„Aktorka dziecięca Judith Barsi została zastrzelona przez swojego ojca. Ofiarą morderstwa padła również jej matka. Sprawca popełnił samobójstwo. Dziewczynka kilka lat wcześniej zagrała w miniserialu telewizyjnym „Fatal Vision”. Odegrała rolę córki żołnierza Zielonych Beretów, który zamordował swoje dzieci i ciężarną żonę” — podano w The New York Times 30 lipca 1988 roku, pięć dni po tym, gdy doszło do tragedii. Judith w chwili śmierci miała zaledwie dziesięć lat, a przed sobą wizję rozwijającej się kariery. Niestety, nie dożyła premiery hitów filmowych, które zapewniły jej prawdziwą sławę.
Ciało Judith Barsi odnaleziono w łóżku z baldachimem. Tuż obok znajdował się uroczy, różowy telewizor. Według relacji jednego z sąsiadów otrzymała go od ojca w ramach zadośćuczynienia za to, iż w napadzie złości poszarpał ją za włosy. Matka dziecka — Maria — leżała martwa na korytarzu w ich domu. 28 lipca 1988 roku na łamach „Los Angeles Times” opublikowano artykuł, z którego wynikało, iż morderca — József Barsi — po oddaniu strzałów do żony i córki, spędził w towarzystwie ich zwłok dwa dni. Następnie oblał je łatwopalną cieczą i podpalił. 27 lipca około 8:30 padł kolejny strzał. Zabójca rodziny popełnił samobójstwo.

Kim była Judith Barsi?
Judith Barsi przyszła na świat 6 czerwca 1978 roku w Los Angeles. Była córką węgierskich imigrantów: Józsefa i Marii. O tym, aby dziewczynka zrobiła karierę w świecie kina, przede wszystkim marzyła jej matka, ale faktem jest też, iż Judith od najmłodszych lat wykazywała się talentem aktorskim. Miała pięć i pół roku, kiedy na lodowisku w San Fernando dostrzegł ją członek obecnej tam wówczas ekipy telewizyjnej. Niedługo potem nastąpił jej aktorski debiut, ponieważ zagrała w reklamie soku pomarańczowego Donald Duck.
Już w roku 1984 pojawiła się na ekranie jako Kimberly MacDonald w miniserialu „Fatal Vision”. Wystąpiła się w dwóch odcinkach. Z perspektywy czasu ta rola wydaje się wyjątkowo straszna, ponieważ jest niczym przerażająca przepowiednia. Jak już wspominałam, serialowa Kimberly ginie z rąk własnego ojca, a grającą ją Judith kilka lat później spotka tak samo fatalny los.
Dziewczynka zagrała w kilkudziesięciu reklamach, licznych serialach oraz w kilku dużych produkcjach filmowych. W 1987 roku pokazała się światu jako Thea Brody w filmie „Szczęki 4: Zemsta”. To był naprawdę spory sukces. Choć trudno ten tytuł nazwać wybitnym dziełem kinematografii, to warto pamiętać, iż jego box office wyniósł blisko 52 miliony dolarów, przy początkowym budżecie 23 milionów. Podobno jej matka bardzo się starała, aby zapewnić swojej córce szczęśliwe dzieciństwo. Przejawiało się to na przykład w tym, iż serwowała jej specjały kuchni węgierskiej w ramach szkolnego lunchu. Nie można jednak zignorować faktu, iż Judith pracowała naprawdę dużo. Kiedy jej kariera zaczęła się rozwijać, zarabiała około 100 tysięcy dolarów w skali roku. Warto wspomnieć, iż okres ten przypadał na czas, gdy miała osiem lat. Za pieniądze zarobione przez Judith jej rodzice kupili przy cichej ulicy w West Hill. Nieruchomość miała trzy (według innych źródeł cztery) sypialnie, więc można spekulować, iż była raczej dość sporych rozmiarów. Dziewczynka niedługo później rozpoczęła przygotowania do użyczenia głosu postaciom z filmów animowanych. To właśnie te role zapewniły jej największą rozpoznawalność. Ona dubbingowała postać Anne-Marie w bajce „Wszystkie psy idą do nieba” oraz Kaczusię znaną z „Pradawnego lądu”.
— Była absolutnie niesamowita. Rozumiała wskazówki słowne, choćby w najbardziej skomplikowanych sytuacjach. Uwielbialiśmy z nią pracować — mówił o Judith Barsi Don Bluth, amerykański reżyser znany m.in. z wymienionych wyżej animacji oraz tytułów takich jak „Anastazja”, „Calineczka”, czy też „Troll w Nowym Jorku”.
Rodzice Judith Barsi
Był 23 października 1956 roku, kiedy na Węgrzech wybuchło powstanie spowodowane przede wszystkim zapaścią ekonomiczną i niezadowalającymi standardami życia w Węgierskiej Republice Ludowej. Powstanie nie trwało długo, bo już 10 listopada zostało brutalnie stłumione przez Armię Radziecką. Niektóre źródła, w tym magazyn „People”, akcję tę wprost nazywają „inwazją sowiecką”. Właśnie w tamtym okresie József Barsi i Maria Virovacz podjęli decyzję o emigracji za ocean. Wówczas nie wiedzieli jeszcze o swoim istnieniu. Poznali się jakiś czas później, w jednej z restauracji w Los Angeles. Ona pracowała w charakterze kelnerki, on zaś pojawiał się tam w roli klienta. Zawodowo zajmował się hydrauliką.
„Ciemnoskóry i krzepki Joe Barsi siadał przy barze z pochyloną głową nad drinkami, za które płacił banknotami studolarowymi. Maria była pod wrażeniem, widząc w ponurym mężczyźnie kogoś, kto mógłby zapewnić jej bezpieczeństwo” — informowało„Los Angeles Times”.
Wszystko to brzmi jak początek romantycznej historii miłosnej, ale w rzeczywistości było nieco inaczej. Para wzięła ślub, jednak ich małżeństwo dalekie było od ideału. Między Marią a Józsefem często wybuchały kłótnie, w których trakcie oboje byli dla siebie okrutni. Maria nie miała zahamowań w czasie konfliktów i nie bała się nazywać męża „bękartem”, aby przypomnieć mu o tym, iż wychowywał się jako sierota. József zaś nie wylewał za kołnierz i miewał ataki wzmożonej agresji.
„Poderżnę ci gardło”
„Kiedy Judith Barsi przygotowywała się w zeszłym roku do wyjazdu z Los Angeles na Bahamy, aby nakręcić film „Szczęki 4: Zemsta”, jej ojciec wyciągnął nóż i pożegnał się z nią mówić: — jeżeli zdecydujesz się nie wracać, poderżnę ci gardło” — pisano w„Los Angeles Times” 7 sierpnia 1988 roku, powołując się na słowa krewnego dziecięcej aktorki.
József Barsi był hydraulikiem, jednak wykonywanie tego zawodu nie przynosiło mu satysfakcji. Ponadto wstydził się faktu, iż mimo tak wielu lat spędzonych w Stanach Zjednoczonych, wciąż w wypowiadanych przez niego zdaniach, wyraźnie słychać było węgierski akcent. Rozwijająca się kariera jego córki nie stanowiła dla niego źródła dumy, a powód do zazdrości. Choć József często podkreślał w rozmowach z różnymi ludźmi, iż jego rodzina ma dla niego ogromną wartość, to równocześnie zadręczał swoją żonę i córkę psychicznie. „Rządził swoją rodziną siłą, bijąc ich nie pięściami, a słowami” — pisano w prasie.
— Joe Barsi miał porywczy temperament. „Wybuchał” zwłaszcza wtedy gdy podejrzewał, iż ktoś drwi z jego akcentu — opowiadał jego kolega z pracy, Peter Kivlen. Warto wspomnieć, iż József najwyraźniej lubił roztaczać wokół siebie aurę bad boya, ponieważ przechwalał się wśród znajomych, iż ma za sobą wyrok więzienia za zabójstwo, a ponadto stracił wzrok w jednym oku podczas bójki. Na żadną z opisanych rewelacji nie ma najmniejszych dowodów. Wiadomo jedynie, iż Barsi był trzykrotnie aresztowany za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu.
Pewnego razu Maria kupiła Judith latawiec. Kiedy ojciec go zobaczył, natychmiast odebrał go córce. — Zostaw go, bo go połamiesz — miała prosić mała dziewczynka. On jednak nie był skłonny jej posłuchać. Uznał, iż rozwydrzona smarkula nie chce się dzielić nową zabawką i połamał latawiec na tak wiele kawałów, iż nie dało się już go naprawić.
Większość przemocy w domu Barsich miała charakter znęcania się psychicznego, ale József z czasem zaczął przesuwać granicę swojego okrucieństwa. W grudniu 1986 roku Maria zgłosiła policji, iż od pięciu lat jej mąż grozi jej śmiercią, a ponadto zdarzyło się mu ją dusić i uderzyć w twarz. Sprawa rozeszła się jednak po kościach, ponieważ funkcjonariusze nie dostrzegli żadnych śladów agresji fizycznej, a Maria ostatecznie zrezygnowała z wszczęcia dalszego postępowania.
— Boję się wracać do domu. Mój tata jest nieszczęśliwy. Każdego dnia jest pijany i wiem, iż chce zabić moją matkę — zwierzyła się Judith przyjaciołom swoich rodziców.
Rzeczywiście, w tym małżeństwie nie działo się dobrze. Według relacji brata Marii, w pewnym momencie József zerwał z nałogiem alkoholowym, co stanowiło element walki o ich związek, jednak ona wówczas już nie doceniała tych starań. To powodowało, iż pogrążał się on w coraz głębszym żalu i złości. Niekiedy przyprowadzał do ich domu znajomych, aby ostentacyjnie narzekać na brak ładu w tej przestrzeni, co jego zdaniem stanowiło efekt zaniedbań Marii.
Poczucie niepokoju i zagrożenia u Judith mocno eskalowało. W pewnym momencie lęki były tak silne, iż dziewczynka zaczęła się okaleczać. Wyrwała sobie wówczas wszystkie rzęsy. Część źródeł podaje, iż w tym samym okresie pozbawiła swojego kota wąsów.
Nie odwracano wzroku
„W maju Judith miała zaplanowaną sesję przesłuchania piosenki do filmu animowanego. — Wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo Judith była zła. Płakała histerycznie, nie mogła mówić — powiedział jej agentka. Miała już dość i postanowiła interweniować” — pisano na łamach „Los Angeles Times”. Wtedy to Maria Barsi usłyszała, iż jej córka powinna natychmiast trafić pod opiekę psychologa dziecięcego. Tak się stało. Specjalistka zwróciła uwagę na poważne problemy dziewczynki, przede wszystkim te natury werbalnej, psychicznej i w sferze emocji. Zgłosiła jej sprawę opiece społecznej.
Agentka Judith twierdziła, iż rozmawiała z jej matką na temat reakcji pracowników opieki społecznej. Kobieta utrzymywała, iż usłyszała wówczas, iż ci nic nie mogą zrobić, a więc ona będzie musiała poradzić sobie sama. Nie jest to jednak jedyna wersja tych wydarzeń. Według innej Maria miała zadeklarować, iż ma plan, który jest bezpieczny dla niej i córki. Zakładał on separację z József. Podobno służby zgodziły się, aby wdrożyła go w życie. Trzeci scenariusz opowiada o tym, iż pojawił się pomysł odebrania Judith rodzicom i umieszczenia jej w domu dziecka, ale ostatecznie z niego zrezygnowano, aby dodatkowo nie traumatyzować dziewczynki. Nie ma zatem jasności wobec tego, jak rzeczywiście zadziała opieka społeczna.
Od przemocy w domu Barsich nie odwracali wzroku również sąsiedzi. Jedna z kobiet zamieszkałych w okolicy zapropnowała choćby Marii, aby ta na jakiś czas się do niej przeprowadziła razem z córeczką. Ta jednak odmówiła skorzystania z tej możliwości.
Plan działania
Faktem jest, iż Maria Barsi naprawdę zamierzała odejść od męża i przeprowadzić się do mieszkania w Panorama City. Lokal rzeczywiście został przez nią wynajęty w maju 1988 roku. Jednak mimo tego, iż razem z córką mogły ewakuować się z domu Józsefa, Maria zwlekała z podjęciem ostatecznej decyzji. Agentka Judith wciąż naciskała na rozwód jej rodziców, ale Maria nieustannie się wahała i podawała coraz to kolejne wymówki. W czerwcu twierdziła, iż chce zostać w rodzinnym domu, aby tam zorganizować imprezę urodzinową córki, a w lipcu sporo mówiła o tym, iż nie chce stracić tej nieruchomości.
— Naprawdę kochała swój dom i rzeczy, które przyniosła jej kariera Judith. Nie chciała tego porzucić — opowiadała sąsiadka, Eunice Daly.
W poniedziałek 25 lipca 1988 roku Judith Barsi nie pojawiła się na przesłuchaniu w studiu Hanna Barbera. We wtorek jej ojciec rozmawiał z agentką córki przez telefon. Mówił wtedy, iż zamierza się wyprowadzić z domu na zawsze, jednak zanim to zrobi, chciałby pożegnać się z córeczką. Przerażające jest to, iż w chwili, gdy wypowiadał te słowa, Judith najprawdopodobniej była już martwa.
Dlaczego zamordował swoją rodzinę? Nie ma pewnej odpowiedzi na to pytanie, jednak istnieje kilka podejrzeń co do tego, co popchnęło Józsefa do tego czynu. Skupiają się one głównie wokół założenia, iż dowiedział się on o planach Marii, w tym o wyprowadzce, rozwodzie i pomocy psychologicznej dla Judith.
— jeżeli życie rodzinne zniknie, to życie nie będzie warte tego, by dalej żyć — powiedział kiedyś József do swojego szwagra. Te słowa okazały się proroczymi. W końcu, gdy zabił swoją żonę i dziecko, postanowił iż strzeli również do siebie.
„Wszystkie psy idą do nieba”
Ostatnią produkcją filmową, w której realizacji uczestniczyła Judith była animacja „Wszystkie psy idą do nieba”. Dziewczynka użyczyła głosu Anne-Marie, sierotce która posiadała zdolność komunikowania się ze zwierzętami. W finałowej scenie widzimy psa Charliego, dubbingowanego przez Burta Reynoldsa, który żegna się ze swoją ludzką przyjaciółką. W internecie łatwo trafić na artykuły, w którym pojawiają się informacje jakoby Reynolds nagrywał swoją kwestię aż 63 razy, przez wzgląd na łamiący mu się głos spowodowany żalem po śmierci Judith Barsi.
Według części źródeł aktor nagrywał ten fragment patrząc na zdjęcie zmarłej, a ponadto zażądał wcześniej, aby w studiu byli wówczas jedynie on i realizator dźwięku. Niektórzy uważają, iż w tej scenie to nie Charlie żegna się a Anne-Marie, a Burt Reynolds z Judith. I choć to piękna historia, która dodaje wyjątkowych emocji oglądaniu tej — swoją drogą wspaniałej — animacji, to nie można zapominać, iż nigdy nie otrzymaliśmy publicznej deklaracji Reynoldsa na temat uczuć, jakie miały mu towarzyszyć podczas tamtego nagrania.
Tragiczna historia Judith Barsi i jej matki sprawiła, iż zaczęto się głębiej zastanawiać nad problemem przemocy psychicznej oraz jej możliwych konsekwencji. Sprawa wywołała także potężne oburzenie społeczeństwa, które zaczęło apelować o reformę w systemie niesienia pomocy ofiarom agresji emocjonalnej. Czy jednak przyniosło to porządane skutki i dziś rzeczywiście psychiczne znęcanie się nad drugim człowiekiem jest traktowane równie poważnie, jak sińce i krwawiące rany? Chętnie poznam Wasze zdanie na ten temat, podzielcie się nim w komentarzach!