Z życia wzięte. "Zgodziłam się być kochanką, bo wierzyłam w jego obietnice": Zostałam z nim, kiedy nie miał już nic

zycie.news 2 godzin temu
Zdjęcie:



Przystojny, czarujący, pełen obietnic. Od razu powiedział, iż jego małżeństwo od dawna jest martwe, iż zostało już tylko dla pozoru. Patrzył na mnie tak, jakby widział jedynie mnie, i szeptał: „Poczekaj trochę, odejdę. Będziemy razem szczęśliwi.”

Zgodziłam się zostać tą drugą. Myślałam, iż to tylko etap, iż niedługo będę tą jedyną. Wierzyłam w każde jego słowo.

Mijały miesiące, potem lata. On przychodził ukradkiem, pachniał perfumami, przynosił kwiaty i tysiąc obietnic. Ja czekałam – jak więzień na wybawienie. Widziałam, jak odjeżdża do swojego „prawdziwego” domu, do żony, do dzieci. Bolało, ale powtarzałam sobie: „To już ostatnie chwile. On odejdzie. Wróci do mnie na zawsze.”

I w końcu nadszedł ten dzień. Powiedział, iż zostawia rodzinę, iż nie wytrzymuje już kłamstwa. Moje serce oszalało ze szczęścia.

Na początku było pięknie. Wreszcie mogłam go mieć przy sobie, zasypiać obok niego, nie kryć się. Ale gwałtownie zrozumiałam, iż obietnice były tylko pustymi słowami.

Zostawił rodzinę, ale zostawił też wszystkie pieniądze. Żona zabrała dom, konto, wszystko, co miał. Został przy mnie z walizką i pustymi rękami.

– Dasz sobie radę, prawda? – powiedział pewnego dnia, jakby to ja miała być jego ratunkiem.

Zamiast życia jak z bajki dostałam koszmar. Długi, brak pracy, rachunki, które rosły szybciej niż nasza miłość topniała. Z czasem zobaczyłam w nim już nie kochanka, a ciężar. Człowieka, który odebrał mi marzenia i zostawił z ruiną.

Wtedy dotarło do mnie najgorsze: nie byłam miłością jego życia. Byłam ucieczką, przystankiem, a teraz – jedyną, która musi ponieść konsekwencje jego wyborów.

Zgodziłam się być kochanką, bo wierzyłam, iż dostanę wszystko. Zostałam z nim, kiedy nie miał już nic.

A najokrutniejsze w tym wszystkim jest to, iż oddałam mu swoje serce – a w zamian dostałam tylko cudze kłamstwa i własną samotność.

Idź do oryginalnego materiału