Zagubiony Świat Féliksa

twojacena.pl 2 dni temu

Dzisiaj w moim dzienniku chcę opowiedzieć historię, która wydarzyła się kilka lat temu.

Magda studiowała na uniwersytecie i tak jak większość studentów dorabiała, głównie na nocne zmiany. Mama nie mogła jej wspierać finansowo, a sama stypendium w dużym mieście to za mało, by przeżyć.

Po letniej sesji wzięła urlop i na trzy tygodnie pojechała do mamy. Wróciła wypoczęta, wyspana, obładowana warzywami z ogródka i słoikami z domowymi przetworami, które mama starannie zapakowała do torby.

Magda wysiadła z autobusu na dworcowym placu. Po długiej podróży torba wydawała się dwa razy cięższa. Dotarła do przystanku busy i z ulgą postawiła bagaż na ławce.

Wracała do miasta z lekkim sercem. U mamy było dobrze, ale od dwóch lat mieszkała sama, przywykła do niezależności. Tęskniła za hałaśliwym miastem, za znajomymi. Gdy zaczęła pracować, pozwoliła sobie na wynajem mieszkania i wyprowadzkę z akademika.

Mieszkanie malutkie, na obrzeżach, ale przede wszystkim – tanie. Okna wychodziły na nieużytki porośnięte wysoką trawą, za którymi ścianą stał las. Nocą za oknem ani światełka, za to rankami słońce zalewało wnętrze jasnym blaskiem. Zimą zaś od białego śniegu pokrywającego nieużytki robiło się jasno choćby po zmroku.

Nagle gdzieś obok rozległo się ciche skomlenie. Magda zajrzała pod ławkę i zobaczyła spiczastą brązową mordkę. W wielkich, wyłupiastych, ciemnych oczach tkwiła tęsknota i strach. Dopiero teraz zauważyła smycz, którą pies był przywiązany do ławki. Przysiadła na ziemi. Jamnik odsunął się jeszcze głębiej pod ławkę, drżąc drobno całym ciałem.

– Nie bój się. Wyjdź – powiedziała cicho i delikatnie pociągnęła za smycz.

Niechętnie, wciąż skomląc, pies wysunął się spod ławki, gotowy w każdej chwili wrócić pod nią.

Ale Magda mocno trzymała smycz.

Pies oddychał szybko, raz po raz wywalając język. Sierpień był wyjątkowo upalny. Pewnie dlatego jamnik schował się w cieniu ławki przed prażącym słońcem.

Magda zrozumiała, iż chce mu się pić. Niedaleko stał kiosk, gdzie sprzedawano napoje i różne drobiazgi.

– Zaraz wrócę – szepnęła do psa i podeszła do kiosku.

– Małą butelkę wody mineralnej, poproszę – zwróciła się do mało przyjaznej sprzedawczyni. – A może ma pani pustą puszkę po konserwach?

– Może lepiej dam pani kubek jednorazowy? – uśmiechnęła się ironicznie kobieta.

– Nie, psu będzie trudno pić z kubka. Tam pod ławką jest przywiązany jamnik. Wie pani, jak długo już tam siedzi?

Kobieta przymrużyła oczy, spojrzała w stronę ławki i westchnęła.

– Ludzie bywają okrutni. Otwierałam kiosk o ósmej, widziałam, jak podjechał luksusowy samochód, wysiadł mężczyzna, przywiązał psa i odjechał. Nie wrócił po niego. Chyba porzucił. Proszę, niech pani weźmie. Tylko iż nieumyta. – PodMagda wzięła puszkę, podziękowała i wróciła do ławki, gdzie jamnik czekał na nią, patrząc nieufnie spod opuszczonej głowy.

Idź do oryginalnego materiału