Zabieraj swojego smyka i wynoś się stąd, ten dom mój syn mi podarował! wrzeszczała teściowa.
Wanda stała przy kuchence i mieszała zupę, gdy usłyszała za sobą znajome pokasływanie. Jadwiga Stanisławowa weszła do kuchni swoim charakterystycznym krokiem powolnym i dostojnym, jak generał podczas inspekcji swoich włości.
Znowu ziemniaki rozgotowałaś teściowa zajrzała przez ramię synowej do garnka. Czy tak się gotuje? Mój Tadeuszek lubi, żeby były jędrne, nie rozpadające się.
Wanda milcząco kontynuowała mieszanie. Po roku wspólnego życia pod jednym dachem nauczyła się nie reagować na takie uwagi. A przynajmniej starała się.
Zupa pysznie wygląda Tadeusz wszedł do kuchni i cmoknął żonę w policzek. Pachnie wyśmienicie.
Bo jesteś głodny Jadwiga Stanisławowa usiadła przy stole. Ale w ogóle należało najpierw mięso podsmażyć, potem dopiero do zupy dodać. Wtedy byłoby lepsze.
Tadeusz wzruszył ramionami i wyszedł. Wanda wyłączyła gaz i zaczęła nakrywać do stołu. Z sąsiedniego pokoju dobiegł głos ośmioletniego Bartka:
Mamo, mogę po obiedzie iść do Krzysia? Ma nowy klockowy zestaw!
Zobaczymy, najpierw odrobisz lekcje odpowiedziała Wanda.
Lekcje w wakacje? Jadwiga Stanisławowa załamała ręce. Dziecko powinno wypoczywać! Zamęczasz chłopca swoimi naukami. Za naszych czasów dzieci biegały po podwórku całe lato i wyrosły na porządnych ludzi.
Bartek pojawił się w drzwiach kuchni, nasłuchując rozmowy dorosłych.
Bartusiu, chodź tutaj zawołała babcia. Babcia ci da cukierka. Nie słuchaj mamy, żadnych lekcji w wakacje nie potrzeba.
Jadwigo Stanisławno, umówiliśmy się z Bartkiem godzinę dziennie czyta i rozwiązuje zadania, żeby nie zapomniał przed szkołą spokojnie wytłumaczyła Wanda.
A właśnie, iż *wy* się umówiliście! A mnie kto pytał? Czy ja w tym domu mieszkam, czy jak?
Wanda przygryzła wargę. Ten argument teściowa powtarzała od roku, odkąd się do nich wprowadziła. Wcześniej, przez dwa lata po ślubie, żyli spokojnie Jadwiga przyjeżdżała z sąsiedniej wsi raz na tydzień, czasem rzadziej. Ale potem nastąpiło to, co Tadeusz nazwał „logicznym rozwiązaniem” jego matka sprzedała swój dom i zamieszkała z nimi na stałe.
Po co mi samotnie siedzieć w dużym domu? tłumaczyła wtedy Jadwiga. Tutaj wnuczek pod ręką, a wam pomoc. Przecież ja nie jestem obca.
Tadeusz od razu się zgodził. choćby nie poradził się żony po prostu postawił ją przed faktem: mama się przeprowadza, trzeba zwolnić pokój gościnny. Wanda wtedy milczała. Dom był przestronny, miejsca starczało. Poza tym miała nadzieję, iż teściowa rzeczywiście pomoże posiedzi z Bartkiem, zajmie się gospodarstwem.
Rzeczywistość okazała się inna. Jadwiga Stanisławowa nie kwapiła się z pomocą, ale komentować każdy krok synowej uważała za swój obowiązek. Jak Wanda gotuje źle. Jak sprząta niedokładnie. Jak wychowuje syna za surowo.
Tadeuszu, powiedz swojej żonie, żeby nie głodziła dziecka! krzyknęła Jadwiga w stronę salonu. Najpierw obiad, potem te wszystkie nauki!
Mamo, nie wtrącaj się, proszę dobiegł zmęczony głos Tadeusza. Wanda sama wie, co robić.
Teściowa prychnęła i demonstracyjnie wysypała przed Bartkiem garść cukierków.
Jedz, wnuczku. Babcia się tobą zaopiekuje, skoro mama zajęta swoimi głupotami.
Wanda postawiła talerze na stół z taką siłą, iż aż zadzwoniły. Bartek przestraszony spojrzał na mamę, potem na babcię.
Zjem cukierki później, po obiedzie cicho powiedział chłopiec.
Dobrze, kochanie Wanda pogłaskała syna po głowie. Idź umyj ręce.
Gdy Bartek wyszedł, Jadwiga Stanisławowa zacięła usta.
Nastawiasz dziecko przeciwko mnie?
Ja nikogo przeciwko nikomu nie nastawiam. Są zasady, które ustaliliśmy z Tadeuszem.
Z Tadeuszem? teściowa parsknęła śmiechem. Mój syn żadnych zasad nie ustalał. To twoje wymysły. Znam takie maminsynki doprowadzisz chłopca do nerwicy swoimi regułami.
Wanda głęboko westchnęła. Sprzeczanie się nie miało sensu. Po roku to zrozumiała. Każda próba obrony kończyła się tym, iż Jadwiga przypominała dom jest na jej nazwisko.
Sprawa z domem była osobnym bólem. Gdy Wanda wprowadziła się do Tadeusza po ślubie, nie przywiązała wagi do jego słów, iż dom należy do matki.
Tak bezpieczniej tłumaczył wtedy. Nikt matce nic nie odbierze. To tylko formalność, dom przecież budowałem ja, moje pieniądze tu włożyłem.
Wanda uwierzyła. Sama nie miała nic po rozwodzie jednopokojowe mieszkanie zostawiła byłemu mężowi, byle tylko szybciej zakończyć sprawę. Z Bartkiem wynajmowali, aż poznała Tadeusza.
Pierwsze dwa lata wydawały się sielanką. Tadeusz dobrze traktował Bartka, chłopiec lgnął do ojczyma. Dom był przytulny, z dużym podwórkiem. Wanda założyła ogródek, posadziła kwiaty. Wydawało się, iż wreszcie życie się ułożyło.
A potem przyjechała Jadwiga Stanisławowa z walizkami.
Mam prawo mieszkać we własnym domu! oświadczyła, widząc zmieszaną minę synowej. Czy ty jesteś przeciwko temu, żeby matka żyła z synem?
Tadeusz wtedy objął Wandę i szepnął:
Poczekaj trochę, oswoi się i uspokoi.
Ale teściowa nie uspokoiła się. Wręcz przeciwnie z miesiąca na miesiąc czuła się coraz pewniej. Przestawiła meble w salonie po swojemu. Wyrzuciła firanki wybrane przez Wandę, powiesiła swoje z ogromnymi różami. Zajęła najlepszy fotel przy telewizorze i godzinami oglądała seriale na pełną głośność.
Tadeuszu, może porozmawiasz z mamą? poprosiła pewnego wieczoru Wanda. Cały dzień nie wyłącza telewizora, Bartek nie może się skupić.
Nie przejmuj się, niech ogląda machnął ręką mąż. I w ogóle, nie dramatyzuj. Mama zachowuje się normalnie















