A było tak: wybito mu trzy zęby, połamano sześć żeber, wyrwano trzy palce ręki, zadano 61 ran na całym ciele, wyrwano ucho, przypalano, wyrwano język, duszono, zmiażdżono kolano, wyrwano paznokcie, uśmiercono przez utopienie. Taką była męczeńska droga błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. Pośmiertna obdukcja i sekcja zwłok nie powiedzą nam ani słowa o tym, co czuł, o czym myślał, gdy to się działo i także wtedy, kiedy już był u kresu. Jestem przekonany, iż to mogłoby być jeszcze ważniejszym dla nas przesłaniem.
W spektaklu Teatru Nie Teraz z września roku 2022 próbujemy „dowiedzieć się” jak to było naprawdę. Próbujemy poprzez artystyczną metaforę zrozumieć sens męczeństwa, istotę cierpienia w tej człowieczej odwiecznej konfrontacji z piekłem. Nie bez powodu naszemu przedstawieniu nadaliśmy adekwatny do tego tytuł – „Pokonać piekło” oraz zdecydowanie intencyjnie uczyniliśmy bohaterami tej opowieści bł. księdza Jerzego i św. ojca Andrzeja Bobolę. I to właśnie ojciec Andrzej, jak chce scenariusz, a niejako w naszym imieniu zadaje w finale ks. Jerzemu pytanie o męczeństwo: – Czy cierpienie było trudne? A ten odpowiada: – Tylko na początku.
Takie to oczywiste, jak – nie przymierzając – pierwszy krok na linie wiszącej nad przepaścią. Sens wszystkiemu nadaje to, co jest po drugiej stronie – sens i siłę pozwalającą wszystko przetrzymać. A naszym przepaściom potrzeba lin, czyli autorytetów, również tych, które Boża Opatrzność zechciała doświadczyć palmą męczeństwa i triumfu jednocześnie. W łańcuchu pokoleń, do których należy się odwoływać w terminach, które nas doświadczają, męczennicy są tak istotni i pełnią taką rolę, jak ich relikwie, zgodnie z tradycją umieszczane w mensach ołtarzowych katolickich świątyń. W świecie spustoszenia estetycznego i etycznego, wprowadzenie na scenę męczennika za wiarę i Ojczyznę, a na dodatek osobę duchowną, jest niczym pokropienie złego wodą świeconą. Rewolucja, której kolejną marksistowską odsłonę, zaimplantowaną nam z tzw. Zachodu, przeżywamy w Polsce, najbardziej boi się patriotów i tych, którzy wierzą w Boga w Trójcy Jedynego, a szczególnie osób duchownych. Wojnę z Kościołem sygnuje w sztuce dzisiejszej tzw. „powrót do źródeł”, czyli neopogaństwo. Natomiast programowa ojkofobia postmodernistycznych artystów, to nic innego jak bezczeszczenie grobów własnych rodziców.
Wracając do przedstawienia, chciałbym podzielić się z Państwem refleksją, iż opowiedzenie historii stojącej w kontrze do tego co powyżej, a co dzisiaj wręcz „nakazane” w kinie, teatrze czy galerii sztuki, jest z każdym rokiem trudniejsze. Mamy więc antypolskość (edukacyjnie programową pedagogikę wstydu) oraz antyklerykalizm (ślepą nienawiść, prawie taką jaką prezentował niegdyś rzecznik rządu Jerzy Urban wobec ks. Popiełuszki). Jednocześnie opowiedzenie tego jest konieczne, bo nic tak nie definiuje konstytuujących nas uczuć, jak znaki i symbole, którymi posługuje się sztuka.
Adam Nowosad, świadek w procesie beatyfikacyjnym ks. Jerzego Popiełuszki tak zobaczył i odebrał stworzony przez Teatr Nie Teraz spektakl:
Jestem absolutnie pewny, iż choć widziałem i czytałem chyba wszystko co do tej pory o księdzu Jerzym powstało, czy to w literaturze, sztuce teatralnej, czy w filmie, to „Pokonać piekło” jest doskonałym przekazem istoty ofiary błogosławionego męczennika, jak i jego przesłania.
W wielu produkcjach brałem udział jako świadek i opowiadający – niestety zwykle o tym, o co pytali mnie niezbyt dociekliwi twórcy. Cieszę się, iż doczekałem dnia w którym mogłem słuchać takiego niezwykłego dialogu dwóch najważniejszych dla naszego narodu męczenników. To był genialny pomysł. Tak właśnie należało pokazać ich związki, troskę o bogobojny polski lud i Ojczyznę.
Tak pamięć, jak i niepamięć o Popiełuszce czy Boboli, to polityka. Robienie spektakli takich jak osławiona „Klątwa”, to skrajna polityczna ekspozycja dominującego w mainstreamie światopoglądu, który potrzebuje karmić się czynną nienawiścią, bo niepamięć to dla nich za mało. o ile szczerze myślimy o ciągu dalszym kraju, w którym żyjemy, w którym żyć mają nasze dzieci i wnuki, to musimy „pokonać piekło”. A tego nie da się zrobić akademiami z okazji 367 rocznicy męczeńskiej śmierci ojca Boboli, czy obchodami 40 rocznicy takiejże okoliczności odnoszącej się do księdza Popiełuszki. Tytuł filmu sprzed 15 lat – „Popiełuszko – Wolność jest w nas” tylko pieści nasze „prawackie” ego. Poklaszczemy, łezkę uronimy, flagą pomachamy i… wszystko będzie po staremu. Oni dalej będą bluźnić na scenach i na ekranach, a potem będą dzięki temu „kradli nasze dzieci”. Tej prawdziwej wolności – tej księdza Jerzego, tej ojca Andrzeja – w nas wciąż nie ma. Bo ta wolność to nie kibicowanie, ale również zgoda na męczeństwo. Tego nie da się nauczyć „na sucho”, gadaniem do elektoratu i budowaniem pomników. Wojny – chyba to już kiedyś gdzieś mówiłem – wygrywa się strzelając z dział, a naszymi działami muszą być dzieła.
Tomasz A. Żak