Z życia wzięte. "Przyszły teść dowiedział się, iż pochodzę z biednej rodziny": Takiej reakcji się nie spodziewałam

zycie.news 3 godzin temu

To miał być zwykły obiad rodzinny. Pierwsze spotkanie z rodzicami Marka. Miałam nadzieję, iż mnie polubią. Że zaakceptują.

Ale teraz, patrząc na twarz jego ojca, wiedziałam, iż coś jest nie tak.

— Powtórz — powiedział zimnym tonem.

Przełknęłam ślinę.

— Moi rodzice… nie mają dużo pieniędzy — przyznałam cicho. — Wychowałam się w skromnych warunkach.

Zapadła cisza.

Jego matka odwróciła wzrok, a Marek ścisnął moją dłoń pod stołem. Ale jego ojciec? Patrzył na mnie, jakbym właśnie przyznała się do jakiejś strasznej zbrodni.

— Marek, możemy porozmawiać? — zapytał ostro, ignorując moją obecność.

— Tato, nie teraz… — mój narzeczony spojrzał na niego błagalnie.

— Teraz — przerwał mu surowo.

Obserwowałam, jak wychodzą do drugiego pokoju. Czułam, iż coś jest nie tak. Nie musiałam długo czekać.

Po kilku minutach Marek wrócił. Twarz miał bladą, a oczy wbite w podłogę.

— O co chodzi? — zapytałam cicho.

— On… on uważa, iż to nie ma sensu… — wyjąkał.

— Co nie ma sensu? — serce podeszło mi do gardła.

— Nasz ślub. Nasza przyszłość. Powiedział, że… iż nie jestem głupi i nie powinienem wiązać się z kimś, kto nie wnosi nic do rodziny.

Wbiłam paznokcie w dłoń.

— Więc to tak? Bo jestem z biednej rodziny, to nie zasługuję na ciebie?

Marek pokręcił głową.

— Nie, to nie tak… Ja cię kocham, ale…

Zamarłam.

Ale.

To jedno słowo powiedziało mi wszystko.

Patrzyłam na niego i nagle wiedziałam, iż nigdy nie będę wystarczająca. Że zawsze będą na mnie patrzeć z góry. Że zawsze będę dla nich nikim.

Podniosłam się powoli.

— W takim razie nie będę wam przeszkadzać — powiedziałam cicho, czując, jak łzy palą mnie pod powiekami.

— Proszę, nie rób tego… — szepnął Marek.

Ale ja już wiedziałam.

Nie miałam tu czego szukać.

To też może cię zainteresować:

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach:

Idź do oryginalnego materiału