Po prostu zajmowali się swoimi sprawami. Na ulicy było wielu żebraków. I stare, wychudzone psy.
Zbliżały się święta, było dużo pracy, każdy był zajęty własnymi zmartwieniami. A latarnia gazowa paliła się słabo. Padał śnieg. Zimno stawało się coraz większe. Przed głodnym żebrakiem leżała brudna czapka.
W miastach można dostrzec wiele osób, które borykają się z trudnościami. Na ulicach spotykamy żebraków, starsze, wychudzone psy i blask latarni gazowej, który ledwo rozjaśnia zimową noc. Padający śnieg tylko potęguje uczucie zimna i beznadziei.
Kobieta w chustce na głowie, ubrana w znoszoną pluszową kurtkę, wrzuciła trochę drobnych. Była biedna, więcej nie mogła. Kobieta skrzyżowała ręce i szła dalej. Zniknęła w ciemności.
Choć sama była biedna, jej gest przypomniał innym o potrzebie dzielenia się. Powoli, coraz więcej osób zaczęło dokładać swoje monety, a każdy grosz stawał się promykiem nadziei dla głodnego żebraka i jego towarzysza. To, co nazywamy „małym gestem”, może zmienić życie drugiego człowieka.
Musisz być pierwszym, który rzuci monetę. Powiedzieć coś dobrego. choćby jeżeli to tylko kilka groszy, jest to cenniejsze, niż puste rady czy niepotrzebne nauczanie. Pierwsza mała życzliwość otwiera drogę. I otwiera serca innych ludzi. I myślę, iż jest nagradzana. Bo podarować komuś jeden dzień życia to już bardzo dużo, niewiarygodnie dużo.