Nie miał pojęcia, iż nie bez powodu na jego przyjęciach urodzinowych gromadziło się tak wiele pięknych outsiderek.
Zdarzyło się również, iż matka poprosiła syna o pomoc córce przyjaciela, opisując to w najbardziej żywych i dramatycznych kolorach.
"Och, synu, wiem, iż jesteś zajęty, ale wszystko spadło na nich... nie ma męskiego ramienia, nikogo, kto mógłby pomóc. Nie możesz zostawić dziewczyny w tarapatach, wychowałam cię na mężczyznę!" powiedziała jego matka, próbując naciskać na uczucia Wojtka.
Wjechał na dziewiąte piętro starą, zniszczoną windą, zapukał do odpowiednich drzwi, a otworzyła mu zalotnie wyglądająca dziewczyna w krótkiej spódniczce. Dziwne było to, iż pod pewnymi względami pasowała do jego matki.
Wydawało się, iż planuje przyciągnąć i zatrzymać go w najniższy możliwy sposób. Zachowywała się wulgarnie, mówiła głosem, jakby przyszedł umówiony na spotkanie z kobietą o łatwej cnocie.
Renata, słysząc o kolejnej porażce, natychmiast zaczęła myśleć i szukać ponownie, gdy tylko wyszła z mieszkania syna. Tymczasem Wojtek nie mógł zapomnieć o Uli, którą spotkał w korku, jadąc do wybranej przez matkę pustej lalki. Przez cały wieczór myślał o niej i w końcu zdecydował się do niej napisać. Od słowa do słowa ustalili, iż spotkają się jutro w kawiarni.
Na tej randce wszystko było idealne dla nich obojga, choćby jeżeli nie było. Dziewczyna przyszła w lekkiej, pięknej białej sukience, powiewającej na wietrze. Patrzył na jej delikatny i romantyczny wizerunek zakochanymi oczami, trzymając duży bukiet kwiatów. Biorąc dwie kawy na wynos, postanowili przejść się po mieście. Nie obchodziło ich, dokąd idą i po co. Najważniejsze było to, iż byli razem.
Kiedy Wojtek powiedział matce, iż ma już w życiu wspaniałą, wartościową dziewczynę, Renata nie była zadowolona. W końcu wybór partnerki życiowej miał należeć tylko do niej. Tylko ona wiedziała, kogo chce. Pewnego wieczoru zapukała do drzwi mieszkania nieproszona i natrętna. Kiedy syn je otworzył, był zszokowany. "Kto to?" zapytał od progu. Już dawno zorientował się, dlaczego jego matka śledzi go z grupą młodych dziewcząt.
Wkładając buty, oświadczył, iż właśnie wychodzi spotkać się ze swoją dziewczyną, wypchnął obie głębiej na schody, zamknął drzwi na klucz od zewnątrz, ukłonił się i zbiegł na parter, zostawiając wrzeszczącą Renatę.
Gdy zobaczył Ulę, coś w niego wstąpiło i wykrzyknął oświadczyny. Ula, choć zaskoczona, przyjęła je cała w skowronkach.
Ślub był piękny i tylko Renata była niezadowolona. Nie wiedziała, jak wpłynąć na osobę, którą wybrał jej syn. Nie spełniała jej kryteriów, z których najważniejszym było posłuszeństwo. Posłuszeństwo wobec teściowej. Pod każdym względem matka próbowała przetestować Ulę od pierwszego dnia ich spotkania, kiedy jej syn ogłosił swoje zaręczyny. Ale nie nawiązała bliskiego kontaktu i nie służyła jej.
W dniu ślubu Renata nie miała innego wyjścia, jak tylko zrobić kwaśną minę i być niezadowoloną ze wszystkiego, co się działo. Następnego dnia po ceremonii zadzwoniła do syna i powiedziała:
- Powiedz swojej żonie, żeby wykonywała wszystkie moje polecenia w domu, bo inaczej nie będziesz z niej zadowolony.
- Zwariowałaś, mamo? Jesteśmy w podróży poślubnej! Ona nie będzie wykonywać żadnych poleceń, wie, co powinna robić mężatka.
- Więc będziesz nieszczęśliwy z nią i bez matki! jeżeli mnie nie posłucha, zniknę z twojego życia!
Matka próbowała dokonać nowej manipulacji, nie wiedząc, co jeszcze może wymyślić. W jej umyśle była to ostatnia nadzieja na zatrzymanie syna. Ten jednak przystał na ewentualność odcięcia się od niej i odłożył słuchawkę. Zdruzgotana Renata miotała się przez kilka miesięcy, aż w końcu przełamała się do przeprosin.
Odwiedziła młodych, poprosiła o wybaczenie, została ostrożnie wysłuchana i przyjęta. Z czasem przekonała się nawet, iż Ula wcale nie jest taka zła.