Nie przypuszczałam, iż pewien zwykły wiosenny dzień zmieni moje życie na zawsze. Po 20 latach wspólnego życia mój mąż wszedł do kuchni, spojrzał na mnie i powiedział: „Nie mogę już tak dłużej. Odchodzę.” Przez chwilę miałam wrażenie, iż to żart. Ale to nie był żart. To była prawda, która uderzyła we mnie z siłą huraganu.
Nie pytał, czy damy radę to naprawić. Nie oferował wyjaśnień. Spakował swoje rzeczy i odszedł, zostawiając mnie z toną pytań, poczuciem zdrady i rozpaczy. Przez kilka miesięcy nie mogłam spać. Każda myśl krążyła wokół tego, co zrobiłam źle. Czy to moja wina? Czy przestał mnie kochać, bo nie byłam wystarczająca?
Pierwsze miesiące były jak piekło. Moja codzienność, która przez dwie dekady kręciła się wokół naszej rodziny, legła w gruzach. Musiałam sama radzić sobie z rachunkami, sprzątaniem domu i wychowywaniem naszych dwóch nastoletnich dzieci. Brakowało mi siły, by zacząć nowy dzień.
Ale czas, jak to mówią, leczy rany. Po kilku miesiącach bezradności zaczęłam powoli odbudowywać swoje życie. Odkryłam, iż potrafię być samodzielna. Zaczęłam uczyć się nowych rzeczy – prowadzenia budżetu, majsterkowania w domu, gotowania potraw, które zawsze robił on. Było trudno, ale z każdym małym sukcesem nabierałam pewności siebie.
Pewnego dnia postanowiłam zapisać się na warsztaty fotograficzne – coś, o czym marzyłam od lat, ale zawsze brakowało mi czasu i odwagi. To tam poznałam ludzi, którzy pokazali mi, iż życie może być piękne choćby po największym upadku. Zaczęłam wychodzić z domu, podróżować, robić zdjęcia, które zdobyły uznanie w konkursach.
Dzisiaj, pięć lat po jego odejściu, dziękuję mu za tę decyzję. Wiem, iż to dziwnie brzmi, ale gdyby mnie nie zostawił, nigdy nie odkryłabym, jak silna mogę być. Nie nauczyłabym się żyć dla siebie, spełniać własnych marzeń i doceniać każdego dnia.
Oczywiście, wspomnienia czasem bolą. Nie ma dnia, bym nie zastanawiała się, jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy walczyli o siebie do końca. Ale dziś jestem szczęśliwa i wdzięczna za to, iż znalazłam siebie w tym, co kiedyś wydawało się końcem świata.