Z życia wzięte. "Na pogrzebie dziadka dowiedziałam się, iż jego fortuna została przepisana na obcą osobę"

zycie.news 2 dni temu

Pogrzeb dziadka był smutnym, ale dostojnym wydarzeniem. Rodzina zjechała się z całego kraju, by oddać hołd człowiekowi, który przez lata był naszym filarem. Dziadek Zygmunt był osobą niezwykle charyzmatyczną – budził respekt, ale też ciepło, a jego życiowa mądrość była dla nas wzorem. Nigdy nie brakowało mu słowa otuchy ani wsparcia, gdy ktoś z nas tego potrzebował.


Wiedziałam, iż dziadek pozostawił po sobie spory majątek. Od lat prowadził własny biznes, a jego oszczędności i inwestycje były czymś, o czym szeptała cała rodzina. Chociaż nikt otwarcie o tym nie mówił, wszyscy spodziewaliśmy się, iż jego fortuna zostanie podzielona między najbliższych. Jednak to, czego dowiedziałam się tego dnia, było niczym cios prosto w serce.


Po ceremonii pogrzebowej, gdy większość gości rozeszła się do domów, najbliższa rodzina zebrała się w salonie dziadka. Notariusz, którego wcześniej zaprosiła moja ciotka, miał odczytać testament. Atmosfera była pełna napięcia, ale i pewnego rodzaju oczekiwania.

Wszyscy myśleliśmy, iż dziadek zadbał, by każdy z nas otrzymał coś po jego śmierci.


Notariusz zaczął czytać. Najpierw były wzruszające słowa pożegnania – dziadek, choćby po śmierci, potrafił nas poruszyć. Ale kiedy przeszedł do kwestii majątku, powietrze w pokoju stało się ciężkie.


– „Całość majątku, w tym dom, firma oraz zgromadzone oszczędności, zostają przepisane na panią Martę Kowalską.”


W pokoju zapadła cisza. Spojrzałam na swoją matkę, na wujka i kuzynów – wszyscy mieliśmy te same pytania. Kim była Marta Kowalska? Jakim prawem to ona miała odziedziczyć wszystko, co stworzył nasz dziadek?


– „Chwileczkę…” – moja matka przerwała ciszę. – „Kim jest ta Marta Kowalska? To jakaś pomyłka!”


Notariusz uniósł wzrok znad dokumentów.


– „To osoba, którą wskazał wasz ojciec jako spadkobierczynię. Wszystkie formalności zostały załatwione zgodnie z prawem.”


Zamieszanie wybuchło natychmiast. Wujek zaczął krzyczeć, kuzyni szeptali coś między sobą, a moja matka próbowała dowiedzieć się więcej. Ale notariusz nie miał żadnych dodatkowych informacji – jego zadaniem było tylko odczytanie testamentu.


Nie mogłam dłużej milczeć.


– „Czy ktoś wie, kim jest ta kobieta? Dlaczego dziadek zostawił jej wszystko?!”


Nikt nie miał odpowiedzi. W końcu postanowiłam działać. Kilka dni później, z pomocą znajomego prawnika, udało mi się dowiedzieć, iż Marta Kowalska była młodą kobietą, która od roku regularnie odwiedzała dziadka. Podobno poznał ją przez jedną z organizacji charytatywnych, w której działał.


Wściekła i zraniona, postanowiłam skonfrontować się z nią. Gdy zapukałam do jej drzwi, otworzyła mi szczupła kobieta o delikatnym uśmiechu. Nie wyglądała na kogoś, kto ukradł fortunę.


– „Pani Marta Kowalska?” – zapytałam chłodno.


– „Tak, to ja. W czym mogę pomóc?”


– „Chcę wiedzieć, dlaczego mój dziadek przepisał na panią cały swój majątek.”


Spojrzała na mnie z bólem w oczach.


– „Pani dziadek... pomógł mi, gdy byłam w najtrudniejszym momencie życia. Straciłam dom, pracę i nadzieję. Znalazł mnie, gdy potrzebowałam pomocy, i zaproponował, iż wesprze mnie w odbudowie życia. Przez ostatni rok stał się dla mnie jak ojciec, którego nigdy nie miałam. Nigdy nie prosiłam go o pieniądze, ale... chyba chciał mi podziękować za to, iż przy nim byłam w tych trudnych chwilach.”


Jej słowa brzmiały szczerze, ale nie mogłam zrozumieć, dlaczego dziadek nie powiedział nam o tym. Czy uważał, iż nie zasługujemy na jego wsparcie? A może chciał nas ukarać za to, iż zbyt rzadko go odwiedzaliśmy?


Do dziś nie potrafię znaleźć odpowiedzi na te pytania. Marta oddała część pieniędzy na cele charytatywne, ale resztę zatrzymała, zgodnie z wolą dziadka. Relacje w naszej rodzinie zostały na zawsze zmienione – bo choć kochaliśmy dziadka, jego decyzja pokazała, jak mało o nim wiedzieliśmy.


Nauczyłam się jednego: nie można brać niczego za pewnik, choćby w rodzinie. Czasem to, co wydaje się oczywiste, kryje w sobie historie, o których nigdy byśmy nie pomyśleli.

Idź do oryginalnego materiału