Zabieraj swojego bachora i wynoś się stąd, ten dom mój syn mi podarował! wrzeszczała teściowa.
Joanna stała przy kuchni i mieszała zupę, gdy usłyszała za sobą znajome pokasływanie. Wanda Stanisławowa weszła do kuchni swoim charakterystycznym krokiem powolnym i dostojnym, jak generał przeglądający swoje włości.
Znowu kartofle rozgotowałaś teściowa zajrzała przez ramię synowej do garnka. Czy tak się gotuje? Mój Tadeuszek uwielbia, gdy ziemniaki są całe, nie rozpadają się.
Joanna w milczeniu kontynuowała mieszanie. Po roku wspólnego życia pod jednym dachem nauczyła się nie reagować na takie uwagi. A przynajmniej starała się.
Zupa pyszna Tadeusz wszedł do kuchni i pocałował żonę w policzek. Pachnie wyśmienicie.
To dlatego, iż jesteś głodny Wanda Stanisławowa usiadła przy stole. A tak w ogóle, to mięso powinno się najpierw podsmażyć, a potem dodać do zupy. Wtedy lepiej smakuje.
Tadeusz wzruszył ramionami i wyszedł. Joanna wyłączyła gaz i zaczęła nakrywać do stołu. Z sąsiedniego pokoju dobiegł głos ośmioletniego Krzysia:
Mamo, mogę po obiedzie pójść do Wojtka? Ma nowy zestaw klocków!
Zobaczymy, najpierw odrób lekcje odpowiedziała Joanna.
Lekcje w wakacje? Wanda Stanisławowa załamała ręce. Dziecko powinno odpoczywać! Zamęczasz chłopca swoimi wymaganiami. Za naszych czasów dzieci biegały po podwórku całe lato i wyrosły na porządnych ludzi.
Krzyś pojawił się w drzwiach, nasłuchując rozmowy dorosłych.
Krzysiu, chodź tu zawołała babcia. Dam ci cukierka. Nie słuchaj mamy, żadnych lekcji w wakacje nie trzeba.
Wandziu, umówiliśmy się z Krzysiem godzinę dziennie czyta i rozwiązuje zadania, żeby nie zapomniał, co umie spokojnie wyjaśniła Joanna.
To wy się umówiliście! A mnie kto pytał? Czy ja w tym domu mieszkam, czy nie?
Joanna przygryzła wargę. Ten argument teściowa powtarzała od roku, gdy wprowadziła się do nich na stałe. Wcześniej, przez dwa lata po ślubie, żyli spokojnie Wanda Stanisławowa przyjeżdżała z sąsiedniej wsi raz na tydzień, czasem rzadziej. Ale potem nastąpiło to, co Tadeusz nazwał logiczną decyzją jego matka sprzedała swój dom i zamieszkała z nimi na dobre.
Po co mi samotnie siedzieć w dużym domu? tłumaczyła wtedy Wanda. Tu mam wnuka pod ręką i mogę wam pomagać. Przecież nie jestem obca.
Tadeusz od razu się zgodził. choćby nie poradził się żony po prostu oznajmił: mama się wprowadza, trzeba opróżnić pokój gościnny. Joanna wtedy milczała. Dom był przestronny, miejsca starczało. Miała też nadzieję, iż teściowa rzeczywiście pomoże posiedzi z Krzysiem, zajmie się domem.
Rzeczywistość okazała się inna. Wanda Stanisławowa nie kwapiła się do pomocy, natomiast uważała za swój obowiązek komentować każdy krok synowej. Jak gotuje źle. Jak sprząta niedokładnie. Jak wychowuje syna za surowo.
Tadeuszu, powiedz swojej żonie, żeby nie głodziła dziecka! krzyknęła Wanda w stronę salonu. Najpierw obiad, potem te wszystkie lekcje!
Mamo, nie wtrącaj się dobiegł zmęczony głos Tadeusza. Joanna sobie poradzi.
Teściowa prychnęła i demonstracyjnie wysypała przed Krzysiem garść cukierków.
Jedz, wnuczku. Babcia się tobą zaopiekuje, skoro mama zajęta głupotami.
Joanna postawiła talerze na stole z takim impetem, iż zabrzęczały. Krzyś przestraszony spojrzał na mamę, potem na babcię.
Zjem cukierki później, po obiedzie szepnął.
Dobrze mówisz, słoneczko Joanna pogłaskała syna po głowie. Idź umyj ręce.
Gdy chłopiec wyszedł, Wanda Stanisławowa zacisnęła usta.
Nastawiasz dziecko przeciwko mnie?
Nikogo przeciwko nikomu nie nastawiam. Po prostu są zasady, które ustaliliśmy z Tadeuszem.
Z Tadeuszem? teściowa parsknęła śmiechem. Mój syn żadnych zasad nie ustalał. To wszystko twoje wymysły. Znam takie matki doprowadzisz dziecko do nerwicy swoimi regułami.
Joanna głęboko westchnęła. Kłócić się nie miało sensu. Po roku to zrozumiała. Każda próba obrony kończyła się przypomnieniem dom jest na nią zapisany.
Sprawa domu była osobnym bólem. Gdy Joanna wprowadziła się do Tadeusza po ślubie, nie przywiązała wagi do jego słów o tym, iż dom jest na matkę.
Tak bezpieczniej tłumaczył wtedy. W razie czego nikt mamie nic nie odbierze. To tylko formalność, przecież to ja budowałem, moje pieniądze tu włożyłem.
Joanna uwierzyła. Sama nie miała nic po rozwodzie jednopokojowe mieszkanie zostawiła byłemu mężowi, byle tylko gwałtownie zakończyć sprawę. Z Krzysiem wynajmowali, dopóki nie poznała Tadeusza.
Pierwsze dwa lata wydawały się sielanką. Tadeusz dobrze traktował Krzysia, chłopiec lgnął do ojczyma. Dom był przytulny, z dużym podwórkiem. Joanna założyła ogródek, posadziła kwiaty. Wydawało się, iż życie wreszcie się układa.
A potem przyjechała Wanda Stanisławowa z walizkami.
Mam prawo mieszkać w swoim domu! oświadczyła, widząc zaskoczoną minę synowej. Czy ty jesteś przeciwko temu, żeby rodzona matka żyła z synem?
Tadeusz wtedy objął Joannę i szepnął:
Wytrzymaj trochę, oswoi się i uspokoi.
Ale teściowa się nie uspokoiła. Przeciwnie, z miesiąca na miesiąc czuła się pewniej. Przestawiła meble w salonie po swojemu. Wyrzuciła firanki, które wybrała Joanna, powiesiła swoje z ogromnymi różami. Zajęła najlepszy fotel przed telewizorem i godzinami oglądała seriale na pełnej głośności.
Tadeuszu, może porozmawiasz z mamą? poprosiła pewnego wieczoru Joanna. Cały dzień nie wyłącza telewizora, Krzyś nie może odrabiać lekcji.
Nie przejmuj się, niech ogląda. Co ma innego robić? machnął ręką. W ogóle nie dramatyzuj. Mama zachowuje się normalnie, to ty jesteś przewrażliw