Z życia wzięte. "Przez długi czas pomagałam mojej dawnej sąsiadce": Po tym, co rodzina jej córki zrobiła mojemu synowi, diametralnie zmieniłam zdanie

zycie.news 1 tydzień temu

Ponadto nie mogły zabrać jej do siebie, ponieważ mieszkali w jednopokojowym mieszkaniu z dwójką dzieci.

Sąsiadka wołała mnie przez płot i prosiła, żebym kupiła jej chleb, poszła do apteki i przyniosła wodę. Pomimo tego, iż miałam wystarczająco dużo pracy w domu i małe dziecko, nie mogłam odmówić starszej kobiecie.

Opiekowałam się nią przez dwa tygodnie, robiłam dla niej wszystko i przynosiłam jej jedzenie z mojego domu, dzięki czemu nie musiałam dla niej gotować. Po tym czasie wydawała się być bliżej mnie i zawsze rozmawiała, zadawała pytania i wykazywała zainteresowanie moim życiem.

Pewnego razu jej córka i jej rodzina przyszli ją odwiedzić i poprosili mojego syna Wojtka, aby poszedł z nimi na spacer. Wrócił dwie godziny później, smutny, ale nic mi nie powiedział.

Zorientowałam się, iż coś jest nie tak i zapytałam go o to. Okazało się, iż tego dnia poszli zbierać truskawki i maliny, zjedli je, ale nie dali mojemu synowi ani jednego owocu.

Po tym incydencie zabroniłam synowi kontaktować się z ich dziećmi. Kiedy upolowali jelenia, moja sąsiadka nie zaproponowała mi choćby kawałka boczku. Kiedy córka sąsiadki wyjechała rano, ta zawołała mnie wieczorem i poprosiła, żebym kupiła jej trochę masła, bo skończyło się jej.

Byłam już zmęczona i odmówiłam bezczelnej staruszce. Od tamtej pory moja sąsiadka choćby się ze mną nie przywitała. Nie mam do niej żalu, bo jest starszą osobą, ale nie chcę też być służącą i kucharką, zwłaszcza gdy nikt tego nie docenia.

Idź do oryginalnego materiału