Z życia wzięte. "Nie byłam jej córką": Kiedy się o tym dowiedziałam, zaczęłam patrzeć na swoje życie zupełnie inaczej

zycie.news 2 dni temu
Zdjęcie: Kobieta/YouTube @Czas na historię


Moja mama zmarła 5 lat temu i do dziś nie mogę zapomnieć obrzydliwej sceny, jaka wydarzyła się podczas naszego ostatniego spotkania. Siedziała na krześle, włosy miała zebrane z tyłu głowy i sterczały w dziwny kok. Pod oczami pojawiły się cienie, które nigdy nie znikały i dlatego wszyscy się do nich przyzwyczaili.

W pobliżu siedziała siostrzenica, która była częstym gościem i była już świadoma wszystkich chorób. A także sposoby ich leczenia. Zmęczyła się pracą i poszła do mieszkania, gdzie unosił się zapach ziół leczniczych. I już przy wejściu matka mnie potępiła.

"Właśnie za taką córką tęskniłam, Irena" – mama zwróciła na mnie wzrok.

"Dlaczego cię nie zadowoliłam?" — próbowała odpowiedzieć spokojnym tonem, ale już czułam, jak gniew ogarnia mnie od stóp do głów, podchodząc do gardła.

"Zosia naprawdę się o mnie troszczy, opiekuje się mną".

"Wiesz, iż nie mogę wyjść z pracy, znasz moją sytuację, mam dzieci, dużo wydatków. Co twoim zdaniem powinnam w tej sytuacji zrobić?".

Ledwie przekroczyłam próg jej mieszkania, a już chciałam z niego wyjść. Są po prostu ludzie, którzy chcą płakać i narzekać, a inni są potrzebni im tylko po to, aby wyładować na nich złość i wylać żale. Ja byłam do tego potrzebna mojej mamie.

Za każdym razem, gdy spotykałam się z mamą, zaczynała mi wyrzucać, iż wyrosłam na egoistkę. Znałam na pamięć wszystkie wyrzuty matki.

"Jak się dzisiaj czujesz?" – zapytałam mamę współczującym tonem.

"Zosia posmarowała mi nogi maścią. Już tak bardzo nie bolą".

"Rozumiem…" – wymamrotałam w odpowiedzi. Potem była długa historia o tym, jak bolały ją w nocy nogi, strzelało w dolnej części pleców, a Zosia miała dziś dzień wolny, więc kręciła się tutaj od wczesnego rana. Musiałam się zgodzić i kiwnąć głową. Mama uważa, iż te zioła i wywary zdziałają cuda, ale po każdej chemii nadzieja słabła.

Matka zawsze miała dominujący charakter. Tylko jej opinia była tą słuszną. Bliscy byli pewni, iż w razie czego przyjdzie na ratunek i udzieli niezbędnych instrukcji. Tylko ja starałam się mieć własne zdanie i dlatego byłam w niełasce.

W końcu odważyłam się sprzeciwić matce i nie posłuchałam jej. Jakiś czas temu matka wyjawiła straszliwą tajemnicę – zabrała córkę z sierocińca i nie była ona jej własnym dzieckiem.

Pewnie matka wierzyła, iż przybrana córka powinna się położyć u jej stóp i całować jej stopy z wdzięczności. Ja jednak po poznaniu prawdy, zaczęłam odtwarzać w głowie całe swoje życie. Patrzyłam na świat innymi oczami. A jeżeli wcześniej czułam tę niewidzialną nić, która łączyła ją z matką, teraz ona zniknęła. I nie jest to kwestia stopnia pokrewieństwa – zaczęłam czuć się jak obca. I nie mogłam pozbyć się tego uczucia.

Idź do oryginalnego materiału