowano kilku prób ratowania zabytku, i niezbyt się one udały. Koniec końców na dziedzińcu stanęła strażacka wieża ćwiczeń. Piętnaście lat później na zamek wprowadziło się Polskie Towarzystwo Krajoznawcze, które to rozpoczęło starania o powołanie do istnienia Muzeum Łęczyckiego.
Bez większego uszczerbku przetrwał także II-wojenną zawieruchę, by na jej koniec na zamek wprowadził się hufiec łęczyckich harcerzy. Do rozwiązania ZHP w roku 1949 w domu starym miał swoją siedzibę krąg zuchmistrzów z Harcerskim Amatorkim Teatrzykiem Kukiełek „Awangarda”. Dwa lata później muzeum powstało o rozpoczął remont zamku według planów H. Jaworowskiego., skończono go w roku 1976. Odbudowano wtedy wieżę narożną, wieże bramną, Dom Nowy i mury obronne.

Diabeł na zamku pomieszkuje
Prawie każdy zamek posiada swego rodzaju „patrona”, nie inaczej jest na zamku w Łęczycy na którym to podobnież pomieszkuje słynny diabeł Boruta.
Boruta wedle podań był dawniej szlachetnym rycerzem który to za swe zasługi dla króla Kazimierza Wielkiego w nagrodę otrzymał możliwość mieszkania na zamku. Jednak wtedy też złożył królowi pewną obietnicę, niestety złamał złożoną obietnicę. Został więc skazany na wieczną tułaczkę po zamkowych korytarzach ostatecznie przyjmując postać diabła. Mówi się iż strzeże on zamku, i iż po bitwie pod Grunwaldem, kiedy to na zamku przytrzymywano jeńców, począł się on pojawiać na zamkowych murach, przynosząc wraz z sobą przerażenie tych co go zobaczyli.

Legenda o Borucie okładanym sztachetą
Był to dzień trzynasty maja, a dokładniej piątek, Boruta wybrał się więc na majówkę do Piątku. W piątku tym wszelkiego rodzaju piwa i strawy było pod dostatkiem, więc czart pojadł, popił i stwierdził iż potrzeba mu zabawić się z jakąś piękną panna. Wiedząc jednak, iż piękna dziewoja mogłaby się jego czarciego wizerunku przerazić i uciec schował ogon pod długą marynarką, a widły wsuną do rękawa. Kapela jednak grała na tyle skocznie, a Boruta tak się zabawił, iż ogon mu się spod marynarki wysunął, a i widły się wysunęły z rękawa i głośno upadły na podłogę. Panna jednak odkrywszy prawdziwą tożsamość towarzysza, nie straciła rezonu. Zamiast tego wyrwała sztachetę z płota i poczęła okładać nią Borutę, goniąc go aż do Łęczycy. Sam Boruta jeszcze długa popamiętał tę majówkę, a panna niestety nie skończyła dobrze, albowiem nigdy za mąż nie wyszła. Wszyscy kawalerowie w okolicy, mimo jej jakże cudownej urody bali się jej silnej ręki.

Trochę o wieży szlacheckiej
Nad zamkiem dominuje wieża szlachecka, nazywana tak ponieważ mieściło się w niej więzienie dla szlachty. Według opisów posiadało ono tylko jedno wejście na dół, dość ciasne, i z tylko jednym dobrze okratowanym okienkiem. Ciężkie drzwi broniące więźniowi dostępu do wolności miały doczepioną kunę, czyli obręcz do której przykuwano za rękę bądź też szyję więźnia.
By do takiem wieży trafić należało być szlachcicem trudniącym się rozbojem, bądź skazanym na najcięższe zbrodnie, rodzaju mordu czy też gwałtu.
Przebywanie w takich więzieniach były ujednolicone prawnie, czyli między innymi w celach nie mogło być pieca, za złamanie tego przepisu starosta zamku dostawał karę 400 grzywien. Jedyne okno w celi musiało być powyżej 12 łokcia od ziemi, czyli ponad 7 metrów, tak by skazany nie miał szans się wydostać. Posiłek natomiast stanowiły wyłącznie chleb i woda spuszczane w wiaderku po sznurze. Tu też warto wspomnieć, iż wieża łęczycka pod koniec XVIII wieku była w tak opłakanym stanie, iż więźniowie byli w stanie z niej uciec.

Tajemniczy elegancki pan, inna legenda o Borucie
Pewnego pięknego dnia kilkoro dziewcząt wybrało się do łęczyckiego parku. Usiadły na ławce, rozmawiają, przyglądają się spacerującym ludziom. W pewnej chwili w alejce, przy której siedzą pojawia się pewien elegancko ubrany jegomość. Przechodzi obok nich i spogląda, ale idzie dalej, potem przechodzi i raz drugi. Za trzecim razem uśmiecha się i zagaduje, czy nie chciałyby mu towarzyszyć w spacerze wokoło parku. Jednak żadna z dziewcząt nie ma odwagi, jegomość oferuje pieniądze za tę fatygę. ale i to nie poskutkowało. Koniec końców jedna z nich, ta najodważniejsza się zgadza. Obchodzą park wokoło, mężczyzna proponuje jeszcze przechadzkę droga tumską, ale dziewczyna nie jest już nań chętna.
– Mam ci zapłacić, żebyś poszła? – Pyta mężczyzna.
– Możesz zapłacić, a możesz nie, jak chcesz. – Odpowiada.
Wtedy mężczyzna z woreczka, który cały czas trzymał w ręku wyciąga pieniądze. Dziewczyna wygładza rękoma fartuszek i nadstawia, by sypnął nań monetami. Mężczyzna pieniądze kładzie na fartuszku i odchodzi w stronę Tumu. Dziewczyna wraca do pozostawionych koleżanek, które to się śmieją i żartują z jej kawalera. Nagle dziewczyna z przerażeniem spostrzega, iż na fartuchu zamiast monet ma same końskie boby.
Wtedy też wszystkie koleżanki przestają się śmiać i uświadamiają sobie, iż ten elegancki jegomość to w rzeczywistości był diabłem Borutą. Spoglądają wszystkie w stronę, w którą Boruta się oddalił, ale tam nikogo już nie dostrzegają, słychać tylko szyderczy śmiech. Po nim następuje tylko cisza.
Galeria



























