ŻAK TERAZ #29 – Nie wstydź się – jesteś po stronie zwycięzców

pch24.pl 14 godzin temu

W państwie, które utraciło swą suwerenność znów 11-Listopada maszerowano, a do mnie przyszła taka myśl: Prawdziwa Niepodległość zaczyna się od wiara w Boga w Trójcy Jedynego. Żeby to zrozumieć trzeba na Polskę popatrzeć z oddali. Wtedy może znajdziemy adekwatny punkt odniesienia także nad Wisłą. Przykładowo: historię Meksyku powinno się poznawać od wejścia na ociekające krwią stopnie azteckich piramid, a zwiedzanie Rzymu zaczynajmy obowiązkowo od morderczego Koloseum. W obu przypadkach dzieje zwycięstwa cywilizacji chrześcijańskiej nad krwawym barbarzyństwem pogan prowadzą nas do wiary Kościoła walczącego i zwyciężającego ze złem; prowadzą do zrozumienia kultury, która stworzyła Europę, a więc i Polskę.

Drzewo Krzyża Świętego, które przywiozła do stolicy Cesarstwa św. Helena, ma takie samo egzorcyzmujące znaczenie jak krzyż w łodzi hiszpańskich zakonników w finale filmu „Apocalypto”. Jest jednak istotna różnica pomiędzy tym, co wieki temu działo się za oceanem, a przeszłością starożytnego centrum świata położonego na wzgórzach nad Tybrem, od którego dzisiaj dzieli nas ledwie dwie godziny lotu samolotem. Wyrywanie żywym ludziom serc było strasznym i demonicznym, ale obrzędem; natomiast Rzymianie w amfiteatrze Flawiuszów zabijali po prostu dla zabawy, w ten sposób zaspokajając swe zwyrodniałe zachcianki. Niemniej, w obu przypadkach fałszywym i po prostu głupim jest oburzanie się nad upadkiem owych cywilizacji śmierci.

Dzisiejsze Koloseum jest prostacką kontynuacją krwawej areny cezarów i niczym innym jak patologicznym teatrem próżności oraz głupoty przystrojonym w materializm… Hunwejbini globalizmu kontynuują działania swoich pogańskich protoplastów i robią wszystko, aby wypaczyć normalne ludzkie reakcje na zło. Jednym z bardziej wrednych sposobów jest wymuszanie permanentnego przepraszania za to, co jest albo sednem narodowej tożsamości, albo w ogóle signum człowieczeństwa. Nieprzypadkowo najzacieklej atakowana jest wiara katolicka, a szczególnie wszystko, co definiuje ją historycznie, jako tę formację kulturową, która wielokrotnie zawracała świat z drogi w piekielną przepaść. W katalogu eksterminacyjnych aktywności bardzo mocno promowany jest zarzut „niszczenia dawnych kultur” – na przykład wspomnianych Azteków (u nas tzw. Prasłowian). Chrześcijanom zarzuca się m.in. to, iż burzyli pomniki (czytaj: bałwany) bożków. Z dzisiejszej perspektywy świata „zakochanego” w satanizmie, tamte działania sprzed wieków zdają się być oczywiste i chwalebne oraz jak najbardziej racjonalne z punktu widzenia człowieczeństwa. Kto zaprzeczy, iż pięknie byłoby zniszczyć takiego „złotego cielca” jak przemysł pornograficzny i jego następstwo, czyli korporacje aborcyjne?

Zgodnie z rewolucyjnym przymusowym „oświecaniem” w szkołach, okresem historycznym najbardziej znienawidzonym przez system jest czas kontrreformacji i towarzysząca mu praca misyjna zakonu Jezuitów. W sztuce odium niechęci pada na styl barokowy, a więc tę aktywność artystyczną tamtych czasów, która stała się najpiękniejszą, najobfitszą w duchowe znaczenia i najlepiej spełniającą estetyczne potrzeby człowieka. Zanim staniemy się na tyle mądrzy i silni, aby zrobić z kolejnym „Babilonem” to, na co zasługuje i jak robili to nasi przodkowie w czasach Kontrreformacji – nie brudźmy się tym „księstwem ciemności”. Zostawmy to i pójdźmy na rzymski Kwirynał do świątyni Karmelitów Bosych, która w 1620 roku uzyskała nowe ważne wezwanie – Santa Maria della Vittoria, czyli Kościół Matki Bożej Zwycięskiej.

Zwycięstwo, któremu przewodzi Niepokalana, to nie tylko odniesienia do militarnych wiktorii nad wrogami chrześcijaństwa – przykładowo: Lepanto, Warszawa czy Biała Góra koło Pragi. Definiuje to dobrze malarska alegoria zawiązaną z tym ostatnim miejscem, a którą odnajdziemy w kościele, do którego Państwa zaprosiłem. Fresk z roku1663 na sklepieniu nawy głównej, autorstwa Cerriniego, przedstawia triumfującą Maryję w otoczeniu aniołów. Matka Boża wznosi się do Nieba po pokonaniu zbuntowanych zastępów Lucyfera spadających w czeluść piekła. Bo w ZWYCIĘSTWIE chodzi tak naprawdę o pokonanie i odrzucenie wszystkich błędów i herezji, które niszczą ludzki świat od wieków, chodzi o pokonanie tego, który nie chciał służyć pięknu, dobru i prawdzie.

W języku greckim Matkę Bożą Zwycięską określano mianem: Nikopoia (Przynosząca Zwycięstwo). Do tego kontekstu nawiązuje staroruski kult Opieki Matki Boskiej (Pokrow), zwyciężającej nieprzyjaciół wiary oraz chroniącej przed klęskami żywiołowym. Stąd „pokrow” – okrywanie, osłanianie płaszczem, co często jest tak właśnie obrazowane w sztuce. Pamiętamy też niezwykłą maryjność św. Maksymiliana i inwokację w statucie jego Rycerstwa Niepokalanej: „Wszystkie herezje samaś zniszczyła na całym świecie”.

A kiedy to wszystko pojmiemy zadzierając głowę do góry, to spuśćmy wzrok „na ziemię” i uklęknijmy – modlitewnie, ale też i z wrażenia – przed bocznym ołtarzem z rzeźbiarską arcyperłą Berniniego, tego Berniniego. „Ekstaza świętej Teresy”, jak zwie się to dzieło, ukazuje nam najczystszą miłość do Pana Boga ubraną w pełen życia, choć zatrzymany w białym marmurze moment objawienia anielskiego, którego doświadczyła karmelitanka z Ávili. To chrześcijańskie religijne teatrum uświadamia jednoznacznie, iż zadaniem piękna jest prowadzić do Nieba, czyli zwyciężać. Bowiem prawdziwa wolność, to wybór między dobrem a złem; w tym również pomiędzy szpetotą a pięknem. Tylko tyle i aż tyle.

Tomasz A. Żak

Idź do oryginalnego materiału