Zakochałam się w chłopaku z internetu, a przyszedł do mnie zupełnie inny narzeczony

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Od razu spodobało mi się zdjęcie pewnego chłopaka w mediach społecznościowych, ale kto by przypuszczał, iż po tym przełomowym kliknięciu moje życie zmieni się na zawsze. Na zdjęciu był uroczy, z uśmiechem, w opisie miał takie same zainteresowania jak ja. W tle góry, a ja uwielbiam wspinaczkę górską. Lubi smaczne jedzenie, ja też często chodzę do restauracji. Lubi szybkość, a ja jeżdżę na motocyklach. Idealne dopasowanie.

Po tym, jak polubiłam jego profil, wszystko w moim życiu dramatycznie się zmieniło. Zaczęliśmy pisać do siebie. Dzielił się ze mną różnymi historiami, opowiadał o swoich podróżach, ja dzieliłam się zabawnymi momentami z mojego życia, opowiadałam o mojej pracy.

Stopniowo zyskał moje zaufanie, zbliżył się do mnie. Był na bieżąco ze wszystkim. Nasza korespondencja trwała długo, rozmawialiśmy na różne tematy, włączając w to codzienność, planowaliśmy przyszłość. Wspierał mnie w trudnych chwilach, taka wirtualna podpora.

Potem napisał, iż mnie kocha. Od tego wyznania oniemiałam. Nazywał mnie wyjątkową, najlepszą na świecie. I uwierzyłam mu. Wtedy zdecydowaliśmy się na spotkanie na żywo. Byłam bardzo zdenerwowana. choćby nie mogłam uwierzyć, iż ten moment nadszedł. Jednak gdy spotkałam go na lotnisku, choćby nie uwierzyłam własnym oczom. Nie rozpoznałam tej osoby.

Okazało się, iż był znacznie starszy i otyły, nie przypominał chłopaka ze zdjęcia. Od razu się rozczarowałam i choćby przestraszyłam. To nie był ten człowiek, z którym pisałam. Przynajmniej z wyglądu. No cóż, pomyślałam wtedy, może w rzeczywistości jest dużo lepszy niż wygląda. Wcześniej czułam z nim bliskość.

Zarezerwował pokój w hotelu nieopodal i umówiliśmy się na wieczorny spacer. Chciałam mu pokazać miasto, zabrać na wycieczkę. Jednak gdy się spotkaliśmy, powiedział, iż to go nie interesuje.
Co? Po co się męczyć? Co tam nie widziałem? Ruiny i pomniki? Czy to jest interesujące? Pogoda też nie najlepsza.
Spoglądałam w niebo — słońce przebijało się przez chmury.
Może lepiej do ciebie pójdziemy, napijemy się herbaty. Kupiłem wino — zaproponował.

Ledwo wyobrażałam sobie, jak pójdziemy do mnie już pierwszego dnia. Poza tym sportowcy, za których się podawał, nie piją alkoholu. Więc stanowczo odmówiłam i nalegałam na spacer. Po dwóch godzinach zaczął narzekać na zmęczenie i chciał iść do kawiarni.
Zamówimy kurczaka z grilla? Tylko w menu go nie ma.
Przecież pisałeś, iż nie jesz kurczaka. Preferujesz wołowinę i rybę.
Tak? No, zapomniałem. Nie czepiaj się.

Stopniowo zaskakiwał mnie swoimi kłamstwami. Ten mężczyzna choćby nie wiedział, o czym pisaliśmy. Zacząłam pode

jrzewać, iż mnie oszukuje. I w końcu zapytałam:
Przyznaj się, to nie ty pisałeś do mnie!
Wirtualny narzeczony zaniemówił, a potem w końcu przyznał, iż to nie on pisał do mnie, tylko jego młodszy brat. I zdjęcie też było jego. Choć podobieństwo było oczywiste. Okazało się, iż jego brat zakochał się tydzień temu w innej dziewczynie i nie chciał tu przyjeżdżać. Ale powiedzieć prawdy nie odważył się.

Wtedy zaproponował, iż go zastąpi. Widział, iż jestem atrakcyjna, inteligentna. A on musi się ożenić — ile można być kawalerem? Pasuję mu. Więc wziął bilet brata i przyleciał tu. Myślał, iż niczego nie zauważę. No i nasz oszustwo się nie wyda.
Ledwo namówiłam go, żeby wracał i przekonałam, iż nic z tego nie będzie. Pomyślałam, iż muszę napisać wszystko, co myślę, temu narzeczonemu. Ale potem zrozumiałam, iż to nie ma sensu. Szkoda, iż tyle czasu zmarnowane. Rozczarowałam się, serce mi się złamało, dusza w strzępach, ale co zrobić.

Od tego czasu już więcej się w internecie nie umawiam. choćby jeżeli na zdjęciu będzie prawdziwy książę.

Idź do oryginalnego materiału