Kiedyś nie liczyło się to, by było modnie – tylko żeby było prosto, sycąco i smacznie. A racuchy? To był synonim dzieciństwa, domowych zapachów i czegoś pysznego "na szybko". Ale babcia miała swój sekret. Zamiast kefiru czy mleka zsiadłego, sięgała po coś, co zawsze miała w lodówce – maślankę. I właśnie racuchy na maślance były tymi, które smakowały najlepiej: miękkie, puszyste, z delikatnym kwaskowym aromatem, który idealnie równoważył słodycz rodzynek i cukru.