Lucyna zamknęła właśnie drzwi do łazienki. Tylko tu czuje się sobą i po całym zwariowanym dniu w tym miejscu naprawdę wypoczywa. Zmywa makijaż powoli, dokładnie. Czyni to naprawdę precyzyjnie tak jakby ściągała maskę. W sumie w jakimś sensie tak jest. Na co dzień zadbana, uśmiechnięta, z ustami w mocnej czerwieni i długimi wytuszowanymi rzęsami sprawia wrażenie kobiety szczęśliwej.
Ma przecież pracę, męża, udane dzieci, piękne mieszkanie z tarasem, psa. Wszystko poukładane niczym klocki w pudełku przewiązanym różową wstążką i posypanym brokatem, by podkreślić jego urok.
Tu w łazience Lucyna wie, iż to tylko sztuczny obrazek stworzony na potrzeby innych i dla zagłuszenia wyrzutów sumienia. Powinna być przecież obrzydliwie szczęśliwa, a nie jest.
Gdy twarz nie ma na sobie śladu makijażu kobieta idzie pod prysznic. Myje włosy, robi peeling całego ciała, goli nogi. Zmywa z siebie zapach ukochanego. Nie chce tego robić, pamięta każde muśnięcie jego dłoni, każdy pocałunek i pieszczoty tak odważne, iż przy własnym mężu by się zarumieniła. I dlatego właśnie oczyszcza ciało i próbuje uspokoić gonitwę myśli. Zawsze tak się dzieje, gdy wraca do męża z objęć kochanka. Od kilku lat miota się, po prysznicem płacze i zmywa z siebie zapach tego, którego tak naprawdę kocha. choćby nie wie, kiedy wygasł żar w jej małżeństwie.
Czy gdy Grzegorz zmienił pracę i chciał się wykazać? Kiedy tylko ona wstawała w nocy do bliźniaków nie wiedząc ze zmęczenia jak się nazywa? Gdy Grzegorz przeniósł się ze wspólnej sypialni na dół do gabinetu, by nie budzić jej nocnym pisaniem raportów? Czy może kiedy zaczęła sama z dziećmi jeździć na wakacje, bo mąż ciągle pilnował firmy?
Oddalili się od siebie tak bardzo, iż zapomniała jak on smakuje. I kiedy właśnie ganiła przyjaciółkę za romans w pracy, sama poznała kogoś, o kim nie mogła przestać myśleć.
Jak to zwykle bywa, oboje tego nie planowali. I wcale nie poznali się na imprezie integracyjnej. Wpadła na niego przypadkiem w kawiarni i wylała na jego bieluśką koszulę truskawkowy koktajl. gwałtownie się zreflektowała chcąc zapłacić na profesjonalne usuwanie plam. On się spieszył, więc wcisnęła mu naprędce swoją wizytówkę. Jeszcze w domu tego samego dnia opowiadała mężowi jaką jest gapą. On sprzed ekranu monitora tylko pokiwał głową, a ona znów poczuła się transparentna. Niby była jego żoną i matką jego dzieci, wspaniałą synową i bratową, jednak nie czuła się już kobietą. I choć wiele razy próbowała Grześka wyciągnąć na imprezę, do hotelu, na koncert, do restauracji to zawsze przegrywała z firmą.
Gdy pewnego dnia więc przyszedł sms od niejakiego Konstantego, który dopytywał się pół żartem pół serio o wypranie jego koszuli, zareagowała. Najpierw chciała mu po prostu przelać pieniądze. Ale on uparł się na kawę od razu zaznaczając, iż ma uczciwe intencje, bo jest żonaty. Lucyna nie pamiętała kiedy ostatnio była na kawie z mężczyzną. Uznała, iż sytuacja jest w pełni bezpieczna i poszła. Rozmawiało im się za dobrze i za długo. Potem zaczęły się smsy i kawy w ciągu dnia. A gdy wylądowali w jego pustym biurze, obie wiedzieli, iż pakują się w płomienny romans. Kochali się długo spragnieni miłości. Konstanty żonaty od kilku lat szczęśliwie tylko na zdjęciach umieszczanych regularnie przez jego żonę na fejsbuku, zatracił się w Lucynie tak mocno jak i ona w nim. Stworzyli swój świat, do którego wymykali się ze swoich szarych bezmiłosnych rzeczywistości bojąc się jednak z nich uciekać.
Lucyna boi się rodziny, nie chce tracić przyjaciół, wie iż sama dzieci nie utrzyma. Konstanty obawia się żony furiatki, która zrobi wszystko by rozwodu mu nie dać, a jeżeli go by jednak dostał, zadbałaby o ograniczenie kontaktu z córeczką.
Lucyna po każdym spotkaniu z kochankiem płacze pod prysznicem nie widząc wyjścia z tej patowej sytuacji. Konstanty na siłę pozuje do zdjęć, które na relacje wrzuca jego żona chcąc pochwalić się przed całym światem jaka jest szczęśliwa.
Żadne z kochanków nie jest szczęśliwe ani na tyle odważne, by cokolwiek zmienić w swoim życiu. Niemiły rozwód, reakcje rodziny, przepychanki w sądzie, alimenty to tylko czubek góry lodowej, który ich przeraża. Lucyna wyciera moje ciało. Jest piękna i niewyobrażalnie smutna. Wypłakała cały zapas łez na dziś. Idzie do pustej sypialni.
Konstanty uśpił właśnie córeczkę. Jego żona znów o coś się obraziła, on już sam nie wie o co. Bierze szybki prysznic, myje zęby i kładzie się do łóżka widząc obok siebie plecy małżonki.
Dzisiejszej nocy każde z kochanków zaśnie dopiero nad ranem bijąc się z myślami co dalej i nie znalazłszy żadnego rozwiązania na nowo pójdą w dzień kradnąc potajemnie wspólne chwile i mamiąc się ułudnym szczęściem.