Zabieraj swojego nudziarza i wynoś się stąd, ten dom mój syn mi podarował! wrzeszczała teściowa.
Wanda stała przy kuchence i mieszała zupę, gdy usłyszała za sobą znajome pokasływanie. Halina Kazimierzówna weszła do kuchni swoim charakterystycznym krokiem powolnym i dostojnym, jak generał podczas inspekcji swoich włości.
Znowu kartofle rozgotowałaś teściowa zajrzała do garnka przez ramię synowej. Czy tak się gotuje? Mój Tadziuś lubi, żeby ziemniaki były całe, nie rozpadające się.
Wanda w milczeniu kontynuowała mieszanie zupy. Po roku życia pod jednym dachem nauczyła się nie reagować na takie uwagi. A przynajmniej starała się nauczyć.
Zupa wygląda pysznie Tadeusz wszedł do kuchni i pocałował żonę w policzek. Świetnie pachnie.
Bo jesteś głodny Halina Kazimierzówna usiadła przy stole. A tak w ogóle, to mięso trzeba było najpierw podsmażyć, potem dopiero do zupy dodać. Tak jest smaczniejsze.
Tadeusz wzruszył ramionami i wyszedł. Wanda wyłączyła gaz i zaczęła nakrywać do stołu. Z sąsiedniego pokoju dobiegł głos ośmioletniego Krzysia:
Mamo, mogę po obiedzie iść do Bartka? On ma nowy zestaw klocków!
Zobaczymy, najpierw odrób lekcje odpowiedziała Wanda.
Lekcje latem? Halina Kazimierzówna załamała ręce. Dziecko powinno odpoczywać! Zamęczasz chłopca swoimi wymaganiami. Za naszych czasów dzieci całe lato biegały po podwórku i wyrosły na porządnych ludzi.
Krzyś pojawił się w drzwiach kuchni, nasłuchując rozmowy dorosłych.
Krysiu, chodź tu zawołała babcia. Babcia da ci cukierka. Nie słuchaj mamy, żadnych lekcji latem nie trzeba.
Halino Kazimierzównie, umówiliśmy się z Krzysiem godzinę dziennie czyta i rozwiązuje zadania, żeby nie zapomnieć przed szkołą spokojnie wyjaśniła Wanda.
To wy się umówiliście! A mnie kto pytał? Czy ja w tym domu mieszkam, czy jak?
Wanda przygryzła wargę. Ten argument teściowa powtarzała od roku, kiedy wprowadziła się do nich. Wcześniej, przez dwa lata po ślubie, żyli spokojnie Halina Kazimierzówna przyjeżdżała z sąsiedniej wsi raz na tydzień, czasem rzadziej. Ale potem nastąpiło to, co Tadeusz nazwał logiczną decyzją jego matka sprzedała swój dom i zamieszkała z nimi na stałe.
Po co mi samotnie siedzieć w dużym domu? tłumaczyła wtedy Halina. Tu i wnuczek blisko, i wam pomogę. Przecież nie jestem obca.
Tadeusz od razu się zgodził. choćby nie poradził się żony po prostu postawił sprawę jasno: mama się przeprowadza, trzeba zwolnić pokój na końcu korytarza. Wanda wtedy milczała. Dom był przestronny, miejsca wystarczyło. Miała też nadzieję, iż teściowa rzeczywiście pomoże posiedzi z Krzysiem, zajmie się domem.
Rzeczywistość okazała się inna. Halina nie kwapiła się do pomocy, ale komentowanie każdego kroku synowej uważała za swój obowiązek. Jak Wanda gotuje źle. Jak sprząta niedokładnie. Jak wychowuje syna za surowo.
Tadziu, powiedz swojej żonie, żeby nie głodziła dziecka! krzyknęła Halina w stronę salonu. Najpierw obiad, potem te wszystkie lekcje!
Mamo, nie mieszaj się, proszę dobiegł zmęczony głos Tadeusza. Wanda sama wie, co robi.
Teściowa prychnęła i demonstracyjnie wysypała przed Krzysiem garść cukierków.
Jedz, wnuczku. Babcia się tobą zaopiekuje, skoro mama zajęta swoimi głupotami.
Wanda postawiła talerze na stole z taką siłą, iż zadzwoniły. Krzyś wystraszony spojrzał na mamę, potem na babcię.
Zjem cukierki później, po obiedzie cicho powiedział chłopiec.
Dobrze, słoneczko Wanda pogłaskała syna po głowie. Idź umyć ręce.
Gdy Krzyś wyszedł, Halina zacisnęła usta.
Nastawiasz dziecko przeciwko mnie?
Ja nikogo przeciwko nikomu nie nastawiam. Po prostu są zasady, które ustaliliśmy z Tadeuszem.
Z Tadeuszem? teściowa zaśmiała się szyderczo. Mój syn żadnych zasad nie ustalał. To wszystko twoje wymysły. Znam takie matki zrobisz z dziecka nerwicowca swoimi regułami.
Wanda głęboko westchnęła. Kłócenie się było bezcelowe. Po roku to zrozumiała. Każda próba obrony kończyła się przypomnieniem, iż dom jest na nią zapisany.
Sprawa z domem była osobnym bólem. Kiedy Wanda wprowadziła się do Tadeusza po ślubie, nie zwróciła uwagi na jego słowa o tym, iż dom jest na matkę.
Tak bezpieczniej tłumaczył wtedy. Nikt nic nie odbierze. To tylko formalność, dom budowałem za moje pieniądze.
Wanda uwierzyła. Sama nie miała nic po rozwodzie jednopokojowe mieszkanie zostawiła byłemu mężowi, byle szybciej zakończyć sprawę. Z Krzysiem wynajmowała mieszkanie, aż poznała Tadeusza.
Pierwsze dwa lata wydawały się bajką. Tadeusz dobrze traktował Krzysia, chłopiec lgnął do ojczyma. Dom był przytulny, z dużym ogrodem. Wanda założyła warzywnik, posadziła kwiaty. Wydawało się, iż życie wreszcie się ułożyło.
A potem przyjechała Halina Kazimierzówna z walizkami.
Mam prawo mieszkać w swoim domu! oświadczyła wtedy, widząc zmieszaną minę synowej. Czy ty jesteś przeciwko temu, żeby matka żyła z synem?
Tadeusz wtedy objął Wandę i szepnął:
Poczekaj trochę, oswoi się i uspokoi.
Ale teściowa nie uspokoiła się. Przeciwnie, z miesiąca na miesiąc czuła się coraz pewniej. Przestawiła meble w salonie po swojemu. Wyrzuciła firanki, które wybrała Wanda, powiesiła swoje z ogromnymi różami. Zajęła najlepsze fotel przy telewizorze i godzinami oglądała seriale na pełnej głośności.
Tadziu, może porozmawiasz z mamą? poprosiła pewnego wieczoru Wanda. Cały dzień nie wyłącza telewizora, Krzyś nie może odrobić lekcji.
Nie przejmuj się, niech ogląda. Co ma innego robić? machnął ręką. Zresztą, nie dramatyzuj. Mama zachowuje się normalnie, to ty jesteś przewrażliw