Migoczące światła sali, stare przeboje z głośników i parkiet pełen kuracjuszy. Sanatoria wielu osobom kojarzą się głównie z zabiegami i spokojnymi spacerami po deptaku, ale wieczorami potrafią całkiem zmienić klimat. Gdy zaczyna się zabawa, jedni traktują taniec jako element rehabilitacji, inni jako zbędną rozrywkę.
REKLAMA
Tańczy się przeważnie z cudzymi żonami, to nie jest to samo co w domu
- podsumował jeden z internautów. Nic więc dziwnego, iż wieczorki taneczne stały się ostatnio tematem gorącej dyskusji w sieci.
Zobacz wideo "Sanatorium Miłości" z bliska! Oto najpiękniej położone uzdrowisko w Polsce
Czy w sanatorium są wieczorki taneczne? kilka miejsc z nich rezygnuje
Na jednej z popularnych facebookowych grup poświęconych turnusom sanatoryjnym jedna z obserwatorek postanowiła poruszyć temat, który wywołał efekt włożenia kija w mrowisko. W krótkim wpisie poddała w wątpliwość sens jednej z najstarszych tradycji turnusowych.
Po co są organizowane w sanatoriach wieczorki taneczne, skoro kuracjusz powinien tylko siedzieć na "czterech literach" i się leczyć?
To jedno zdanie wystarczyło, by pod postem rozpętała się prawdziwa burza. Komentujący gwałtownie podzielili się na dwa obozy: tych, którzy bronią dancingów jako świetnej formy integracji i terapii oraz tych, którzy uznają je za stratę czasu. Nie brakowało głosów, iż dla wielu kuracjuszy wieczorki stały się ważniejsze niż same zabiegi. Jeden z internautów napisał:
Nie mam nic przeciwko wieczorkom tanecznym, ale niektórzy stawiają to na pierwszym miejscu.
Inny dodał z przekąsem:
Tańczy się przeważnie z cudzymi żonami, to nie jest to samo co w domu.
Byli też tacy, którzy wspominali własne doświadczenia z uzdrowisk. Nie zawsze są pozytywne.
Poszłam z ciekawości na tzw. wieczorek zapoznawczy. Po dwóch godzinach miałam dość śpiewów, krzyków podpitych kuracjuszy
- relacjonowała jedna z komentujących.
A dlaczego nie iść potańczyć, będąc w sanatorium, idź do kościoła, jak wolisz. Ja idę na tańce
- ktoś inny w odpowiedzi zaczął bronić dancingów. Dla wielu dyskusja była też okazją do ironicznych komentarzy. Padło hasło o "parkietoterapii" i nie zabrakło aluzji, iż "po tańcach jest bara-bara". gwałtownie zaczęły pojawiać się coraz odważniejsze opinie.
Mężuś wywija w sanatorium i wyrywa baby, a biedna żonka czeka w domu z myślą, iż jest grzeczny. Jak bardzo się myli.
Emocje w dyskusji podgrzewały także zarzuty o zazdrość, żarty o "zdobyczach" i komentarze osób, które same chętnie korzystają z parkietów uzdrowisk. Widać, iż temat dancingów w sanatoriach to dla wielu coś więcej niż tylko niewinna zabawa. To symbol sporu o to, czym powinien być pobyt w uzdrowisku.
Krynica-ZdrójFot. Marek Podmokły / Agencja Wyborcza.pl
Sanatoria między leczeniem a zabawą. Alkohol na dancingach też wywołuje emocje
Dyskusje o dancingach w uzdrowiskach wybuchają co jakiś czas na nowo. Pokazują, iż sanatoria to dla jednych miejsce kuracji i rygoru zdrowotnego, a dla innych przestrzeń spotkań, flirtów i wieczornej zabawy. Potańcówki stały się stałym elementem wielu turnusów, często ważniejszym niż koncerty czy inne formy integracji. W jednym z naszych artykułów wspominaliśmy już o tym, iż obecność alkoholu i nocnych imprez w uzdrowiskach od dawna budzi kontrowersje.
Krytycy twierdzą, iż taki klimat odbiera powagę ośrodkom nastawionym na rehabilitację. Zwolennicy odpowiadają, iż ruch, muzyka i towarzystwo są równie potrzebne jak zabiegi. W końcu na parkiecie słychać nie tylko przeboje sprzed lat, ale i wspólne przyśpiewki. "A teraz idziemy na jednego" - to fraza, która niejednokrotnie staje się niepisanym sygnałem do dalszej integracji.
Czy taki obraz sanatoriów kiedykolwiek się zmieni? Trudno przewidzieć, bo przepisy pozwalają samorządom na wprowadzanie ograniczeń, ale nie zabraniają dancingów. Dopóki jednak chętnych do zabawy nie brakuje, parkiety uzdrowisk pewnie jeszcze długo będą pełne, a temat dancingów wciąż będzie wracał do debaty. Co sądzisz o dancingach w sanatoriach? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.