Zagubiona w Bieszczadach

stylishsideoflife.blogspot.com 9 lat temu


Ojj... tak wiem, trochę Was ostatnio zaniedbałyśmy :( Dzisiaj postaram się to troszkę nadrobić. Kilka razy przymierzałam się do zrobienia zdjęć stylizacji, z czego nic nie wyszło...;/ Za to mam kilka fajnych zdjęć z wrześniowego wypadu w Bieszczady, które chciałabym Wam pokazać, a tym samych troszkę "zareklamować" ten niesamowity region w naszym kraju.

W Bieszczady jechałam bez specjalnego przekonania - ot góry, dziwiłam się czemu tyle osób mi je poleca. Zrozumiałam to, jak już byłam na miejscu. Przepiękne widoki, pyszne jedzenie, jest to miejsce, które jeszcze nie zostało bardzo dotknięte taką typową polską komercją, którą można zauważyć jak się wypoczywa nad polskim morzem, czy w Tatrach. Szczególnie dało to się odczuć wtedy, gdy okazało się, iż najbliższy bankomat znajduje się kilkadziesiąt kilometrów od naszego miejsca zakwaterowania... hm... ale także było to widać po ludziach, którzy byli niezwykle uprzejmi dla turystów i ich podejściu do tego, by serwowane przez nich usługi były najwyższej jakości.

Plan spędzenia 6 dni w Bieszczadach narodził się dość spontanicznie. Pojechaliśmy w góry nie do końca przygotowani... Wiecie: brak mapy, brak zaplanowanych tras wycieczkowych oraz wybranych miejsc, które chcielibyśmy zobaczyć, wszystko wyklarowało się na miejscu. Bieszczady są rewelacyjne na aktywny wypoczynek, a trasy są wyjątkowo przyjemne. Przyjemne oczywiście z perspektywy czasu, bo nie mogę powiedzieć, iż po 5-6 godzinnej wycieczce po Połoninie Wetlińskiej, czy Caryńskiej nie byłam zmęczona oraz, iż nie złapałam zadyszki idąc przez godzinę pod górę. Najbardziej wymagająca i tak była Tarnica, która była dla nas punktem obowiązkowym, wszak to najwyższy szczyt Bieszczad :)

Mimo zmęczenia, po każdej wycieczce koniecznie szliśmy smakować lokalnych specjałów. prawdopodobnie dlatego, iż Bieszczady nie są jeszcze aż tak popularnym turystycznie rejonem, można tutaj skosztować przepysznych rzeczy w dość przystępnych cenach. Tak więc smakowaliśmy się w baraninie, pstrągach prosto z bieszczadzkich hodowli, lokalnych pierogach oraz... lokalnym piwie ^^.

Kwintesencją naszego wyjazdu była wizyta na zaporze w Solinie oraz w Sanoku. Zapora robi niesamowite wrażenie, ale ten punkt programu zupełnie przyćmiła wystawa prac Zdzisława Beksińskiego na Zamku w Sanoku. Jego dzieła robią niesamowite wrażenie - uwielbiam tego rodzaju sztukę. Abstrakcja! jeżeli kiedykolwiek będziecie w pobliżu Sanoka koniecznie zobaczcie dzieła tego artysty :) (swoją drogą obiło mi się o uszy, iż wystawa Beksińskiego ma dotrzeć do Krakowa i Bydgoszczy, sprawdźcie, może w Waszym mieście też będzie, bo naprawdę warto :) )













Zdjęcia: Łukasz, Natalia
Idź do oryginalnego materiału