Wróciłam z pracy przemoczona, bo zapomniałam parasola. Najbardziej chciałam napić się gorącej herbaty i położyć się w ciepłym łóżku. Ostatnio się nie wysypiałam, do tego jesienny brak witamin i tak dalej.
Gdy zdejmowałam mokry płaszcz i buty, usłyszałam, jak moja córka Krysia krzyczy coś ze swojego pokoju. "Tylko nie to" - pomyślałam.
"Mamo, gdzie się podziały moje nowe sukienki..." głos córki brzmiał tak żałośnie, iż serce ścisnęło mi się z niepokoju. Przeszłam korytarzem i zajrzałam do jej pokoju. Krysia stała przed szafą, bezradnie sortując wieszaki, na których wisiały tylko koszulki i spodnie. Poczułam przypływ złości. Starając się zachować spokój, podeszłam do córki i poklepałam ją po głowie - "Zastanówmy się, gdzie mogły pójść."
Myślałam, iż Krysia postanowiła zrobić mi żart i zaaranżowała kolejny dowcip, ale w tym momencie w drzwiach pojawiła się moja mama. Jej twarz była tak niewzruszona, iż nie mogłam choćby myśleć o udziale tej kobiety w zniknięciu sukienek. Postanowiłam jednak zagrać dalej:
-Mamo, wiesz może, gdzie podziały się nowe sukienki Krysi? - zapytałam, ledwo mogąc opanować irytację inscenizacją i śmiesznością sytuacji. Matka wzruszyła ramionami i nerwowo rozejrzała się po pokoju.
-Dałam je Oli — powiedziała spokojnie i, jakby nic się nie stało, usiadła na kanapie przy oknie. Krysia natychmiast zastygła jak posąg i spojrzała na mnie pytająco.
-Co? Mówisz poważnie, mamo? - mój gniew kipiał z nową energią — to są nowe rzeczy! Co było nie tak z różową sukienką z cekinami? Kupiłam ją na wakacje! W panice zaczęłam przeglądać ubrania w szafie i odkryłam, iż brakuje jeszcze kilku rzeczy.
-No i co z tego? - mama uniosła ramiona — Ola powiedziała, iż jej wnuczka gwałtownie dorasta i nie mają pieniędzy na nowe ubrania. Nie mogłam odmówić, wiedząc, iż niektóre rzeczy po prostu leżą i się kurzą.
-Po prostu leżą i się kurzą?! - powtórzyłam z wyzwaniem.
-Nie mogłaś chociaż zapytać? Krysia idzie za dwa dni na przyjęcie urodzinowe swojej przyjaciółki. Będę musiała kupić nową sukienkę!
-Och, daj spokój! - Mama machnęła ręką, wstając — Masz trochę temperamentu, córko. Pamiętasz, jak ciężkie było nasze życie? Jak cię wychowywaliśmy, w co się ubierałaś? Teraz szafy twojej Krysi są pełne ubrań, a ty przez cały czas nie jesteś szczęśliwa. I zepsułaś tę małą. Spójrz, jak krzyczy!
-Nie chodzi o ilość ubrań, tylko o szacunek — mój głos drżał z urazy — To nie są twoje rzeczy i tylko ja mogę decydować, co z nimi zrobić. Jutro pójdziesz i kupisz wszystko, co oddałaś za własne pieniądze!
-Mama zacisnęła usta, a jej oczy błysnęły gniewem — Jaka ty jesteś małostkowa! Nie tego uczyłam cię w dzieciństwie! - krzyknęła i poszła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.
Odwróciłam się do córki, która stała cicho obok mnie, ledwo powstrzymując łzy. Usiadłam przed nią i mocno ją przytuliłam.
-Obiecuję, iż kupię ci kilka nowych sukienek. Jutro pójdziemy na zakupy, dobrze?
-Chciałam być ładna na przyjęciu Madzi — wyszeptała Krysia. Jej słowa brzmiały tak smutno, iż w tym momencie byłam gotowa płakać razem z nią. Siedziałyśmy tak jeszcze przez kilka minut, aż moja córka przytuliła się do mnie i wtuliła nos w moje ramię. Serce mnie bolało, a uraza, złość i bezradność splotły się w jedną bryłę. Moja matka zdawała się nie rozumieć jednej prostej rzeczy: mimo iż mieszkałyśmy razem, mimo iż pomagała mi przez całe życie, ingerowanie w nie i podejmowanie decyzji za mnie to było zbyt wiele.
Wieczór był długi, pełen ciszy i refleksji. Następnego dnia poszłyśmy z córką odświeżyć garderobę. Zgodnie z przypuszczeniami, moja matka nie poszła z nami. Kiedy byłam z córką w centrum handlowym, otrzymałam od mamy przelew na moją kartę.
Tak, wiem, iż moja matka będzie zła i urażona przez długi czas, ale ten gest pokazał, iż wciąż ma sumienie i zdrowy rozsądek. Mam nadzieję, iż teraz zastanowi się dwa razy, zanim dotknie cudzych rzeczy bez pozwolenia.