Zamążpójście okazało się dla niej pechowe – czekała aż do trzydziestki.

twojacena.pl 2 tygodni temu

Ewa była kochanką. Nie miała szczęścia w małżeństwie. Siedziała w panieństwie aż do trzydziestki, aż w końcu postanowiła znaleźć sobie mężczyznę.

Że Tadeusz jest żonaty, początkowo nie wiedziała, ale potem sam nie krył tego faktu, gdy tylko zrozumiał, iż Ewa się do niego przywiązała i pokochała. Jednak Ewa nie wyrzuciła mu ani jednego słowa pretensji. Wręcz przeciwnie — tylko siebie obwiniała za ten związek i za swoją słabość do niego. Czuła się gorsza, skoro nie znalazła sobie na czas męża, a czas uciekał. Choć z drugiej strony — dziewczyna nie była wcale brzydka: nie piękność, ale sympatyczna, trochę zaokrąglona, co pewnie dodawało jej lat. Związek z Tadeuszem nie prowadził do niczego. Bycie kochanką Ewie się nie podobało, ale porzucić Tadeusza też nie potrafiła. Bała się zostać sama.

Pewnego dnia wpadł do niej kuzyn Mirek. Był w mieście w delegacji. Wstąpił do siostry na kilka godzin, bo dawno się nie widzieli. Jedli obiad w kuchni, gadali jak za dawnych lat — o tym, o owym, o życiu. Ewa opowiedziała mu o swoim uczuciowym życiu. Wylała wszystko jak leci, choćby się trochę popłakała.

Wtedy zajrzała do Ewy sąsiadka, żeby pokazać jej nowe zakupy. Ewa wyszła na dwadzieścia minut. Właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Mirek poszedł otworzyć, myślał, iż to Ewa wróciła, przecież drzwi były odsunięte… Na progu stał Tadeusz. Od razu Mirek domyślił się, iż to kochanek Ewy. Tadeusz zamarł, widząc u Ewy rosłego faceta w dresie i podkoszulku, przeżuwającego kanapkę z kiełbasą.
— Ewa jest w domu? — nic lepszego nie przyszedł mu do głowy.
— Ewa jest w łazience — Mirek błyskawicznie się zorientował, co powiedzieć.
— Przepraszam, a pan kim jest dla niej? — Tadeusz nie mógł się otrząsnąć.

— A ja to jej mąż. Cywilny. Na razie… A pan po co się pyta? — Mirek podszedł bliżej i chwycił Tadeusza za klapy marynarki. — To nie ty jesteś tym żonatym gagatkiem, o którym Ewa mi opowiadała? Słuchaj no, jak jeszcze raz cię tu zobaczę, to zepchnę cię ze schodów, jasne?

Tadeusz, uwolniwszy się z uścisku Mirka, czym prędzej zbiegł na dół.
Wkrótce wróciła Ewa. Mirek opowiedział jej o wizycie jej „przyjaciela”.
— Co ty narobiłeś? Kto cię o to prosił? — rozpłakała się Ewa. — On już nie wróci.
Usiadła na kanapie i zakryła twarz rękami.

— No właśnie, nie wróci, i dobrze. Dość już tego beczenia. Mam dla ciebie na oku porządnego faceta. Wdowiec z naszej wsi. Baby po śmierci żony go oblegają, a on na razie wszystkich odprawia. Chyba jeszcze chce pobyć sam. Słuchaj, po delegacji znów do ciebie wpadnę, bądź gotowa. Pojedziemy razem do wsi. Was przedstawię.
— Jak to? — zdziwiła się Ewa. — Nie, Mirek, ja tak nie mogę. Nie wiem nawet, kto to. I czemu nagle mam przyjeżdżać… Wstyd. Nie.

— Wstyd to sypiać z cudzym mężem, a nie poznać wolnego. Nikt cię do jego łóżka nie ciągnie. Jedź, mówię ci, przecież u mojej Małgosi urodziny.
Po kilku dniach Ewa i Mirek byli już na wsi. Żona Mirka, Małgosia, nakryła stół w ogrodzie koło łaźni. Na rodzinne święto przyszli sąsiedzi, znajomi i kumpel Mirka — wdowiec Jarek. Sąsiedzi znali Ewę od dawna, ale z Jarosławem widziała się pierwszy raz.

Po serdecznych rozmowach Ewa wróciła do miasta. W duchu zauważyła, iż Jarek był bardzo cichy i skromny. „Pewnie jeszcze przeżywa stratę żony. Biedny człowiek. Mało takich serdecznych” — pomyślała Ewa.

Po tygodniu, w weekend, zadzwoniono do drzwi. Ewa nikogo nie spodziewała się. Otworzyła i zaniemówiła: na progu stał Jarek z paczuszką w ręku.
— Pozwoli pani, Ewo, jestem tu przejazdem. Na targ i po zakupy przyjechałem. Skoro się znamy, pomyślałem, wpadnę — wydukał Jarek, zmieszany, wyuczoną wcześniej formułkę.
Ewa zaprosiła go do środka. Jej zdziwienie nie mijało, ale podała herbatę, zaczynając domyślać się, iż ta wizyta nie była przypadkowa.
— No i co, wszystko potrzebne kupiłeś? — spytała Ewa.
— Tak, zakupy w samochodzie. A to dla pani. — Jarek wyciągnął z paczki mały bukiet tulipanów i podał Ewie.

Wzięła kwiaty, a jej oczy rozbłysły. Siedzieli w kuchni, pijąc herbatę i rozmawiając o pogodzie i cenach na targu. W końcu, gdy herbata się skończyła, Jarek podziękował i zaczął się zbierać do wyjścia. W przedpokoju powoli i roztargnione włożył marynarkę, założył buty. Potem, już prawie na progu, nagle odwrócił się do Ewy i powiedział:
— Jak teraz wyjdę i tego nie powiem, to sobie nie wybaczę. Ewo, cały tydzień myślałem tylko o tobie. Słowo honoru. Zapadłaś mi w serce. Ledwo doczekałem się weekendu. Od razu przyjechałem. Adres od Mirka wziąłem…
Ewa poczerwieniała i spuściła wzrok.
— Przecież tak mało wiemy o sobie… — odpowiedziała.

— To nic, nic. Ważne, iż mnie nie odpycham? Możemy przejść na „ty”?… Rozumiem, iż nie jestem wymarzonym księciem. Do tego mam córeczkę, osiem lat. Teraz jest u babci.
Jarek się denerwował, jego ręce lekko drżały.
— Córka to dobrze. To szczęście — powiedziała Ewa z marzeniem w głosie. — Zawsze chciałam córeczkę.

Jarek, ośmielony tymi słowami, wziął Ewę za ręce, przyciągnął ją do siebie i pocałował.
Po pocałunku spojrzał na nią. W jej oczach błyszczały łzy.
— Czyżbym był nie w twoim guście? — spytał. — Chyba…

— Wręcz przeciwnie. choćby się nie spodziewałam… I słodko, i spokojnie. I nie kradnę nikomu męża…
Od tej pory spotykali się co weekend. A po dwóch miesiącach Ewa i Jarek wzięli ślub i zamieszkali na wsi. Ewa dostaOdtąd żyli szczęśliwie, a ich dom zawsze wypełniał śmiech i ciepło rodzinne.

Idź do oryginalnego materiału